Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
(Perspektywa Rose)
-Ode mnie się nie ucieka... -dość niski zachrypnięty głos niemalże echem wypełnił przedsionek mojego domu.
Stałam tam zupełnie wmurowana w ziemię, niezdolna do najmniejszego ruchu.
-Podobała się wycieczka? -pyta ironicznie. -Mam nadzieje że było warto bo Maya słono za nią zapłaciła.
Maya? Ale po co on wciąga w to Mayę?
-Nie rozumiem? -wychrypiałam.
-Mnie się nie ignoruje kochanie i uwierz mi ale pokuta Mayi nie wystarczy bym ci wybaczył. -po moich plecach przeszedł dreszcz.
-Co się stało z Mays? Naprawdę nie rozumiem. -tłumaczę.
-W środę uciekłaś a Maya w ramach kary odwiedziła agencje towarzyską, słyszałem że była bliska przyjęcia pierwszego klienta ale niestety zjawił się Carter. -prychnął.
Maya trafiła do... Moja najlepsza przyjaciółka trafiła do burdelu bo nie zjawiłam się na spotkaniu z tym psycholem? Dlaczego oni mi o tym kurwa nie powiedzieli?
-Czego chcesz Kali? -pytam.
Czuję jak w mojej głowie zaczyna się lekko kręcić.
-Najpierw zajmiemy się wypełnieniem twojej części umowy co do Markusa a potem wymyślę odpowiednią karę.
-Czego chce ode mnie Markus?
W mojej czaszce chyba właśnie rozszalał się pierdolony huragan.
-Obiecałaś mu że poddasz wyścig, nie pamiętasz kochanie? -ledwie powstrzymałam się przed wzdrygnięciem na słowo jakiego użył.
-Nie zamierzałam się na żadnym pojawić, w sumie i tak nie dałabym rady. -szepcę.
-Markusowi to nie wystarczy, musisz oficjalnie ogłosić że poddajesz wyścig. -odpowiada pewnie.
-Na dzisiejszy nie dam rady iść. -wyszeptałam i czułam jak powoli zataczam się do tyłu.
-Co się z tobą dzieje? -jego głos w sekundę poważnieje.
-Ze mną? -nawet nie wiem czemu to mówię. -Szczerze mówiąc nie mam pojęcia... -mówię głośno oddychając. -Chyba, chyba mdleję... -wyduszam i czuję jak upadam.
Ostatnie co rejestruje mój mózg to dwa silne ramiona w mojej tali i przekleństwo Kaliego.
***
Budzę się i nie wiem czy minęło kilka sekund minut czy może godzin. Ponownie tego dnia moja dłoń od razu po obudzeniu ląduje na moim czole, tym razem jednak nie podejmuję ryzyka i nie zamierzam od razu wstawać.
-Jak się tak urządziłaś? -pokój przecina jego ostry głos. Chyba jest wkurzony.
-Zupełnie przypadkowo wypadłam z balkonu. -ironizuję cicho.
-Dlatego jesteś cała poraniona jakbyś się tarzała we szkle? -pyta sarkastycznie i czuję jak materac obok ugina się pod jego ciężarem. -Chcę wiedzieć wszystko.
-A to nowość. -prycham. -Myślałam że jesteś wszystkowiedzący.
-Nie pogrywaj ze mną Mill. -warczy i chwyta mnie w talii przyciągając do siebie.
-Coś za coś Kali. -mówię i staram się odsunąć. -Powiem ci jeżeli ty...
-Nie Rose. To nie jest czas do negocjacji. Oboje wiemy ze jesteś na przegranej pozycji, nie staraj się nic ugrać bo ci się to po prostu nie uda. -przerywa mi i już po chwili ląduję policzkiem na jego klatce piersiowej.
CZYTASZ
Nawet krok może wywołać lawinę. ✔
RomanceDziewczyna wciśnięta w sam środek Mafijnych porachunków, usilnie próbująca uciec i rozwiązać wszystkie zrzucone na nią problemy. Chłopak, syn bossa stworzony do wielkich rzeczy jednak zamknięty w ramach rutyny. Ona ratuje mu życie i tak zaczyna się...