Przepraszam mordki za spóźnienie i proszę nie bijcie mnie za końcówkę :*
Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
(Perspektywa Rosie)
/Piątek, 13, szkoła w Irvine/
Nie ugięłam się i pomimo że Ian dosłownie robił wszystko by wyciągnąć ze mnie co sobie zaplanowałam ja nic mu nie powiedziałam. A chłopak naprawdę się starał, w pewnym momencie naprawdę miałam ochotę się wygadać bo ten gnojek sprytnie wykorzystywał moją słabość do niego.
Mimo wszystko w końcu udało mi się wbić mu do głowy że albo się uspokoi albo pójdę spać do Mayi. Rano chyba pogodził się z tym że niczego wcześniej się nie dowie a ja w końcu miałam chwilę spokoju.
Wraz z chłopakiem zapakowaliśmy nasze bagaże do mojej kochanej audi i podjechaliśmy również do domu Cartera by stamtąd zabrać jego torbę.
Dzięki czemu teraz jesteśmy już pod szkołą czekając na naszych przyjaciół, gdzie Carter jak to stwierdził w "akcie bohaterstwa" postanowił odpuścić sobie ostatnią lekcję byśmy mogli wyjechać wcześniej.
W to jego "bohaterstwo" nie wierzę ani trochę bo i ja i on dobrze wiemy ze jest to tylko wymówka dzięki której z czystym sercem może sobie odpuścić godzinę polskiego.
Z którego nawiasem mówiąc i tak pewnie by spierdolił, ale Carter i jego zamiłowanie do wagarów to już historia na inną okazję.
Znowu stałam oparta o samochód przed wejściem na dziedziniec, na moim nosie spoczywały ciemne okulary a moją talię oplatała silna dłoń Iana.
Od jakiegoś czasu tak już było, Ian chyba nie do końca świadomie za każdym razem kiedy byliśmy w towarzystwie jakiegokolwiek mężczyzny lub chociażby obcych starał się trzymać mnie najbliżej jak tylko mógł i jasno dawać do zrozumienia że "jestem jego".
Co śmieszniejsze to tyczyło się również Cartera i jego własnego ojca.
To było dość niecodzienne odczucie jednak to "znaczenie terenu" jakoś mi nie przeszkadzało, owszem czasami wręcz irytowało bo czarnowłosy nie znał umiaru i był cholernie zazdrosny jednak dzięki temu czułam się chciana.
Moje prywatne auto na szkolnym parkingu nie zrobiło aż takiej furory jednak sam fakt że nasza dwójka stała przy nim i że zaparkowałam w miejscu niedozwolonym wystarczył byśmy znaleźli się na językach całego dziedzińca.
Z jednej strony rozumiem ludzką ciekawość, jest zapisana w naszej podświadomości i my po prostu nie potrafimy się powstrzymać przed spojrzeniem na coś nowego lub przed dowiedzeniem się nowych rzeczy o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia.
Jednak nie potrafię zrozumieć ludzi którzy bardziej niż na swoim życiu skupiają się na tym co dzieje się u innych. Oczywiście plotkuje każdy jednak ja widzę różnicę między niezobowiązującą pogawędką o drugiej osobie którą znamy a dosłownym wtykaniu nosa w życie drugiej osoby i analizowaniu każdego szczegółu.
Nie jesteśmy pieprzonymi postaciami filmowymi których życie toczy się na ekranie tylko po to by cieszyć oczy innych, nie jesteśmy też gwiazdami o międzynarodowej sławie które dosłownie żyją z tego że się o nich mówi.
To że nie jesteśmy tak przeciętni jak inni nie znaczy że możemy być głównym tematem rozmów toczonych przez osoby których nawet dobrze nie widzieliśmy. Mafia to biznes podziemi a nie pieprzona telenowela którą oglądają miliony osób.
Z rozmyślań wyrywa mnie Ian który łaskotając mnie w tali powraca mnie do żywych.
Momentalnie zauważam firmowy uśmieszek Cartera który z kurtką przewieszoną przez ramię idzie w naszą stronę. Jego dłoń ponownie jest spleciona z palcami mojej przyjaciółki która nieśmiało się uśmiecha i macha w naszą stronę.
CZYTASZ
Nawet krok może wywołać lawinę. ✔
RomansaDziewczyna wciśnięta w sam środek Mafijnych porachunków, usilnie próbująca uciec i rozwiązać wszystkie zrzucone na nią problemy. Chłopak, syn bossa stworzony do wielkich rzeczy jednak zamknięty w ramach rutyny. Ona ratuje mu życie i tak zaczyna się...