~62~ Jak to mówią nadzieja umiera ostatnia nie? Moja właśnie kona...

207 18 4
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

(Perspektywa Rosie)

/Środowy poranek, pokój Rose/

Kolacja u rodziców Iana przebiegła o dziwo dobrze, poruszyliśmy kilka trudnych tematów jednak nie naciskali i pozwolili mi powiedzieć to na co byłam gotowa. W pewnym sensie pozwolili mi również poczuć bezpieczeństwo w ich towarzystwie.

Cieszyłam się z takiego obrotu spraw, poznałam naprawdę wspaniałych ludzi i szczerze mówiąc zazdrościłam Ianowi i Mayi. Mają wspaniałych, kochających, opiekuńczych i troskliwych  rodziców którzy zawsze mają dla nich czas.

Ja również zostałam przez nich przyjęta naprawdę ciepło co tylko utwierdza mnie w tym jakimi świetnymi i życzliwymi ludźmi są.

Dodatkowo kilka lampek naprawdę dobrego wina pozwoliło mi trochę się rozluźnić przez co rozmowa kleiła się do późnego wieczora.

Wróciliśmy do domu odwiezieni przez kierowcę w środku nocy przez co już kilkanaście minut później leżeliśmy w łóżku czekając aż zmorzy nas sen.

Leżąc tak wtulona w chłopaka który stał się dla mnie całym światem pomyślałam że oddałabym wszystko za jego szczęście, że dla niego warto spróbować naprawić wszystko i że może to właśnie z jego pomocą udałoby się naprawić też mnie...

***

Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramię.

-Skarbie. -cichy głos chłopaka dotarł do moich uszu. -Muszę wyjść na kilka godzin.

Mozolnie budziłam się do życia.

-Która godzina? -spytałam.

-Za kilka minut będzie dziewiąta rano. -odpowiedział na moje słowa odgarniając włosy z mojego czoła.

-A gdzie musisz iść? -zadałam kolejne pytanie ledwo kontaktując.

-Muszę pomóc ojcu, nad ranem zaatakowano kilka naszych magazynów i dwa transporty które miały wyjechać z miasta o świcie. Ojciec nie poradzi sobie sam, ale nie martw się idź dalej spać. Jestem pewny że nim się zorientujesz ja będę już znowu przy tobie.

Chłopak nachyla się nade mną i lekko całuje moje czoło.

-Okey. -mruknęłam sennie. -Jeśli będzie się coś dziać to dzwoń, powodzenia. -powiedziałam półszeptem.

-Dobrze, zadzwonię gdyby się przeciągało.

Złożył krótki pocałunek na moich ustach, później słyszałam jak zamyka drzwi oraz odgłos silnika kiedy odjeżdżał podstawionym autem.

Obróciłam się na drugi bok chcąc ponownie zasnąć jednak nawet wdychanie pozostawionego na poduszkach zapachu Iana nie pomogło. Za bardzo chciało mi się pić bym znowu zasnęła.

Mozolnie uniosłam się z pościeli i ruszyłam na dół. W kuchni odnalazłam szklankę i nalałam do niej mleka nie trudząc się jego podgrzewaniem, usiadłam przy kuchennym stole i spokojnie piłam. Doskonale wiedziałam że gdybym zabrała szklankę na górę to nie wróciłaby na dół tak szybko jak powinna.

Taka już byłam, wiedziałam o wielu swoich złych nawykach a jednak nic z nimi nie zrobiłam. Kiedy byłam mała robiłam to specjalnie, nie sprzątałam po sobie mając nawiną dziecinną nadzieje że kiedy będę to robić rodzice się tym zainteresują i może będą ze mną rozmawiać by chociażby na mnie za to nakrzyczeć. 

Teraz jestem kilka lat starsza i  mądrzejsza. Wiem że jeśli ktoś ma wyjebane to nie ważne jak byś się starała on nadal będzie miał cię gdzieś, oczy tej osoby otworzą się dopiero w chwili w której ty będziesz sobą i wejdziesz wyżej niż ci którzy kiedyś mieli cię za powietrze.

Nawet krok może wywołać lawinę. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz