Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
(Perspektywa Iana)
/Rezydencja Withmorów, 10 rano/
Zbiegając po schodach musiałem się na chwilę zatrzymać bo przed oczami pojawiły mi się mroczki a w głowie delikatnie wirowało. Ostatnie kilka dni spędzałem w większości obserwując i będąc przy Rosie.
Liczyłem że w końcu zobaczę u niej jakąś reakcje, praktycznie nie wychodziłem z pokoju i teraz widać tego skutki.
Odczekałem chwilę i szybkim krokiem ruszyłem dalej jak burza wpadając do gabinetu ojca.
Dante siedział za biurkiem przeglądając dokumenty, on również nie wyglądał zbyt dobrze. Tak naprawdę ta sytuacja miała wpływ na nas wszystkich, żadne z nas nie było w formie.
Maya do względnie normalnego funkcjonowania potrzebowała leków na uspokojenie i bliskości Cartera.
Szczerze mówiąc w pewnym sensie zazdrościłem jej że mogli się cieszyć sobą.
Odrzuciłem od siebie te myśli wracając na ziemię i do tego co wcześniej zamierzałem zrobić.
Ojciec już na mnie patrzył, a raczej przyglądał mi się nie rozumiejąc co się właśnie stało.
A ja po prostu załapałem zawiechę.
-Ile mam czasu? -spytałem bez pardonu ojca.
Mężczyzna wydawał się nieźle zaskoczony, obdarzył mnie nawet bardziej podejrzliwym wzrokiem niż wcześniej.
-Matka ci powiedziała? -spytał nieco zmartwiony.
-Nie o to pytałem. Za ile będzie tutaj Lito? -ponowiłem pytanie patrząc mu w oczy.
Najwyraźniej zrozumiał że to nie żarty i że tutaj nie ma czasu na przeciąganie.
-Kiedy zadzwoniłem Lito wraz z Casparem akurat byli na akcji, jakieś interesy nie dociekałem. -odpowiedział poprawiając dokumenty na biurku. -Będą tu najdalej za godzinę Ian.
Nie odpowiedziałem, pokiwałem mu głową dając do zrozumienia że zrozumiałem i po prostu wyszedłem.
Miałem mniej niż godzinę na pożegnanie się z nią. W dodatku świadomość tego że nie wiem kiedy zobaczę ją następnym razem dosłownie mnie dobijała, bo jeśli Lito ją stąd zabierze to bardziej niż pewne że zbyt szybko Rosie nie wróci.
To była sytuacja której bałem się najbardziej, że po tym jak wreszcie stała się moją dziewczyną ja ją stracę.
Wchodząc do pokoju od razu dostrzegłem skuloną postać dziewczyny.
Bałem się że to nas rozdzieli na dobre, że jeśli Platyna zabierze ją ode mnie to ona zapomni szczególnie że nim dziewczyna się pozbiera może minąć dużo czasu.
Zamiast do łóżka po jej stronie ja skierowałem się do swojej szafki nocnej przykucając przy niej.
Wysuwając szufladę zastanawiałem się czy to aby na pewno dobry pomysł jednak powolnie wrzuciłem wszystkie niepotrzebne szpargały w końcu docierając do schowanego na samym końcu pudełka.
Przysiadłem na łóżku wraz z prostokątną, drewnianą skrzyneczką. Pierwsze co rzucało się w oczy po podniesieniu wieka to zdjęcie Które przedstawiało moją matkę w dniu ślubu. W brązowe włosy nadal miała wpięty welon jednak był on już zarzucony do tyłu.
Zdjęcie ukazywało ją tylko do połowy ale świetnie eksponowało koronkowy gorset sukni ślubnej. Wyglądała olśniewająco a w dzieciństwie wpatrywałem się w to zdjęcie co noc.
CZYTASZ
Nawet krok może wywołać lawinę. ✔
Roman d'amourDziewczyna wciśnięta w sam środek Mafijnych porachunków, usilnie próbująca uciec i rozwiązać wszystkie zrzucone na nią problemy. Chłopak, syn bossa stworzony do wielkich rzeczy jednak zamknięty w ramach rutyny. Ona ratuje mu życie i tak zaczyna się...