~67~ Co jest... Cudem, dosłownym cudem.

207 17 60
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

(Perspektywa Rosie)

/Piwnica w rezydencji Trevorów/

-Tak właściwie to ile ja już tu jestem? -pytam po naprawdę długiej ciszy. -Jaki jest dzisiaj dzień? Która godzina?

I przede wszystkim ile czasu mi zostało do wyścigu? Tego pytania już nie zadałam na głos, pojawiło się ono tylko w mojej głowie. Wiedziałam że prędzej czy później i tak się to stanie, Kalijusz przyjdzie siłą mnie stąd wyciągnie i publicznie poniży.

Więc chyba wolę się na to jakkolwiek przygotować, nastawić się i pogodzić z tym co nadejdzie. Chociaż czy z czymś takim da się pogodzić?

-Jest piątek. -mówi sucho mężczyzna. -Dokładnie szesnasta pięćdziesiąt cztery. -dodaje po chwili chrząkając.

-A wiesz może na którą planują jutrzejszy wyścig? -pytam z nadzieją.

-Osiemnasta. -odpowiada.

-Czyli zostało mi dwadzieścia pięć godzin i jakieś sześć minut. Po tym czasie stracę honor, przyjaciół a może i nawet życie. 

Nie planowałam powiedzieć tego na głos ale sądząc po tym ze Neville na wydźwięk moich słów niespokojnie się poruszył musiałam to zrobić.

-Dlaczego od razu zakładasz najgorsze? -pyta mnie.

-Jestem pesymistką. -odpowiadam bez zastanowienia. -Poza tym spójrz na moją sytuacje. Jestem zamknięta w podziemiach domu do którego ciężko wejść żywym, nie mówiąc nawet o tym by takowym stąd wyjść.

Wzdycham i unoszę się z pozycji leżącej siadając po turecku.

-Na jutro jest zaplanowana moja egzekucja... -kontynuuje.

-Diabeł chcę cię żywej! -wtrąca się Neville.

Na moje usta mimowolnie wpływa półuśmiech.

-Tak czy siak moje dni są policzone, choćbym była pieprzonym zbawicielem świata to moje szansę na wyjście cało z rąk Trvorów oraz Diabła są równe szansie na spotkanie malucha na wyścigach.

Mówię sarkastycznie i posyłam mu uśmiech, znaczy myślę że posyłam mu uśmiech bo szczerze mówiąc to nie wiem czy siedzę tak że jestem skierowana twarzą w jego stronę czy może jednak w ścianę.

-To nie jest niemożliwe Rosie, wystarczy że wytrwasz jutrzejszy dzień. Naprawdę, przetrwasz spotkanie z Kalijuszem i całe upokorzenie to później będzie już z górki, jeśli szczerze porozmawiasz z Diabłem to przeżyjesz. Jestem pewny że cię wysłucha on wcale nie jest taki zły, poza tym Platyny się za tobą wstawią. -mężczyzna wpada w słowotok.

-Neville. -staram się go uspokoić. 

-Mówię poważnie, jeśli dobrze rozegrasz tą rozmowę to możesz wyjść z tego w naprawdę dobrym stanie.

-Przestań. -mówię twardo.

-Ale ja mówię poważnie Rosie. Możesz to zrobić. -zapewnia mnie.

-Nie bądź głupi! -unoszę głos. -Po naszym ostatnim spotkaniu, miałam złamany nos, pękniętą kość udową i przez tydzień nie mogłam nawet swobodnie się poruszać! Naprawdę myślisz że Diabeł będzie chciał ze mną rozmawiać?

Pytam retorycznie lekko zachwianym głosem.

-Na pewno po tym jak pobił mnie do nieprzytomności będziemy sobie plotkować przy kawie i ciastku. -ironizuje. -To nie jest historia z happy endem to pieprzona mafia.

Nawet krok może wywołać lawinę. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz