~91~ Upadłam na kolana krzycząc i zdzierając sobie gardło...

157 12 7
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

(Perspektywa Rosie)

/Środa, 8 rano, szkolny parking/

Wczoraj długo przeżywałam rozmowę z Ianem, miałam wrażenie że równocześnie powiedziałam zbyt mało i za dużo. To było tak cholernie pokręcone, świadoma ze nie powinnam z nim rozmawiać i że mam do niego cholerny żal oddawałam pocałunki.

Nie wiedziałam co mam z tym zrobić, po tym jak zatraciłam się w naszej bliskości musiałam go wyrzucić z auta. Ponieważ ja doskonale zdawałam sobie sprawę z tego że gdyby został to koniec końców wyciągnąłby ze mnie wszystko.

Powiedziałabym że między mną a Markusem jest jakiś pokręcony związek i że chce się czegoś o tym dowiedzieć od jego młodszego brata który prawie skatował mnie na jego oczach? Nie zapomnijmy jeszcze że mam zamiar porozmawiać z facetem który jeszcze kilka tygodni temu chciał mnie zabić i który zlecił moje porwanie.

Ian na pewno pałałby optymizmem i poklepał po plecach życząc powodzenia z uśmiechem na twarzy,

Dlatego wyrzuciłam go z samochodu nim usłyszał coś co popchnęłoby go do działania.  Z bolącym sercem, mętlikiem w głowie i niepewnością która ogarniała całe moje ciało kazałam mu wyjść.

Z tego samego powodu dzisiaj siedziałam w aucie bojąc się że zobaczę go gdzieś na parkingu, że on, Maya lub Carter przyjdą tu by porozmawiać.

Jednak nie mogłam nie przyjechać. Zostały mi dwa może trzy dni do spotkania z Diabłem, do konfrontacji z nim, Trevorami i chuj wie czym jeszcze.

Więc musiałam chociaż spróbować spotkać się z Kalijuszem, bo to właśnie on był jedyną opcją jaką miałam. To co może mi powiedzieć pozostawało jedyną rzeczą jakiej mogłam się trzymać. Było jedyną opcją jaką mogłam choć w najmniejszym stopniu poznać.

Pieprzony szatański pomiot był jedynym kluczem do całej układanki jaki potrafiłam odszukać.

I właśnie z tego powodu w lusterku wpatrywałam się w każdy wjeżdżający na parking samochód, dlatego skanowałam wzrokiem każdego ucznia który mijał moje auto. Znosiłam ciekawski wzrok wszystkich tych ludzi i pogardliwe spojrzenia nauczycieli.

Miałam dosyć, chciałam spokoju ale nie miałam wyjścia. Straciłam możliwość powrotu do domu, nie miałam mojej bezpiecznej przestrzeni i nawet moja idiotyczna psychika nie pozwalała mi na wytchnienie.

Noc z wtorku na środę jedynie to potwierdzała. Leżałam w hotelowym łóżku tępo patrząc w sufit, zamykałam oczy za każdym razem kiedy słyszałam jak Neville podchodził i otwierał drzwi do mojego pokoju by sprawdzić co u mnie.

Nie miałam ochoty na puste słowa pociechy, a sytuacja z Ianem skutecznie odganiała sen.

Wydaje mi się że przez pół popołudnia i całą noc którą przeleżałam w białej pościeli jedyny sen w jaki dane mi było zapaść to kilkusekundowe może kilkuminutowe drzemki po których i tak znowu otwierałam oczy z przyspieszonym oddechem.

Nagle przed wejściem do szkoły mignęły mi delikatnie przydługie blond włosy, chudy i dość wysoki chłopak poprawił je przeczesując kosmyki palcami kiedy z cwanym uśmieszkiem trzymał drzwi dla jakiejś dziewczyny.

Prychnęłam pod nosem na zachowanie Kalijusza mimo iż wiedziałam jaki jest. Lubił kobiety a raczej lubił wyzwania, podobało mu się to jak jedna po drugiej zdobywał kolejne dziewczyny. Zupełnie tak jak i mnie na początku.

Maska którą nosił była nadzwyczaj wypracowana, zwodził wszystkich i udawało mu się to bez najmniejszego problemu.

Nie umknęło mojej uwadze jak ukradkiem zerknął przez ramię na mój samochód. Ja wiedziałam ze mnie widzi i on wiedział że ja obserwuję go.

Nawet krok może wywołać lawinę. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz