Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
(Perspektywa Rose)
Tak jak przepuszczałam również tej nocy śniłam już aż nadto znany mi koszmar, znowu widziałam pozbawione kolorów zimne ciało chłopaka i to jak powolnie ostatnie iskierki życia go opuszczają.
Ale tym razem chłopak z wypadku nie wydawał się już aż tak obcy, tym razem w chłopaku którego wyciągnęłam z doszczętnie zniszczonego samochodu widziałam brata swojej najlepszej przyjaciółki.
Jak zwykle w chwili w której zaczęłam sobie ścierać gardło krzycząc na odjeżdżającą karetkę mój sen w ułamku sekundy zniknął a ja obudziłam się we własnym łóżku krzycząc na całe gardło.
Działo się tak od codziennie przez ostatnie cztery noce.
Jedyne co dobre w tym wszystkim to fakt iż dość szybko udało mi się zasnąć.
Rano jak codziennie obudziłam się tak nie wyspana że dodatkowe trzy minuty zmieniły się w prawię pół godziny a to niepozorne pół godziny przeważyło na tym że w domu zdążyłam jedynie się ubrać i zapakować zeszyty.
Jednak mimo to w czasie mojej ekspresowej porannej toalety zdążyłam zarejestrować dość spory fioletowo niebieski siniak na mojej twarzy, pamiątka po jebanym gburze Markusie.
Przez tego typa nie dosyć że będę miała o tym pogadankę z Mayą to jeszcze znając mnie i moje wielkie szczęście Bracia Platyna również tego nie przeoczą, po prostu zajebiście.
Z domu wybiegłam jak burza mając nikłe nadzieje na to że zdążę na lekcje która zaczynała się już za niecałe piętnaście minut.
Tym razem nawet nie starałam się jechać w miarę wolno lub względnie przepisowo, jechałam sto na godzinę w terenie zabudowanym i nie zwracałam uwagi na żadne z karcących spojrzeń innych kierowców.
Do szkoły dotarłam jakoś minutę przed czasem i jedyne na czym się skupiałam kiedy biegłam przez dziedziniec i korytarze to upewnienie się ze kaptur trzyma się na mojej głowie. Ludzie gapili się na mnie jak na kosmitkę ale w tamtym momencie obchodziło mnie coś zupełni innego.
Tak, łudziłam się że ten właśnie kaptur uchroni mnie i mojego siniaka przed wnikliwym spojrzeniem Mayi.
Pierwszy krok w klasie postawiłam równo z dzwonkiem i oj uwierzcie mi miałam ochotę skakać ze szczęścia po tym jak zauważyłam że to jedna z tych klas w której ławki są pojedyncze.
W ekspresowym tempie przytuliłam na powitanie czarnowłosą w taki sposób by policzek ukryć za jej ramieniem i zajęłam miejsce w ławce przed dziewczyną.
Całe czterdzieści pięć minut męczarni siedziałam z głową pochyloną w dół nieudolnie starając się jednocześnie skupić na lekcji i zignorować wypalające w moich plecach dziurę spojrzenie Mayi.
Po lekcji jak poparzona wybiegłam z sali w chwili w której reszta jeszcze zbierała swoje szpargały.
Od razu skierowałam się za szkołę, bo niestety mam taką przypadłość że kiedy się denerwuję to straszliwie chcę mi się palić.
Niestety jak już wszyscy zdążyli zauważyć ja i szczęście jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami przez co z tyłu zastałam Emila oraz grupę jego przydupasów.
Stanęłam sobie grzecznie z boku i dosłownie modliłam się aby nikt z nich mnie nie zauważył, w spokoju odpaliłam papierosa i wciągnęłam do płuc nikotynę.
Tak w sumie to naprawdę pokręcone że tak upragniony spokój daje nam coś co tak naprawdę nas zabija.
W tej chwili potrzebowałam odstresowania a jako że w moim życiu jak do tej pory znalazłam tylko dwie rzeczy które mi na to pozwalały to skorzystałam z tej którą mogłam mieć od zaraz.
CZYTASZ
Nawet krok może wywołać lawinę. ✔
RomanceDziewczyna wciśnięta w sam środek Mafijnych porachunków, usilnie próbująca uciec i rozwiązać wszystkie zrzucone na nią problemy. Chłopak, syn bossa stworzony do wielkich rzeczy jednak zamknięty w ramach rutyny. Ona ratuje mu życie i tak zaczyna się...