~71~ Mówiłam ci już że jesteś okrutny?

205 18 55
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

(Perspektywa Rosie)

/Kilka godzin przed wyścigiem/

Chyba się budzę...

Powolnie zaczynają do mnie docierać bodźce z otoczenia a ja jeszcze nie potrafię ich w pełni rozpoznać.

Słyszę krzyki, ktoś się kłóci i robi to zdecydowanie zbyt głośno. Co najmniej dwie osoby drą się w niebogłosy nad moją głową która aktualnie dosłownie pęka.

Staram się zrozumieć co jest tematem tej pieprzonej kłótni ale cholera nie potrafię nic wyłapać, nie mogę zrozumieć żadnego słowa jakie wypowiadają.

Jak na razie docierają do mnie jedynie strzępki dźwięków i zlepki literek których nijak nie potrafię złożyć w słowo.

Cholera dlaczego mnie tak kurwa boli głowa?!

Powolnie unoszę dłoń i opuszkami zimnych jak lód palców dotkam swojej skroni, momentalnie po moim ciele przechodzi okropny dreszcz a z moich ust wydobywa się jęk.

W sekundę kłótnia doszczętnie milknie, a cisza jaka wypełnia pomieszczenie dosłownie zaczyna mi piszczeć w uszach.

Dopiero po chwili pokój echem wypełniają czyjeś kroki, ktoś się do mnie zbliża.

Na moim czole ląduje czyjaś ręka, a moja dłoń zostaje zgarnięta w uścisk.

-Wreszcie się obudziłaś! -jak przez mgłę dociera do mnie głos mężczyzny.

-Ile spałam? -sapię mocniej zaciskając oczy.

-Dwanaście godzin. -momentalnie otwieram oczy z przerażenia.

-Co?! -niemal krzyczę przez co znowu czuje ostry ból głowy.

-Za cztery godziny zacznie się wyścig droga Rosie. -mówi opiekuńczym i zmartwionym głosem mężczyzna który właśnie się nade mną pochyla.

Jasno niebieskie oczy z troską skanują moją twarz a brązowe włosy opadają mu na czoło. 

-Dobrze się czujesz droga Rosie? -pyta.

Droga Rosie? Zaraz tylko jedna osoba tak do mnie mówi... Neville!

-Dziwnie, naprawdę dziwnie... -stwierdzam szczerze. -Co się stało? -zadaje kolejne kluczowe pytanie.

-Po tym jak odzyskałem świadomość wbiegłem do twojej celi i odciągnąłem od ciebie Markusa. Wywiązała się między nami szarpanina a ty zemdlałaś, upadając uderzyłaś się w głowę i do teraz nie mogliśmy cię dobudzić.

Tłumaczy mi mężczyzna a ja układam sobie to wszystko w głowie.

-Dasz radę wziąć prysznic i się przebrać? -pyta. -Wiesz powinnaś się przygotować, bez urazy ale nie wyglądasz zbyt dobrze.

Na jego twarzy momentalnie wykwita mały uroczy uśmieszek.

-Tak. -szepczę kiwając głową.

Mężczyzna momentalnie unosi się i chwytając mnie za ramię ostrożnie pomaga wstać.

Robimy kilka kroków i stajemy twarzą w twarz z dwójką niestety dobrze mi znanych mężczyzn.

Kalijusz na mój widok uśmiecha się w ten swój obleśny sposób, jego blond włosy nadal są krótko przycięte i wygolone po bokach a niebieskie oczy patrzą na mnie z tą pieprzoną wyższością.

Markus natomiast spogląda na mnie jak na najgorsze ścierwo tego świata, zgolony na krótkiego jeżyka i z jak zwykle wkurwionym wyrazem twarzy.

-A wy gdzie? -pyta z wyrzutem starszy z braci.

Nawet krok może wywołać lawinę. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz