Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
(Perspektywa Rose)
Po moim ciele rozchodziła się niewyobrażalna rozkosz, na szyi czułam gęsią skórkę ale nie wiedziałam czy to za sprawą ciepłych palców którymi gładził mój kark Ian jednocześnie kciukami zataczając małe kółeczka na mojej skórze czy może to zasługa samego pocałunku. Ale śmiało mogę stwierdzić że to uczucie zawitało w moim życiu po raz pierwszy i od razu zajęło numer jeden na mojej liście ulubionych. Miałam wrażenie że zatracam się w tym do tego stopnia że za nic w świecie nie chciałam tego przerywać.
W pewnym momencie czułam że nogi robią mi się jak z waty, chłopak najwyraźniej to wyczuł bo jedna z jego rąk zsunęła się z mojego karku i sunąc po moim ramieniu dotarła do tali tylko po to by zacisnąć się na biodrze i nie pozwolić mi upaść.
Jednak moment w którym duża i ciepła dłoń przejechała po tali sprowadził mnie na ziemię, Kali zawsze mnie tak trzymał. Za każdym razem to właśnie tam mnie łapał, ale nigdy nie czułam czegoś takiego nie było iskierek ani gęsiej skórki nie było nawet mrowienia, po prostu mnie trzymał. Teraz było zupełnie inaczej... Bo to do cholery nie był mój kurwa chłopak! Właśnie stałam na trybunach toru w objęciach najlepszego przyjaciela mojego chłopaka! Co gorsza to ja to zaczęłam, to ja go pocałowałam! Ale najgorsze było to że tak cholernie mi się to podobało...
Tak strasznie chciałam tego pocałunku ale wiedziałam że nie mogę... Z całych sił próbowałam się przekonać że tego nie chcę bo nie powinnam tego chcieć ale moja psychika nie dawała za wygraną. Pod powiekami poczułam zbierające się łzy a w tym samym czasie nadal rozkoszowałam się przyjemnością jaką dawały mi usta Iana. Kiedy poczułam że znowu zaczyna mi brakować powietrza stwierdziłam ze to jest moja szansa. Muszę to wykorzystać bo inaczej nie powstrzymam się wcale, odsunęłam się od chłopaka czując jak każdy skrawek mojego ciała chce tam wrócić. Jednak teraz mój mózg miał przewagę nad pożądaniem.
Ręka czarnowłosego mocniej zacisnęła się na moim biodrze chcąc znowu mnie przyciągnąć, momentalnie wyplątałam dłonie z jego włosów a jego druga ręka momentalnie znalazła się również na moim biodrze. A ten dotyk wywołał we mnie dreszcze, szybko zepchnęłam jego dłonie z swojego ciała, odruchowo spojrzałam mu w oczy. Patrzył na mnie z zaskoczeniem, nie spodziewał się mojej reakcji ale no cóż ja też się jej nie spodziewałam.
Chłopak znowu chciał położyć dłonie na moich policzkach ale ja zrobiłam dwa kroki do tyłu. Ian nie rozumiał co się dzieje był zdezorientowany ale w jego oczach dało się też dostrzec iskierki odrzucenia i bólu. Nie chciałam go ranić i już teraz tęskniłam za smakiem jego ust ale nie powinnam była tego robić. Łzy które zebrały się w moich oczach znalazły ujście i właśnie spływały po moich policzkach.
Nie mogłam wytrzymać wytrzymać jego wzroku, więc spuściłam swój i wplątałam ręce we własne włosy ciągnąc za nie najmocniej jak tylko mogłam.
-Rosie co jest? Stało się coś? -zrobił krok w moją stronę.
-To... -zaczęłam się jąkać. -To... to wszystko... Ja... Ty... My? My nie powinniśmy... Przecież... Kurwa mać co ja najlepszego zrobiłam. -ostatnie zdanie wyszeptałam już praktycznie sama do siebie.
-Rose... -Już prawie zamknął mnie w swoim uścisku.
Przez te kilka chwil poczułam jakby cały alkohol ze mnie zszedł, jakbym w kilkanaście sekund stała się zupełnie trzeźwa. Mroczki przed oczami zupełnie zniknęły a obraz rozmywał mi się już nie przez alkohol a przez łzy. Zaczęłam się panicznie wycofywać moje własne ciało mnie zdradzało, czułam że chce zostać wtulić się w chłopaka i nigdy więcej nie odchodzić jednak mój umysł który właśnie na najwyższych obrotach przetwarzał wszystko co się stało mi na to nie pozwalał. Ostatni raz spojrzałam na chłopaka oczami pełnymi łez po czym odwróciłam się i na drżących nogach po prostu uciekłam. Biegłam od razu w stronę parkingu nie zatrzymując się nawet na chwilę.
CZYTASZ
Nawet krok może wywołać lawinę. ✔
RomanceDziewczyna wciśnięta w sam środek Mafijnych porachunków, usilnie próbująca uciec i rozwiązać wszystkie zrzucone na nią problemy. Chłopak, syn bossa stworzony do wielkich rzeczy jednak zamknięty w ramach rutyny. Ona ratuje mu życie i tak zaczyna się...