~77~ Jednorazowa sytuacja!

234 17 263
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

(Perspektywa Rosie)

/Oceanside, 9:30/

Nie wiem ile siedzieliśmy po prostu się w siebie wpatrując, pielęgniarka ze śniadaniem i zastrzykiem wyszła już jakiś czas temu a my wróciliśmy do tego samego stanu.

Chyba nie mogłam się po prostu na niego napatrzeć.

Ian od samego początku wywarł na mnie cholernie duże wrażenie, cały czas coś mnie do niego ciągnęło ale nie w złym tego słowa znaczeniu. Dla mnie to było coś dobrego bo kiedy on był obok ja czułam dziwne poczucie bezpieczeństwa.

Odczuwałam jakąś dziwną aurę którą chłopak roztaczał, dziwne nie odparte ciepło od którego dosłownie się uzależniłam.

Kiedy patrzyłam mu w oczy nie było nic poza nim, kiedy siedziałam mu na kolanach miałam wrażenie że jestem we właściwym miejscu a w chwili w której zamykał mnie w swoich ramionach ja czułam się bezpiecznie.

On był i jest moim cholernym domem.

-Pielęgniarka mówiła że po morfinie będziesz ospała i wkrótce zaśniesz a ty wydajesz się nie do ruszenia. Twardo się we mnie wpatrujesz. -Ian zagaja rozmowę.

Uśmiecham się blado na sam wydźwięk jego głosu. Owszem odczuwałam działanie silnego leku i czułam że moje oczy chciałyby się zamknąć jednak ja na to nie pozwalałam.

-Boje się że jak zamknę oczy to znikniesz, że więcej cię nie zobaczę. -przyznaję cicho.

Leżałam na boku z dłonią pod brodom kiedy on siedział na fotelu który wcześniej zajmował Vincent.

-Nie masz się czego bać, jestem i będę tutaj. Później po południu przyjdzie też reszta.

-Czyli kto? -niemalże od razu zapaliła mi się lampeczka.

-Moi rodzice, Maya i Carter.

Odetchnęłam z ulgą a na moją twarz wpłynął ogromny uśmiech.

Cieszyłam się ze ich zobaczę, Mayi i Cartera nie widziałam tak dawno a samych rodziców rodzeństwa znałam jedynie z opowieści bo oficjalnie poznałam ich już po swojej stracie.

-Prześpij się trochę. -zachęcił mnie czarnowłosy z uśmiechem. -Naprawdę dobrze ci to zrobi. -przekonywał mnie.

Twardo pokręciłam głową nadal nie zamykając oczu.

-Musisz być takim uparciuchem? -spytał z udawanym oburzeniem.

-Taka moja natura panie gwiazdo. -odpowiedziałam.

-Co mam zrobić żebyś poszła spać?

Momentalnie na mojej twarzy wykwita szatański uśmieszek.

-Połóż się ze mną. -mówię kompletnie szczerze. -Wtedy będę miała pewność że nie odejdziesz.

Usiadłam na łóżku uważnie obserwując jego poczynania, dłuższą chwilę przyglądał mi się jakby analizował czy aby na pewno jest to dobry pomysł jednak w końcu wstaje z miejsca i zdejmując przez głowę bluzę podchodzi bliżej.

Odsuwam się na jedną stronę łóżka a on poprawia białą koszulkę, unoszę delikatnie kołdrę patrząc na niego wyczekująco.

W końcu usiadł obok i gestem zachęcił bym się do niego przytuliła co oczywiście ochoczo zrobiłam.

Chłopak okrył nas białą kołdrą i mocno objął mnie ramieniem na wysokości brzucha.

I wtedy to poczułam, coś o czym  nie miałam pojęcia ale tak bardzo mi tego brakowało.

Nawet krok może wywołać lawinę. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz