Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
(Perspektywa Rosie)
/Posiadłość Withmorów, 15, poniedziałek/
W sumie mimo iż zostałam postawiona przed decyzją dokonaną to zdążyłam się już z tym w pewnym sensie pogodzić.
Owszem nadal nie potrafiłam się tu odnaleźć jednak leżąc na łóżku Iana w pościeli pachnącej nim i ze świadomością ze jakaś część jego garderoby jest teraz zapełniona moimi ubraniami dotarło do mnie ze już naprawdę nie ma odwrotu i zamieszkam na jakiś czas z jego rodziną.
Sam chłopak dał mi czas na zadomowienie się w jego przestrzeni tłumacząc ze on pójdzie do gabinetu ojca sprawdzić jak ten sobie radzi.
Prawdę mówiąc już jakiś czas temu skończyłam robić wszystko co miałam zrobić, kosmetyki ubrania i to co uważał za przydatne czarnowłosy leżało już na swoich nowych miejscach a ja bezczynnie leżałam.
W pewnym momencie drzwi do pokoju się otworzyły a w nich dostrzegłam tą burze czarnych włosów.
-Chcesz jechać ze mną po Mayę? -spytał kiedy uniosłam głowę.
Moje oczy chyba się zaświeciły bo nim zdążyłam podnieść się z materaca ten już się zaśmiał.
-A dasz mi poprowadzić? -spytałam z nadzieją kiedy nakładałam na stopy czarne trampki. -Proszę... -jęknęłam widząc ze nie jest zbyt przekonany co do tego pomysłu.
Spojrzałam w lustro dostrzegając czarne rurki z dziurami na kolanach oraz równie czarną bluzę z białym napisem. Jest dobrze, włosy tez nie wyglądały najgorzej a na makijaż miałam wyjebane.
-Niedawno zrobiłam sobie kolejny zastrzyk, obiecuje ze będę uważać. -złożyłam dłonie jak do modlitwy.
Chłopak ruszył korytarzem a ja grzecznie szłam krok za nim. Po drodze chwyciłam jeszcze ciemne okulary które włożyłam we włosy.
-Co mam zrobić żebyś się zgodził? -spytałam kiedy chłopak szukał odpowiednich kluczyków w szufladzie stojącej przy drzwiach.
Na twarz chłopaka wpłynął cwany uśmieszek a ja nie wiedziałam czy powinnam się z tego cieszyć czy wręcz przeciwnie bać.
Odwrócił się do mnie przodem i chwytając moje biodra przyciągnął mnie do siebie.
-Na pewno będziesz grzeczna? -spytał.
Energicznie pokiwałam głową na tak równocześnie splatając palce na jego karku.
-Rosie dwa dni temu dosłownie umarłaś, naprawdę nawet po czymś takim nie odpuścisz?
Zadał kolejne pytanie tym razem już bardziej zmartwiony.
Uniosłam się na palcach i złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
-On tylko mnie trochę poobijał Ian, lekarze zatamowali krwotok wewnętrzny i wszystko jest już dobrze. Poza tym ja nawet nie czuje żadnego bólu.
Wytłumaczyłam mu szeroko się uśmiechając. Podarowałam mu kolejnego buziaka i odsunęłam się nieznacznie czekając na mam nadzieje zadowalającą mnie odpowiedź.
Wahał się i widziałam to gołym okiem, z jednej strony chciał się zgodzić a z drugiej miał w głowie to wszystko co działo się w sobotę.
-To nie było ani tylko ani trochę Rosie. -stwierdził poważnie.
-No proszę. -naprawdę żałuje teraz ze nie potrafię zrobić tej słodkiej miny szczeniaczka którą serwuje nam Mays kiedy coś chce.
-Dobrze, ale masz jechać ostrożnie i w razie czego od razu się zamieniany. Rozumiesz?
CZYTASZ
Nawet krok może wywołać lawinę. ✔
RomanceDziewczyna wciśnięta w sam środek Mafijnych porachunków, usilnie próbująca uciec i rozwiązać wszystkie zrzucone na nią problemy. Chłopak, syn bossa stworzony do wielkich rzeczy jednak zamknięty w ramach rutyny. Ona ratuje mu życie i tak zaczyna się...