~95~ Jesteś dość paskudny jak na twarz całego przedsięwzięcia.

162 9 6
                                    

(Perspektywa Rosie)

-Poza tym Diabeł, naprawdę myślisz że to ty pogodzisz cztery Mafie które od pokoleń ze sobą rywalizują? Przykro mi ale zejdź na ziemię żadne z nas nawet gdybyś proponował gwiazdy wprost z nieba nie zgodzi się na coś tak absurdalnego.

Powiedziałam z uśmiechem delikatnie kręcąc głową na boki.

-Trochę wiary droga Rosie.

Zaśmiałam się głośno, tylko po to by sekundy później być w pełni poważną.

-Jako... Lojalny członek zorganizowanej grupy przestępczej potocznie nazywanej Mafią publicznie oświadczam że wolę umrzeć niż zawrzeć jakiekolwiek porozumienie z kreaturą człowieka, Markusem Trevorem.

Powiedziałam głośno i wyraźnie nawet na sekundę nie spuszczając z tonu.

-Ponadto mimo iż nie określam się już mianem prawej ręki Braci Platyna jako ich była przybrana siostra jestem w stanie stwierdzić że oni także nie zechcą wchodzić w żadne bliższe lub dalsze relacje z tym który poszedł w ślady ojca. Byłego burmistrza który stoi za śmiercią ich kuzynki. Fakt że Markus mnie zaatakował również nie przemawia na jego korzyść.

W pomieszczeniu znowu zapanowała głucha cisza, kiedy Diabeł patrzył na mnie z  dziwną mieszanką emocji wypisaną na twarzy. Jednocześnie był zły, poirytowany a także dumny i zaskoczony.

-Wiem że nie powinno się winić ludzi za błędy rodziców jednak Markus jest kimś kto nie tylko powiela błędy ale także sprawia że jego czyny są nawet gorsze.

-Droga Rosie powinnaś nieco przystopować, to ma być rozmowa na poziomie a nie publiczny lincz jednej ze stron.

-Nie? -spytałam udając ze jestem tymi słowami zaszokowana. -A kto jeszcze przed chwilą wywlekał brudy na mnie przy tych wszystkich ludziach? Diable jesteś hipokrytą, uważasz ze możesz bawić się moim kosztem tylko dlatego ze ja nie jestem w stanie powiedzieć nic na ciebie. Bo cię nie znam, bo nie poświęciłam tygodni na szukanie informacji o tobie.

-Skończmy tą dyskusję i zajmijmy się tym co ważne. -uciął niewygodny temat.

A ja uśmiechnęłam się zwycięsko wiedząc że tą kłótnie wygrałam ja.

-Fajnie jest tracić grunt pod nogami? -spytałam.

Kątem oka dostrzegłam wytrzeszczone oczy Nevilla, raczej nie podobała mu się nasza rozmowa i wcale mnie to nie dziwiło. Jako jedyny znał możliwości swojego ojca i wiedział na co go stać.

Ja także miałam świadomość ze to co właśnie robię może się dla mnie źle skończyć, ale w tym momencie niewiele mnie już obchodziło.

-Powiedzmy to sobie szczerze, żadne z nas nie odpuści prawda? Więc przestań mydlić oczy Diabeł i powiedz czego kurwa chcesz?

-Prawdy, chciałem sprawdzić każdego z was. Opowiadałem twoją historię obserwując reakcje każdego z was. I teraz wiem kto jest kim.

-Więc jaki jest werdykt? -spytałam z uśmiechem.

Miałam wrażenie że walczyliśmy o dominacje w tej rozmowie. Każdy z nas próbował przejąć władzę, być nad tym drugim ale jak na razie żadne z nas tego nie potrafiło.

To była kłótnia która wiele nie dawała.

-Julius jest pionkiem który nieco się zagubił. Sprawia wrażenie kogoś kto sam nie wie czego chce, raz jest wybawicielem świata a za chwilę wyrzutkiem. Wydaje się że on sam sobie nie wybaczył, że nie potrafi sobie wybaczyć.

Mimowolnie spojrzałam na bruneta.

-Jestem prawie pewny że nadal jest w tobie trochę zauroczony. -stwierdził Diabeł a ja rozszerzyłam oczy.

Nawet krok może wywołać lawinę. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz