Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
(Perspektywa Mayi)
Nie wiem ile stałam obok brata wpatrując się w rozgwieżdżone za oknem niebo, nie wiem też ile uśmiechniętych gwiazd udało nam się zobaczyć, nie wiem co tak naprawdę dzieje się teraz w moim sercu ani nie wiem co dzieje się z Rose.
Tak naprawdę nie wiem nic.
Było zimno, mimo iż lato było już tak blisko to noce nadal były zimne. Jednak w tamtym momencie ani mi ani Ianowi nie przeszkadzał chłód czy wiatr wiejący prosto w twarz przez otwarte na oścież okno. Wtedy liczył się moment, to ziarnko nadziei kryjące się gdzieś w środku. Fakt iż wierzyliśmy że patrząc w gwiazdy choć trochę zbliżamy się do Rose.
-Zależy ci na niej prawda? -szepnęłam w końcu zabierając głos pierwszy raz od naprawdę długiego czasu.
Cierpliwie czekałam wiedząc że musi przemyśleć to jak chce odpowiedzieć.
-Myśląc o tym w taki sposób słowo ''zależy'' wydaje mi się nie stosowne. -odpowiada. -Wydaje się zbyt płytkie. Wiem że to może wydawać się niedorzeczne, że ona pojawiła się w naszym życiu tak niedawno jednak ona nawet o tym nie wiedząc zrobiła tak wiele.
Mówił wolno a ja rozumiałam co miał na myśli. Nie wiem jakim cudem ale byłam w stanie zrozumieć co chce mi przekazać.
-Wniknęła do mojego życia z szybkością światła ale też rozświetliła je będąc jak moje własne słońce. Tyle że w przeciwieństwie do słońca nie oświetliła ciemnych punktów mojego życia, ona wyłoniła je z mroku pozwalając mi je dostrzec. Wtedy w domu kiedy przyszła do ciebie świadomie zobaczyłem ją po raz pierwszy ale już po pierwszym spojrzeniu wiedziałem że będzie grała naprawdę dużą rolę w moim życiu.
-Wypełniła pustkę. -szepnęłam. -Wierzysz w przeznaczenie Ian?
-Gdybyś spytała o to trzy miesiące temu powiedziałbym że nie. Ale teraz... -milczał chwilę. -Co innego mogło przywołać Rosie do mojego miasta i postawić ją na mojej drodze jak nie przeznaczenie?
-Mam wrażenie że całe szesnaście lat mojego życia czekałam właśnie na nią. -wyznaje cicho. -Jakby była moim przewodnikiem, jakbym czekała tylko na tą chwilę w której weźmie mnie za rękę i nauczy naprawdę żyć. -wyjaśniam.
-To musiało być przeznaczenie. -powiedział. -Rose wpasowała się w życia nas wszystkich tak idealnie.
-Jakby była brakującym płatkiem naszej róży. -dodaję do jego wypowiedzi.
Podczas tej rozmowy żadne z nas nie spojrzało sobie w oczy, żadne nawet się nie ruszyło. To było jakbyśmy nie rozmawiali słowami a sercami.
-Zakochałeś się w niej. -stwierdzam.
-Obawiam się że to słowo też jest zbyt słabe. Nie umiem do końca określić co do niej czuje ale wiem że jej potrzebuje. -wyznaje szczerze.
Kiwam lekko głową niemo potwierdzając jego słowa. Nie wiem co miałabym na to powiedzieć, myślę że słowa i tak byłyby tu zbędne.
Spać położyliśmy się praktycznie nad ranem, zasnęłam wtulona w brata marząc by problemy odeszły jednak wiem że przed nami jest jeszcze naprawdę długa droga.
Czeka nas bardzo długi wyścig, pełen przeszkód i decydujący o naszej śmierci lub życiu. Obyśmy byli jak Rose, bo ona nie przegrywa wyścigów.
(Perspektywa Iana)
/Piątek rano/
Około siódmej rano obudził mnie budzik, wstając na telefonie zastałem wiadomość od Dominika który kazał do siebie przyjechać więc zapewne prześwietlił już tego całego Vincenta i chce się podzielić tym co znalazł.
CZYTASZ
Nawet krok może wywołać lawinę. ✔
Storie d'amoreDziewczyna wciśnięta w sam środek Mafijnych porachunków, usilnie próbująca uciec i rozwiązać wszystkie zrzucone na nią problemy. Chłopak, syn bossa stworzony do wielkich rzeczy jednak zamknięty w ramach rutyny. Ona ratuje mu życie i tak zaczyna się...