~85~ Zasnęłam w swoim domu jednak nadal czując niepokój.

192 11 38
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

(Perspektywa Rosie)

/Czwartek, 15:30, samochód Iana/

W końcu po pięciu pieprzonych godzinach Collins pozwolił mi wypisać się na żądanie, tak więc teraz siedziałam w samochodzie chłopaka jadąc do jego rodzinnego domu.

Dokładnie tego samego w którym do wczoraj czułam się stuprocentowo bezpiecznie, a teraz? Słowa Vincenta zdecydowanie namieszały mi w głowie.

Byłam w pieprzonym punkcie wyjścia znowu nie wiedząc komu powinnam ufać, bo jak się okazuje każdy w moim otoczeniu kłamie.

Wpatrywałam się w okno obserwując mijane przez nas samochody oraz budynki kiedy na moim kolanie wylądowała dłoń Iana.

Chłopak delikatnie gładził materiał moich spodni prawdopodobnie nawet nie zdając sobie sprawy z tego jak wiele przyjemności mi to dawało.

To uświadomiło mi w jak gównianej sytuacji się znalazłam, Ian jednocześnie był wszystkim czego tylko potrzebowałam oraz kimś kto ukrywa przede mną coś tak ważnego.

Czarnowłosy uzależnił mnie od siebie do tego stopnia że nie potrafię bez niego nawet spokojnie zasnąć. Chłopak wepchnął się w dosłownie każdą pieprzoną cześć mojego dnia a w zasadzie nawet i życia.

Co skutkowało tym że równocześnie nadal był moją ostoją oraz tym że z każdą chwilą i za każdym razem kiedy słowa Vincenta zaczynały mieć coraz to więcej sensu ja ufałam mu coraz mniej.

To wszystko było cholerną abstrakcją, moje myśli przeczyły potrzebom a ciało kompletnie się ich nie słuchało.

-Porozmawiaj ze mną. -poprosił czarnooki.

Zerknął na mnie tym zmartwionym spojrzeniem a ja miałam ochotę schować się gdzieś głęboko pod ziemią.

W jego obecności nie odezwałam się pełnym zdaniem od czasu rozmowy z doktorkiem. Nie mówiłam pierwsza a kiedy on to robił odpowiadałam półsłówkami lub skinieniem głowy.

Szczerze mówiąc mimo iż niespełna sześć godzin temu obudziłam się z ponad czterdziestogodzinnej drzemki tęskniłam za snem.

Wtedy nie myślałam, nie analizowałam i nie musiałam rozmawiać z innymi. Było tak spokojnie, wręcz błogo.

Chciałam zaszyć się gdzieś gdzie będę sama, usiąść w kącie i się rozpłakać.

A jednak byłam w samochodzie z mężczyzną do którego należało moje serce oraz tym samym któremu nie mogłam ufać.

Czarnowłosy jednak niestrudzony moim zachowaniem nadal się o mnie troszczył za co jednocześnie byłam mu wdzięczna oraz co niezmiernie mnie wkurzało.

Byłam pieprzoną hipokrytką i dobrze o tym wiedziałam.

Dojechaliśmy na miejsce przez co nieuniknionym stało się to czego bałam się najbardziej. Nie miałam pojęcia kto będzie w środku.

Teoretycznie powinien być tam pan Dante który pracuje ze swojego gabinetu i Maya która już skończyła swoje lekcje. W praktyce mogli być tam wszyscy. Począwszy na ojcu rodzeństwa, przez panią Anastazję po Mayę i Cartera.

Ten scenariusz wydawał się najgorszy bo biorąc go pod uwagę w domu prócz mnie i Iana miały się znajdować aż cztery osoby, w dodatku każda z tych osób mnie okłamywała.

A biorąc pod uwagę to że ja nawet z Ianem nie potrafię normalnie porozmawiać to konfrontacja z całą tą zgrają była istną katorgą.

Nim się obejrzałam drzwi po mojej stronie się otworzyły a przed moją twarzą pojawiła się dłoń Iana.

Nawet krok może wywołać lawinę. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz