~38~ ...Tej maski już nigdy nie zdejmę.

386 19 2
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

(Perspektywa Iana)

Kiedy Maya włączyła kolejną część filmu i wróciła na kanapę od razu po samym wyrazie jej twarzy mogłem stwierdzić że to do końca na pewno nie dotrwa. Rosie nie trzymała się wcale wiele lepiej, powiedziałbym że jest wręcz na odwrót bo brunetka już przysypiała w moich ramionach.

Swoją drogą wiedziałem że nadal ma mi za złe słowa z wcześniej ale postanowiłem sobie że zrobię wszystko co w mojej mocy by i wybaczyła. 

W naszej krótkiej znajomości popełniłem już wiele błędów i znając mnie i moje wybuchy będzie ich jeszcze więcej. Jednak trzymając Rosie w swoich ramionach czułem że odbudowanie chociażby tej wątłej i nie określonej relacji która między nami była jest warte nawet największego poświęcenia.

Bo od kiedy pojawiła się w moim życiu sprawiła że mój świat pochłonęła burza która uspakaja się jedynie kiedy mam ją blisko. Dokładnie tak jak teraz kiedy czuje jej zapach, dzięki niej pokochałem zapach czekolady i kakao i kiedy mogę dotykać jej zadziwiająco zimnej skóry.

Czuje jak brunetka zasypia w moich ramionach, jej oddech staje się dużo spokojniejszy i bardziej równomierny niż wcześniej. Ostrożnie wyjmuję z jej dłoni kieliszek i odkładam na stolik obok kanapy. Maya siedząca obok nadal resztkami sił walczy z powiekami by jeszcze choć chwilę móc się poślinić do jednego z bohaterów a ja patrzę na to z kpiącym uśmiechem.

-Mays. -szepnąłem by nie obudzić Rosie.

-Co jest? -zapytała odrywając ospały wzrok od telewizora.

-Rose zasnęła ty też lepiej już idź spać, jutro a raczej dzisiaj mamy szkołę.

-Nie możemy sobie zrobić takiego jednego malusieńkiego dnia wagarów? -zapytała pokazując palcami jak małe w jej mniemaniu ma znaczenie ten jeden dzień.

-Dobrze znasz odpowiedź. -mruknąłem chociaż bardzo chciałbym poświęcić jutrzejszy dzień w stu procentach Rose.

-A jakbym zadzwoniła do mamy z zapytaniem czy możemy jutro zerwać się z lekcji żeby posiedzieć z Rose bo jest chora a jej rodziców nie ma? -zapytała z nadzieją w oczach.

-Czy ty właśnie proponujesz kłamstwo? -moja twarz wykrzywiła się w uśmiechu.

-Teoretycznie to nie będzie kłamstwo, jest chora ma załamanie nerwowe i nie sprawną rękę. O tym że sama się tak urządziła możemy nie wspominać. -posłała mi dość sztuczny ale zadziorny uśmieszek.

-Myślisz że mama uwierzy? 

-Jak ją ładnie poproszę to zgodzi się na wszystko. -stwierdziła pewna siebie.

-A powiedziałaś jej chociaż że tu śpimy? -spytałem.

-Oczywiście że tak! -oburzyła się. -w trakcie twojego aktu bohaterstwa z herbatą. -jawnie się ze mnie śmiała.

-To dzwoń zobaczymy. -zachęciłem ją.

Ona posłała mi pewny siebie uśmieszek i odkładając kieliszek na stół zabrała z niego swój telefon. No nie wiem czy to dobry pomysł aby moja wstawiona siostra dzwoniła do matki, ale teraz jest już za późno.

-Hej mamuś, przepraszam że tak późno obudziłam cię? -zaczęła słodkim głosem.

-... -mama jej coś odpowiedziała.

-Oh no dobrze ale muszę cię o coś prosić. Bo Rosie chyba się rozchorowała i naprawdę źle się czuje a jej rodziców nie będzie do jutra wieczór. Martwię się o nią. Mogłabym z nią jutro zostać? Ian będzie z nami jako ochrona. -mówiła tak przekonująco jakby Rosie była na łożu śmierci.

Nawet krok może wywołać lawinę. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz