Rozdział 1 - Poznanie

206 4 4
                                    

Jak zwykle o tej porze siedziałam przed biurkiem jadłam obiad jednocześnie oglądając jeden z odcinków k-dramy na komputerze. Dostałam powiadomienie, że ktoś napisał do mnie na IG. 

- czego ktoś ode mnie chce? - zapytałam samą siebie i wzięłam do ręki telefon

Na Instagramie widniało powiadomienie prośba, weszłam w nią i zobaczyłam, że napisał do mnie Park Seo Joon, jeden z moich ulubionych koreańskich aktorów. Który to już, 8 czy 15 nie mogłam się doliczyć i cóż on chce ode mnie - pomyślałam. Napisał powitanie, takie jak wszyscy pisali, że widział moje komentarze i polubienia na swoim oficjalnym koncie. Byłam już zmęczona ciągłym pisaniem z oszustami, którzy podawali się za gwiazdy. Na początku zawsze piszą, że kochają a potem proszą o pieniądze. Przeważnie jest to wsparcie dla biednych dzieci, lub proszą o kupno karty prezentowej. Znałam już na pamięć te schematy. Rozkochują przeważnie samotne kobiety by potem wyciągać od nich pieniądze. Zazwyczaj takich gości od razu blokowałam i już z nimi nie rozmawiałam. No dobrze - pomyślałam - czego tym razem zażądasz? Odpisałam i po chwili znów dostałam wiadomość. Napisał "tu nie jest bezpiecznie, czy możemy porozmawiać w innym miejscu?". Uzgodniliśmy gdzie będziemy pisać i po jakimś czasie dostałam wiadomość. Prosił bym zachowała w sekrecie to, że z nim rozmawiam. Odpisałam, że nie ma sprawy. Chciał mnie bliżej poznać i zadawał pytania.

- jesteś zamężna?

- nie - odpisałam

- masz dzieci?

- nie

- ile masz lat?

- napisałam ile

- gdzie pracujesz? - spytał

- w biurze - odpisałam

I tak od słowa do słowa zaczęliśmy ze sobą pisać. Ponieważ dzieliła nas różnica czasowa i to siedmiogodzinna denerwował się, że mu nie odpisuję. Tłumaczyłam wtedy, że spałam. Dużo czasu spędzaliśmy na rozmowach. Po dwóch miesiącach prawie codziennego rozmawiania dostałam od niego wiadomość.

- dzień dobry. Mam pewien pomysł, chcę Cię zaprosić do Korei. Muszę tylko wszystko posprawdzać z moim grafikiem zajęć. Co ty na to?

- dlaczego mnie zapraszasz? Nie znasz mnie - odpisałam

- jak to nie znam? Poznałem Cię wystarczająco dobrze - odpisał

- jesteś pewny? - spytałam

- jesteś bardzo sympatyczną osobą - odpisał - chcę Cię bliżej poznać

- ale ja jestem stara, po co Ci stara kobieta? - napisałam

- wiek nie ma nic do rzeczy - odpisał

- jak to nie ma, właśnie, że ma - odpisałam

- daj spokój, nie interesuje mnie Twój wiek - odpisał

- a co będzie jak się media dowiedzą? - spytałam

- spokojnie, coś wymyślę - odparł

- jak to wymyślisz? - spytałam niedowierzając

- nie będę Cię mógł odebrać na lotnisku ale będę czekał w samochodzie. Moi ludzie się do Ciebie zgłoszą - odpisał - wyślij mi swoje zdjęcie

- naprawdę chcesz bym przyjechała? - spytałam niedowierzając

- a nie chcesz?

- chcę, marzyłam by zobaczyć Koreę - odpisałam

- no to o co chodzi?

- ja słabo mówię po angielsku, właściwie wcale - napisałam bojąc się jego reakcji

- przecież piszesz ze mną po angielsku, nie rozumiem? - spytał

- korzystam z translatora - odparłam

- dobrze, daję Ci miesiąc na naukę, po miesiącu masz już na tyle umieć, żeby ze mną rozmawiać - odpisał

O masz babo placek! Jak to miesiąc? To nie możliwe! Zastanawiałam się co mu napisać. 

- dobrze, postaram się ale nie obiecuję - napisałam

- najwyżej znajdę tłumacza, ale wolałbym porozmawiać we dwoje - odpisał

Miałam mało czasu, musiałam szybko znaleźć szkołę językową, która w miesiąc nauczy mnie angielskiego. Kiedyś uczyłam się angielskiego ale już wszystko zapomniałam. Obdzwoniłam wszystkie szkoły językowe znajdujące się we Wrocławiu i wszyscy mówili, że to nie możliwe. Pomyślałam zatem, że muszę kogoś wynająć, kto mnie nauczy. Dałam ogłoszenie i już na drugi dzień miałam zgłoszenia. Wybrałam osobę, która miała największe doświadczenie i dużo wolnego czasu. Każdego dnia na telefonie na kamerze video rozmawialiśmy 4 godziny dziennie. Po tygodniu już łapałam słówka, ale najgorzej było z odmianą i z czasami. Po kilku godzinach pracy i po 4 godzinach nauki angielskiego mózg mi się lansował z przepracowania. Jednak potem włączałam sobie na Youtube konwersacje i jeszcze godzinę szlifowałam angielski. Miałam kiepską wymowę i mój lektor nad tym ubolewał. Kiedy zbliżał się koniec okresu czyli miesiąca umiałam już swobodnie rozmawiać, choć z moją wymową nie było najlepiej. Ale 5 godzin dziennie dało rezultaty, bo pisałam z Seojoonem bez translatora. Czasami musiałam sobie przypominać słowa ale ogólnie dawałam radę. Kiedy ustaliłam z nim termin przylotu, okazało się, że miałam dwa tygodnie czasu, więc oprócz szlifowania angielskiego wzięłam się za siebie. Poszłam do kosmetyczki i fryzjera, zrobiłam depilację. Zadbałam o swoje stopy i kupiłam kilka nowych ciuchów i butów. Nie pojadę do Seulu jak sierota - pomyślałam. Dwa tygodnie przed wylotem zadzwonił do mnie i widziałam go na kamerce, on mnie również. Potem już przestaliśmy pisać i tylko tak rozmawialiśmy. Dwa dni przed wylotem dostałam kurierem bilety lotnicze do Korei. Jak się okazało do 90 dni przebywania w Korei Południowej nie trzeba mieć wizy, wcześniej tylko wyrobiłam paszport. Spakowałam się w małą walizkę, leciałam dokładnie na 3 dni. Seo Joon wynajął dla mnie pokój w hotelu, który opłacił. Miałam tylko przylecieć a on o wszystko miał się zatroszczyć. Martwiłam się, jak to będzie, kiedy mnie zobaczy, jak on się zachowa i co powie. Martwiłam się, czy zaakceptuje mnie taką jaka jestem. Wiedziałam, że jest wspaniałym aktorem ale nie wiedziałam jaki jest w życiu prywatnym. Miałam nadzieję, że jest sympatyczny, bo rozmawiało mi się z nim świetnie. Często żartowaliśmy z różnych spraw, mówił, że brakuje mu takiej osoby, która jest tak pozytywnie nastawiona do życia. Pisał, że sam jest pesymistą i raczej nie wiele go cieszy. 


MY NEW LIFEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz