Nastała niedziela. Jun miał wolną, więc był w domu. Wstałam rano, by ogarnąć się i wszystko przygotować. Jego rodzice mieli przyjść na obiad na 14-tą. Wstawiłam rosół bo bardzo chciało mi się tej zupy. Garnek stał na gazie i pomału pyrkał. Wczoraj upiekłam sernik, chciałam by podać coś do kawy. Jun już wczoraj zachwalał mój sernik, jak się okazało ubyło pół blachy, bo chłopaki wpadli na kawę i oczywiście obiad. Byłam zestresowana tą wizytą rodziców Juna. Bałam się, że zapytają o mój wiek i co wtedy? No nic, pozostało mi modlić się, żeby tylko nie było żadnych spięć między nami. Jun właśnie wstał i ogarnięty wszedł do salonu.
- czemu tak wcześnie wstałaś? - spytał wyciągając z szafki filiżankę
- musiałam wstawić zupę
- a czemu tak wcześnie? - spytał robiąc sobie kawę
- musi się gotować długo, kilka godzin
- już rozumiem - odparł i usiadł przy stole
- nie poplam mi obrusu - ostrzegłam go
- będę uważał - zaśmiał się
Nie wiem kiedy zrobiło się południe. Wszystko już miałam przygotowane. Jun rozkładał naczynia. Zrobiłam też lemoniadę bo było gorąco na dworze. Wczoraj wysprzątałam mieszkanie i choć pomoc Juna przychodziła, to wolałam posprzątać po mojemu. Kiedy już wszystko było gorące poszłam do sypialni by poprawić makijaż i przebrać się. Jun siedział w salonie już odpowiednio ubrany na przyjęcie gości. Kiedy usłyszeliśmy dzwonek do furtki myślałam, że serce mi stanie z niepokoju. Jun spojrzał na mnie i poszedł otworzyć. Przyprowadził swoich rodziców i Simbę. Podeszłam i Jun nas sobie przedstawił. Ukłoniłam się nisko najpierw tacie (bo to głowa rodziny) a potem mamie. Mama Juna trzymała coś w rękach i podała mi. W Korei nie wypada pójść do kogoś z wizytą z tak zwaną "pustą ręką". Wzięłam prezent obiema dłońmi pochylając głowę, bo wiedziałam, że tak wypada. W Korei nie odbiera się prezentu jedną ręką. Potem Jun wziął mamę za rękę i podprowadził rodziców do stołu. Usiedli a ja zaczęłam podawać do stołu a w tym czasie Jun rozmawiał z rodzicami. Niestety nic nie rozumiałam, bo rozmawiali po koreańsku. Uśmiechałam się od czasu do czasu. Na końcu chciałam nalać lemoniady do szklanek ale Jun szybko wstał i złapał za dzbanek. Zdziwiłam się ale on mrugnął i nalał wszystkim lemoniady. Usiadłam z duszą na ramieniu a rodzice Juna dziwnie się na mnie patrzyli.
Ponieważ Koreańczycy są konserwatystami przygotowałam obiad, który może być jedzony pałeczkami i oczywiście musiał być gotowany ryż. Wszystkie surówki rozdzieliłam do salaterek. Starałam się gotować tak by było jak najwięcej dań, a połączone razem dawały pyszny posiłek. Zaczęliśmy obiad od rosołu z makaronem. Usłyszeliśmy mlaskanie ojca Juna, co znaczyło, że mu smakowało. W Korei mlaskanie jest mile widziane, jako pochwała dla kucharza. Uśmiechnęłam się i muszę powiedzieć, że ucieszyłam się z tego. I o ile na twarzy ojca Juna po jakimś czasie pojawił się uśmiech tak matka nadal miała dziwną minę, której nie mogłam rozszyfrować. Nawet ja jadłam pałeczkami, bo nie chciałam być nie grzeczna w stosunku do rodziców Juna. Ciężko mi jednak szło to jedzenie. Nie mogłam spojrzeć im w oczy, bo jest to źle widziane w Korei. Jun przed wizytą rodziców wszystko mi tłumaczył. Więc ciągle spuszczałam oczy i starałam się na na nich nie patrzeć. Kiedy zjedliśmy zaczęłam sprzątać ze stołu by zrobić miejsce na deser i kawę. Rodzice rozmawiali z Junem a ja wciąż nie wiedziałam o czym. Wyciągnęłam swój sernik z lodówki i zaczęłam kroić a Jun wstał i zrobił sobie i ojcu kawę. Podałam na paterze ciasto a Jun podał kawę, natomiast mamie i mnie nalał lemoniadę. Nałożyłam ciasto na talerzyki i podałam. Ojciec Juna znowu zaczął mlaskać jedząc sernik. Mama Juna tylko spróbowała i przestała jeść. Powiedziała coś do Juna i wtedy się zaczęło. Rozmawiali podniesionym głosem, więc chciałam wstać od stołu i wyjść ale Jun tylko kiwną ręką bym siedziała. Było mi nie do śmiechu. Widziałam jak ojciec Juna uspokaja żonę ale ta wciąż coś mówiła Junowi i po jej minie wiedziałam, że nie była zachwycona moją osobą. Simba siedziała między Junem a jego mamą wciąż piszcząc. Zupełnie nie wiedziałam co zrobić i jak się zachować w takiej sytuacji. W końcu wstali od stołu i ja również. Ukroiłam trochę sernika i zawinęłam by podać mamie Juna. Podeszłam z nimi do drzwi. Kiedy zmieniliśmy buty, ja pochylając głowę chciałam wręczyć zawiniątko. Powiedziałam Junowi co to a on przetłumaczył. Ojciec Juna złapał za zawiniątko i się uśmiechnął. Potem odprowadziliśmy ich do samochodu, bo w Korei nie wypada żegnać gości w domu. Kiedy odjechali spojrzałam na Juna. Był smutny ale nic nie mówił tylko zamkną furtkę i wszedł do domu. Poszłam za nim i zmieniłam buty. Potem weszłam do salonu. Jun siedział za stołem i jadł sernik. Usiadłam na przeciwko i spojrzałam na niego. Nic nie mówił a ja nie pytałam. Domyślałam się, że jego rodzice nadal nie zgadzają się na nasz związek. Zastanawiałam się co mam zrobić. Gdybym miała własne mieszkanie wyniosłabym się z domu Juna. Ale nie miałam, a pieniędzy wciąż miałam za mało na kupno choćby ciupeńkiego mieszkanka. O wynajmie nawet nie myślałam, bo nie miałam pojęcia ile może kosztować wynajęcie. Nagle Jun się odezwał.
- ojcu smakowało co ugotowałaś
Spojrzałam na Juna i kiwnęłam głową. Było mi przykro, że nie udało się pojednanie. Westchnęłam ciężko i zaczęłam sprzątać ze stołu. Jun wstał i zniknął mi w sypialni. Było mi przykro, że nic nie powiedział. Ale rozumiałam, że było mu ciężko.
CZYTASZ
MY NEW LIFE
RomantikPerypetie kobiety, która wyjechała do Korei Południowej na zaproszenie sławnego aktora. Przewróciła jego życie do góry nogami a potem... sami sprawdźcie. W książce pojawiają się znani aktorzy i Idole.