Rozdział 67 - Sąd

21 1 0
                                    

Nie wiem kiedy zrobił się czwartek. Akurat miałam wolny dzień od pracy. Kiedy się obudziłam Juna nie było w domu. Musiał jak zwykle być o świcie na planie. W Sądzie miałam być na godzinę 11-tą, była 8 -ma rano więc miałam trochę czasu by się ogarnąć i zjeść śniadanie. Chciałam wyglądać dobrze a jednocześnie skromnie. Przyjechał po mnie Yil i zabrał mnie w miejsce gdzie znajdował się budynek Sądu. Weszłam zdenerwowana i odnalazłam salę, w której miało się odbyć spotkanie. Przed salą czekał ktoś, kiedy się zbliżyłam odezwał się.

- proszę zaczekać, w tej chwili trwa rozmowa

Kiwnęłam głową i odsunęłam się od drzwi. Nie wiedziałam czego mogą ode mnie chcieć i o co mnie oskarżają. Bałam się, że coś powiem w gniewie, co jeszcze pogorszy sytuację. Po jakiejś chwili otworzył drzwi mężczyzna w średnim wieku i zapytał

- pani Basia? Prosimy - usłyszałam

Do sali weszłam z drżącym sercem, w głębi ujrzałam mężczyznę siedzącego na przeciw drzwi a z boku dwoje ludzi w średnim wieku i mężczyzna, który wtedy u mnie był. Domyśliłam się, że to są rodzice Juna. Skłoniłam głową i usiadłam na wskazane mi miejsce. Po chwili odezwał się ten mężczyzna, siedzący za biurkiem.

- pani Basia - odparł - czy pani wie dlaczego panią wezwaliśmy?

- domyślam się

- otóż rodzice i brat pana Seo Joona wnieśli przeciwko pani pozew - usłyszałam

- jakie zarzuty są mi stawiane? - zapytałam

- co do zarzutów to powiem później. Na początku chcę ustalić fakty - odparł

- rozumiem

- od kiedy zna pani pana Seo Joona? - zapytał bacznie mnie obserwując

- od ponad miesiąca. Poznaliśmy się przez Instagram pod koniec marca. Tutaj przyleciałam w maju

- rozumiem, a kiedy zamieszkała pani razem z panem Seo Joonem? - zapytał

- miałam przylecieć na 3 dni i to właśnie tego ostatniego dnia Jun zabrał mnie do siebie do domu i już zostałam

- rozumiem, czym się pani zajmuje?

- jestem ambasadorką firmy Loreal Paris - odparłam

- od kiedy i w jaki sposób pani nią została?

- od miesiąca, szukałam pracy i przed wejściem do jednej z galerii handlowych zaczepił mnie mężczyzna, mówił, że ma dla mnie propozycję i dał mi wizytówkę. Jest viceprezesem spółki, kiedy zadzwoniłam do niego na drugi dzień to poprosił mnie o spotkanie - odparłam

- wcześniej pani nie pracowała?

- nie, szukałam pracy ale nie mogłam dostać - odparłam

- dlaczego?

- nie miałam wizy ani zgody na pracę, poza tym nie znam koreańskiego - tłumaczyłam

- rozumiem, czy dysponuje pani pieniędzmi pana Seo Joona?

- na samym początku dostałam od niego kartę płatniczą, na początku płaciłam nią za zakupy a teraz płacę raz kartą Juna a raz swoją

- a czy ma pani dostęp do konta bankowego pana Seo Juna?

- nie, nie mam

- a czy pan Seo Joon ma dostęp do pani konta?

- tak, podałam mu dane, gdyby coś się ze mną stało

- jak to? - spytał bacznie mnie obserwując

- mam chore serce

- dobrze, proszę chwilkę poczekać - odparł i odwrócił się do rodziców Juna i rozmawiali po koreańsku

Po jakiejś chwili poproszono mnie bym wyszła i zaczekała w korytarzu. Więc wyszłam ale słyszałam podniesione głosy. Chyba po pół godzinie wyszedł ten mężczyzna, który prowadził sprawę i powiedział

- jest pani wolna

- co to znaczy? - spytałam zaniepokojona

- pozew został odrzucony, proszę się nie martwić

Zobaczyłam jak z sali wyszli rodzice Juna i jego brat. Jego matka miała smutne oczy, było mi jej szkoda, ale sami są winni, że Jun się od nich odwrócił. Rodzice Juna poszli a ja stałam na korytarzu ciągle jeszcze nie pewna swego.

- dlaczego odrzucony? - spytałam

- według mnie brak zarzutów, gdyby pani miała dostęp do konta pana Seo Joona to była by to pewna poszlaka

- oni tak łatwo nie zrezygnują? Prawda?

- możliwe, do widzenia - odparł i wrócił do sali

Stałam tak na korytarzu jakiś czas aż w końcu ruszyłam do wyjścia. Na dole czekała na mnie mama Juna, która powiedziała coś po koreańsku

- przepraszam ale nie rozumiem

Wzruszyła ramionami i poszła. Czego ode mnie chciała i co powiedziała nie miałam pojęcia. Widziałam jak wsiedli do samochodu i odjechali. Ja też wsiadłam do samochodu i Yil przywiózł mnie do domu. Kiedy znalazłam się w domu zadzwoniłam do Juna ale nie odbierał, pewnie nagrywa. Przygotowałam obiad i zobaczyłam, że dzwoni do mnie Yoongi.

- cześć, co słychać?

- cześć Basia, Ty dziś nie w pracy? - zapytał

- nie, mam wolne

- to nie potrzebnie jechałem taki kawał - odparł

- zaraz, byłeś u mnie w pracy?

- tak, a jesteś w domu? - zapytał

- tak, jestem

- to będę za chwilę, bo jestem niedaleko

- dobrze, to czekam - i Yoongi się rozłączył

Kiedy przyjechał podgrzałam obiad i podałam na stół.

- coś taka markotna? - spytał bacznie mnie obserwując

- byłam dziś w sądzie

- co? - Yoongi zaliczył zonka

- w sobotę dostałam pismo, że mam się zjawić na rozmowie mediacyjnej

- jakiej? - spytał

- mediacyjnej

- no i? - spytał

- pozew został odrzucony

- to nie rozumiem - odparł

- czego?

- powinnaś się cieszyć - usłyszałam

- cieszyłabym się gdyby Jun pogodził się z rodzicami i bratem

- no tak - odparł

- nie chciałam stawać między nim a jego rodziną

- ale nie rozumiem dlaczego oni nie chcą tego związku? - spytał

- po pierwsze nie jestem Koreanką a po drugie jestem od Juna dużo starsza

- no to co? - spytał

- oj Yoongi, a co by powiedziała Twoja mama, gdybyś się z kimś takim związał?

- cholera, pewnie by było tak samo - usłyszałam

- sam widzisz, a oni tak łatwo nie zrezygnują

- myślisz, że będą dalej próbować? - spytał

- nie wiem, znowu się boję

- rozumiem - odparł

MY NEW LIFEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz