#09 miewam tylko przyjaciółki

83 17 20
                                    

♪ the cure - hello i love you

– Zróbmy to razem.

W głośnikach hello i love you*, na parkiecie zatrzęsienie spoconych ciał, dookoła setki rozbieganych par oczu i wszechogarniająca gorączka. Niepewnie przekrzywia głowę na bok i z pewną dozą nieśmiałości przenosi wzrok na wyciągniętą w swoją stronę szczupłą, obficie pokrytą henną, dłoń. Oblewa się rumieńcem. Chce chcieć. Dla siebie. Dla niej. Dla całego tego marnego tłumu. Nikt nie może dać mu tego, co da mu ta dziewczyna.

Przenosi wzrok na scenę i wbija go w majestatyczną niegdyś, dziś podstarzałą i napęczniałą ikonę. Z uszminkowanych na wściekłą czerwień ust wydobywa się jakiś dźwięk. Nie śpiew, broń Boże. Bełkot. Robert Smith bełkocze. Świat się kończy. Kręci głową. Gówno prawda. Nie może być. Smith jest nieśmiertelny. Oprószona delikatną siwizną szopa kruczoczarnych włosów podskakuje w rytm muzyki. S. robi coś, czego każdy powinien dziś się spodziewać. Morduje gitarę. Bez litości, z dziwacznym uśmiechem rozciągniętym na krwawych ustach. Ktoś bardzo zły. Odzyskuje majestat. Znów jest sobą. Ponadczasowym i nieuchwytnym Robertem w najlepszych latach swojego życia.

Uspokojony młodzieniec odwraca wzrok. Zatrzymuje go na dziewczynie. Jej oczy niezdrowo błyszczą. Wierzy, że to z jego powodu. Nie czasoumilaczy. Zakłopotanie znika jak ręką odjął. Z ufnym uśmiechem zamyka jej dłoń w swojej. Przeszywa go dreszcz podniecenia. Dziewczę odwzajemnię uśmiech. Chude palce władczo zaciskają się na jego nadgarstku, a pomalowane na fluorescencyjny róż paznokcie mocno wbijają się jego skórę.

Zerka na nią pytająco.

– Co ty wyprawiasz, Jenny?

Dziewczyna uśmiecha w iście wizjonerski sposób.

– Przypieczętowuję nasz pakt.

Blondyn robi głupkowatą minę. Znów jest zakompleksionym szczeniakiem. Znów traci grunt pod nogami. Znów zaczyna popadać w paranoję.

– Ale ja...

To wystarczy.

Joyce podnosi wzrok. Marszy brwi. Jej dolna warga zaczyna niebezpiecznie drżeć. Oczy wilgotnieją. Opuszcza ręce.

– Rozmyśliłeś się.

Robi krok do tyłu. Wpada na jakiegoś wyrostka. Oboje zostają obrzuceni stekiem soczystych przekleństw i odepchnięci na bok. Chłopak zamyka ją w swoich ramionach. Wpadają na ścianę. Czegoś tak prawdziwego i przychylnego sobie nigdy w nich nie trzymał.

Czuje się jak mężczyzna. Jest nim. Dziewczyna wykorzystuje sytuację. Długo patrzy mu w oczy. Staje na palcach. Rozchyla lekko usta. Nie zamierza robić tego, czego on się spodziewa. Jeszcze nie teraz. Chłopak poddaje się chwili. Odzyskuje świadomość dopiero, kiedy wyczuwa na swoich wargach krew. Niczym uczestnik niemego spektaklu obserwuje poczynania Jenny Joyce. Jego serce zaczyna bić mocniej. Boi się, że już mu tak zostanie.

Jen patrząc mu enigmatycznie w oczy, zabiera palce z jego ust. Przytyka je do swoich. Oblizuje. Olivier Welch przygląda się całemu temu rytuałowi jak zahipnotyzowany. Paląca czerwień ust, wabiące strzępki psychodelicznych dźwięków dobiegające gdzieś z daleka i ona – krucha niczym gitara.

Nadchodzi nowe.

Olivier tkwiąc w przeświadczeniu, że jest świadkiem swoich ponownych narodzin, ze słabym uśmiechem rozjaśniającym nieco kąciki ust, ściera z nich resztki posoki. Kurczowo ściskane w dłoniach przez dziewczynę pigułki bardzo (nie)postrzeżenie lądują w kieszeni jego jeansów.

Gotowe.

Dziś jest Robertem Smithem.

/

Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz