#58 dziś musi być inne

32 5 52
                                    

♪ coldplay – u.f.o


Uporządkowany.

Cuchnący od niepowodzeń.

Gardzący niespodziankami.

Do bólu rozważny.

Odkręca kurek.

Nie tym razem.


Jego ciałem wstrząsa dreszcz. Uśmiecha się ukradkiem. Lodowata woda nie jest karą. Jest panaceum. Nie doprowadza do szału. Zmywa z ciała trudy wczorajszego dnia. Pozwala na moment zapomnieć o tym ogromie świństw, jakie mu wyrządzono.

Wierzchem dłoni przeciera mokre lustro. Mruży oczy. Ten drugi staje się wyraźniejszy. Rzeczywistszy. Bardziej znajomy. Przypomina mu siebie, tego sprzed czterech lat. Twarz nie nosząca znamion trosk, błyszczące oczy, przyjaźnie uniesione kąciki ust.

Wypisz wymaluj Benjamin Ward.

Polubiłabyś mnie takiego.

Przekręca drugi kurek zawłaszczając sobie tego, którego tak bardzo mu brakowało. W skupieniu obserwuje jak odbicie ginie za cienką warstewką pary. Ono. Lecz nie on. Czując przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele, zagarnia do tyłu włosy i przymyka oczy. Już bez poczucia winy oddaje się tej odrobinie nostalgii. Łapczywie chwyta jej resztki. Wyciska je niczym cytrynę. Bawi się każdą sylabą jej imienia.

Słowo.

I wtedy odchodzą. Poczucie winy. Każde z wiążących się z Nią wspomnień. Każde z jego idiotycznych wcieleń. Zapijaczony pisarz. Przepełniony tęsknotą romantyk. Emocjonalny narkoman.

To nirwana.

Zostaje tylko on.

Lekki niczym piórko.

Pogodzony z sobą samym.

Wreszcie czyjś.

Benjamin Ward.


/


Bo dziś powinno być inne. Dziś musi być inne. Dziś już jest inne. Dokonuje się się na jego oczach. Łechce dumę. Mile łaskocze w środku. Nie jest bezimienne. Jest za to nieprzyzwoicie spóźnione.

I to o dobrych parę tygodni.

Przybyło nad ranem. Trochę przemoczone, trochę speszone, trochę w milczeniu. Absolutnie niezdecydowane. Pod płaszczykiem tej, o której nigdy, przenigdy, nie odważyłby się pomyśleć w najbardziej oczywisty sposób świata.

Tamtej deszczowej, przeraźliwie trzeźwej nocy do Benjamina Warda dotarło coś naprawdę ważnego. Że jest tylko człowiekiem. Takim, jak każdy inny. Że również je miewa. Słabości. Że walcząc z nimi marnuje swój cenny czas. Że to ten moment. Wiekopomny. Otrzeźwiający. Najpewniej ostatni, aby ta na literę N. stała się jedynie słodko – gorzkim wspomnieniem. Niespełnionym, jednym z wielu, niewyśnionych snów. Marzeniem, które nigdy nie powinno się ziścić.

Nie mogąc skupić myśli na niczym innym, zakręca kurek i odruchowo sięga bo ręcznik. Nie ma w nim tym tego, co zwykło bywać. Roztargnienia. Umartwiania się. Teatralności. Jest coś innego. Entuzjazm. Ciekawość tego, co musi nadejść. Dreszczyk emocji.

Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz