♪ florence + the machine – all this and heaven too
Nina Welch nie uczy się na błędach. Bo czym innym jest stanie naprzeciwko niemal nagiego mężczyzny (nie) – swojego - życia z głupiutkim ni to uśmieszkiem, ni to grymasem, jeśli nie kolejnym błędem? Tak małym i nieważnym, że zamiast o nim mówić, lepiej poddać się chwili i uśmiechnąć.
Bo to bawi.
Choć w pomieszczeniu panuje stan, który można upchnąć gdzieś pomiędzy przeraźliwym przeciągiem, a przejmującym chłodem, to bez znaczenia. Dziś oddałaby wszystko za możliwość pozbycia się chociaż jednej warstwy ubrania. I cóż z tego, że właściwie jedynej, którą ma na sobie? To równie nieistotne jak to, że jej faktura pozostawia wiele do życzenia i dużo mniej do ukrycia.
Unosi brew i nerwowo przygryza wargę. To przytłaczające. I tak samo pociągające. Być tutaj. Jak gąbka chłonąć każdą emocję. W międzyczasie starać się strzepnąć z siebie niczym niechciany pyłek jego pytający wzrok. Nie móc dać mu niczego więcej ponad to, co dostał tej nocy. Chcieć podarować mu każdą cząstkę siebie. Udawać, że jego gesty zamiast ranić, jedynie irytują. Nie móc wykrzesać z siebie nic ponad kolana uginające się pod ciężarem deprawacji. Tak. Bo przebywanie w towarzystwie Levine'a to pospolita deprawacja. A udawanie świętej i mało zainteresowanej to kolejny krok w stronę moralnego Armagedonu.
W akcie desperacji i na przekór sobie samej, żeby nie zdradzić, jak bardzo niepewnie czuje się w jego towarzystwie, zapina jeden guzik. Z ociągnięciem. Byle jak. Na oślep. On nie pozostaje obojętny. Jego znaczące chrząknięcie jest równie frustrujące, co kłębiące się w głowie myśli, które bezrefleksyjnie podsuwają kolejne obrazki. Mącąc umysł stawiają przed oczami każdy przelotnie uchwycony i zarazem na nowo odkryty fragment jego ciała.
Klatka pierwsza. Kilka dobrze znanych tatuaży. Mało istotnych. Pozornie. Bo każdego dnia wciąż tak samo zachwycających. Odkrywanych na nowo. Tworzących przemyślaną i harmonijną całość. Stanowiących coś w rodzaju mapy. Mapy życia Adriena Levine'a. Aż proszącej się o odkrycie. Klatka druga. Wargi. Rozciągnięte w niewiele mówiącym uśmiechu. Kuszące i za mało obiecujące. Skłaniające tylko do jednego. Klatka trzecia. Oczy. Przepełnione butą. Dziś wzbogacone czymś więcej. Ciepłem. Mogącym skraść niejedno serce. Jej serce. Klatka czwarta. Jak zawsze zachrypnięty uwodzący niepewnością głos. Tego ranka oznajmiający trzeźwiej i dobitniej niż kiedykolwiek:
– Hipokrytka.
Że co proszę?
Głupiutki uśmieszek błyskawicznie ulatnia się gdzieś wraz z nieodpartą chęcią zrzucenia z siebie ciuchów. Dzięki Bogu. Może jednak da radę wyjść z tego z twarzą. Grymas automatycznie przechodzi w coś, co od biedy można by uznać za niedowierzanie. Niedowierzanie igrające z pobrzmiewającą w jego głosie śmiertelnie poważną nutą bestialsko godzącą w każdą rozproszoną cząstkę Niny Welch:
– W dodatku taka wygodna.
– Odwołaj to.
– Tak trudno spojrzeć mi w oczy?
Jak diabli.
Jej irytacja sięga zenitu. Bycie świętoszką rozdartą między nieistotnymi zasadami, a całkowitym brakiem zasad jest niewiarygodnie niewygodne. Zwłaszcza tutaj. W tym pokoju. Mając pod ręką akurat jego. Znów wystawiającego na próbę jej cierpliwość i chorującego na chroniczny sarkazm. Na wszelkie sposoby starając się ignorować odurzający zapach swojej ulubionej wody toaletowej, pozbawiony tym razem wszelkich zbędnych dodatków, odpowiada naszpikowanym fałszywą słodyczą głosem:
CZYTASZ
Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINA
RomanceNina Welch nigdy nie przegląda się w oczach innych w obawie przed tym, co mogłaby w nich dostrzec. Adrien Levine unika luster - nie potrzebuje ich, bo przecież doskonale wie, z kim na do czynienia. Nieważne, jak mocno by się starała i tak nie wyjd...