♪ the neighbourhood - cry baby
Tego ranka mały, bezpieczny świat Chloe Moritz legł w gruzach. Musiała uciekać. Od trawiącej ją zazdrości. Od własnych wyobrażeń. Od urojeń Oliviera Welcha. I zrobiła to. Wpadając prosto w czyjeś ramiona. Lepiej nie mogła wybrać. Te należące do F. nigdy nie były równie wygodne, co dziś.
/
Klin klinem, albo... Wirujące na wietrze kartki. Strzaskane lusterko. Rozsmarowana na chodniku szminka. Stłuczone kolano. Nędza. Milczenie. On. Jej bohater. Przybywający w samą porę. Na białym koniu? Bynajmniej. Zamiast miecza dzierżący w dłoni czerwoną różę. Zamiast rozbrajającego uśmiechu uzbrojony w grymas niezadowolenia. Niepokojąco wolny od takiej tam uroczej blondynki.
Kiedy z zawziętością oraz ustami zaciśniętymi w wąską kreskę zbiera jej rzeczy, ona, półprzytomna z bólu, z wypiekami na policzkach, z poziomu parteru taksuje go wzrokiem. Odrabia kolejną życiową lekcję. Poznaje znaczenie słowa wstyd. I pozwala sobie robić to bez końca. Na milion różnych sposobów.
Mistrzyni w żonglowaniu uczuciami. Królowa przygodnych nocy. Ta, która zwykła palić za sobą wszystkie mosty. A teraz, voila, stoi na jednym z nich. Patrzy. W lodowate, roziskrzone niczym noc tęczówki. Wspaniałomyślnie pochyla się nad urażoną dumą tego na F. Jak zahipnotyzowana prześluzuje się wzrokiem po szczupłych, ale silnych barkach. Odszczekuje każdy swój zarzut. Pozwala sobie na chwilę upragnionej nieuwagi. Przymyka oko na absurdy dzisiejszego poranka.
Ogarnia ją nieme zdumienie, kiedy brunet ni z tego, ni z owego, chwyta ją pod ramię, nieproszony pomaga przykuśtykać tych kilka niezdarnych kroków, a następnie usiąść na schodach ganku. Ta delikatność. Jest godna podziwu. Ta troska. Zachwycająca. Ten wyraz irytacji. Budzący nadzieję.
Sentymenty, sentymenty... Trochę ekscytujące, trochę szalone. Aż proszące się, by podzielić je na pół. Kto, choć raz, nie pozwolił im sobą zawładnąć?
W mig zapomina o rwącym bólu. Pozwala sercu stopnieć. Na powrót pragnie znaleźć się w jego ramionach. Zapomnieć, co mu zrobiła. Pokajać się. Zamrozić czas.
Rozciąga usta w uśmiechu. Tym z numerem pięć. Przeznaczonym specjalnie dla Franka. Siląc się na szczyptę kokieterii, tak bardzo (nie) pożądanej w jej obecnym stanie, zadziornie zerka na niego spod mocno wytuszowanych rzęs. Wskazuje palcem na różę.
— Jest dla mnie?
/
Niechęć. Dystans. Niedowierzanie. Tego ranka Frank Drew jest niczym intrygująca książka. Wciąga, rozbudza apetyt, bez mała przyprawia o zawał serca. Mocniejszy, niż mógłbyś się spodziewać. Nic, tylko czytać. I tak aż do słodko – gorzkiego końca.
— A chciałabyś?
Dreszcz przebiegający po plecach. Gula w gardle. Pulsujący ból w kolanie. Chloe Moritz z trudem przełyka ślinę. Cóż robić? Zaprzeczyć? Przytaknąć? Wytrzymać jego harde spojrzenie? Wysoko zadrzeć brodę? Wybąkać coś niemądrze, co najmniej o dwa tony za cicho?
Ma się rozumieć.
— A jest?
— Nie.
Ściąga brwi.
Tego ranka tylko jedna rzecz może uratować ją przed kolejnym życiowym rozczarowaniem. Wiara. Tak ślepa, że aż godna pożałowania. Zbyt silna, by mogła ją zabić. Zbyt słaba, by zechciała całkowicie jej się poddać. Diabelnie cenna. Pozwalająca utrzymać i fason, i pion aż do brudnego, przygnębiającego końca.
CZYTASZ
Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINA
Lãng mạnNina Welch nigdy nie przegląda się w oczach innych w obawie przed tym, co mogłaby w nich dostrzec. Adrien Levine unika luster - nie potrzebuje ich, bo przecież doskonale wie, z kim na do czynienia. Nieważne, jak mocno by się starała i tak nie wyjd...