#13 może i utopia, ale za to jaka piękna!

62 11 29
                                    

♪ mystery jets - sister everett 

Niezręczność jest wszystkim, co mają. Napędza działania, łagodzi obyczaje i obdziera z emocji. Przynajmniej aż do rana. Olivier jednym haustem dopija kawę.

Po lewej Coca-Cola, po prawej woda mineralna. Sięga po pierwsze. Dodatkowa dawka kofeiny dobrze mu zrobi. Zwłaszcza dziś. Planuje wlewać ją w siebie przynajmniej do czasu aż jego ulubiony współlokator nie pójdzie do pracy. Albo gdziekolwiek. Bodaj do diabła. Olivier patrzy w górę i mimowolnie szczerzy się do swojego odbicia. Widzi w nim chudego chłopaka ze śladowym zarostem, ufnymi oczami dziecka i utlenionymi na podły blond włosami, który bardzo chce wyglądać na więcej niż siedemnaście lat. I wygląda. W swoich wyobrażeniach.

Włożony lustrami sufit, cholera wie po co, zaczyna doprowadzać go do obłędu. Czuje się nieswojo, trochę nie na miejscu, zupełnie jak w jakimś gównianym samoobsługowym. Zaciska zęby. Posępnieje. Sięga po leżącego na krawędzi stołu, należącego najpewniej do Adriena, papierosa. Przygląda mu się w skupieniu. Wstaje z krzesła i wychyla się nieco. Z pokoju Levine'a dobiegają irytujące dźwięki Sister Everret, Mystery Jets. Dziewiąta. Dopiero wstał.

Punkt dla mnie.

Gnie papierosa. Tytoń kruszy się i brudzi mu palce. Wszystko na nic. Sięga do kieszeni. Wyjmuje małe zawiniątko. Z namaszczeniem rozsupłuje papierek.

Jenny, szepcze w upojeniu. To imię zawsze będzie trzymało go wśród żywych, choć paradoksalnie, gdyby już miał umierać, to chyba tylko dla niej. Sięga po zapalniczkę. Mocniej skręca bibułkę.

Posłałaby tam oboje. Jego i Ninę. Do diabła, rzecz jasna. Kolej na zbawiającą świat nikotynę w dawce znacznie bardziej przekraczającej żałosne Marlboro. Zaciąga się. Przyjemny, drapiący gardło dym wypełnia jego płuca. Oczyszcza umysł.

Na tę krótką chwilę nawet to cholerne dzielimy się biblią i papierosami, Siostro Everett. Byłaś taką łatwą do poznania, ale trudną do zrozumienia, Siostro Everett. Chodzisz po wodzie, ale ciągle mokniesz, Siostro Everett. Łamiesz mi serce za każdym razem gdy łamiesz niepokój dochodzące z głębi mieszkania, nabiera bardzo ukrytego sensu. Zaczyna nucić pod nosem. Spodobałaby jej się ta piosenka. Już nie musiałaby czuć się samotna. Rzeczywistość stałaby się inna, łatwiejsza. Nikt nie myślałby o dniu jutrzejszym.

Może i utopia, ale za to jaka piękna!

Podrywa się z krzesła i zachłannie dopalając jointa wybiega z kuchni. Napotyka na przeszkodę. Wyższą o jakieś pół głowy. Bez słowa próbuje ją wyminąć.

A gdzie tam!

Podnosi wzrok. "Przeszkoda" ani myśli ustąpić. Skoro tak się sprawy mają, to może uraczy go chociaż przeraźliwe uduchowionym spojrzeniem. Osiąga skutek odwrotny do zamierzonego. Levine zamiast umrzeć ze zgryzoty, albo chociaż zmieszać się odrobinkę, patrzy na niego z politowaniem.

No i się zaczyna.

– Jesteś zjarany.

Chłopak nie słucha. Błądzi wzrokiem po nim całym. Zatrzymuje go akurat na nieźle wyrzeźbionej, nieprzyzwoicie wystającej spod granatowej koszuli, klatce piersiowej. Wzdycha. Coś zaczyna mu świtać.

A więc to tak!

Przewaga grzesznego ciała Adriena nad pięknym i czystym umysłem Benjamina.

Jeszcze chwila a zacznie rozumieć własną siostrę.

Dopada go głupawka.

– Czego chcesz, Adrien? Mało ci? Prawie przeleciałeś ją na moich oczach. Dobrze się bawiliście?

Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz