#41 zaufanie to rzecz gustu

45 6 19
                                    

♪ keira knightley – a step you can't take back


Mordercza zaciętość Chloe, słaba wola chwiejnej Niny oraz garść perswazji to najlepsze, co kiedykolwiek mogło przytrafić się komuś takiemu, jak on. To niezawodna recepta na sukces mająca moc uśmiercenia Warda, scalania nadszarpniętych więzi oraz otwierania niewidzących oczu.

Lodowate powietrze miesza się z ciepłą parą. Mróz nieprzyjaźnie muska zaczerwienione policzki. Skostniałe z zimna palce gorliwie chwytają się ostatniej szansy. Cholerne minus pięć. No, ale kto by się tam przejmował jakimiś rękawiczkami? Welch przestępując z nogi na nogę, mocniej zaciska zdrętwiałe dłonie na oszronionej klamce. Ignoruje przeszywający do kości ból. Ten jest błahostką w porównaniu z tym, co czeka na nią tam, w środku.

Nim jednak zdecyduje się przekroczyć próg swojej ulubionej kawiarni, wychyla się nieco. Intuicja jej nie myli. Jej uwagę przykuwa koszmarnie zaparkowany samochód. Rocznik 59. Wiśniowy. Wiadomo czyj. Pozornie znajomy ucisk w żołądku, ale przyjemny, zupełnie inny od tego, który odczuwała, będąc gdzieś tam, we Francji, prowokuje na jej buzi uśmiech.

Na wspomnienie tego, że nie dalej jak miesiąc temu, miała ochotę mu go porysować, ogarnia ją zażenowanie. To wprost zadziwiające, że właśnie ten dzień, dzień, w którym ujrzała go w ramionach Julie był jednym w jej życiu, kiedy to niechęć do niego tak zgrabnie współgrała z zazdrością. Dziś ta pierwsza wyparowała, druga zaś... jedynie zyskała na intensywności. Welch z ociągnięciem odrywa wzrok od Chevroleta i na powrót wbija go w szybę.

Myślami wraca do minionego poranka.

Naprawdę tego potrzebowała. Tuzina gorzkich słów, butelki kiepskiego wina oraz... małego - wielkiego rozgrzeszenia dokonanego przez bardzo grzeszną Chloe, która to niechybnie mogła skończyć w strzępach, w ramach podzięki za ten mało elegancki szantażyk dotyczący Warda. Ale próżno dłużej zaklinać rzeczywistość – gdyby nie apodyktyczna blondynka Nina Welch wciąż byłaby narzeczoną Benjamina. Benjamina zupełnie odmiennego od tego obecnego. Tego, który jeszcze nie zdążył odkryć swojej ciemnej strony. Chodzącego ideału, który nigdy nie próbowałby dać upustu swojemu rozgoryczeniu, bo i wcale nie musiały tego robić. Więcej, gdyby nie Moritz, drogi jej i Levine'a niekolizyjnie by się rozeszły, a ona... wciąż tkwiłaby w tym samym punkcie. Leżącym gdzieś pomiędzy byciem zabaweczką Warda, a wypaczonym obrazem siebie samej. Na samą myśl o przyszłości, jaką mogli jej zgotować Benjamin oraz pan Welch, wzdryga się.

Ach, gdyby tylko mógł ją teraz widzieć! Byłby szczerze zdruzgotany tym, że Papierowa Dziewczyna, najulubieńsza marionetka, za nic mając nieskalaną, romantyczną miłość, wymknęła się spod jego wpływów. I, żeby jeszcze dopełnić tego koszmaru, na zabój zakochała się w kimś, kto w jego mniemaniu zasługuje, jeśli nie na wzgardę, to co najwyżej na obojętność. Została jedną z wielu Adriena. Welch czując, że gdzieś wyparowało jej własne, łapczywie zaciąga się lodowatym powietrzem. Dopiero, gdy wypełnia jej puste płuca, powraca poczucie ulgi.

Przykłada dłoń do zdradliwie rozpalonego policzka. Właściwie, dlaczego nie miałabym nią zostać? Przestać bać się własnego cienia i zacząć brać to, na co naprawdę mam ochotę, a nie to co wypada? Może nie ma w tym nic złego? Przecież bycie zabawką w rękach Adriena jest dużo przyjemniejsze, od bycia marionetką w rękach Warda. Przywołuje na usta najbardziej słodki uśmiech, na jaki tylko ją stać. Palce bezwiednie lądują na ustach. Nie wytrzyma do wieczora. Chce jej. Tu i teraz. Powoli odrywa je od rozciągniętych w nierozważnym uśmieszku ust i naciska klamkę. Niczym Agent 007 wślizguje się do środka i rozkołysanym krokiem rusza przed siebie.

Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz