#56 bądź sobą

33 5 37
                                    

♪ radiohead - high & dry


Głos. Niespodziewanie bliski, zanieczyszczony chrypą, równie zagniewany, co drżący. Palce. Palące skórę, wplecione w jej własne. Usta. Mimochodem dotykające włosów, wciąż mające co nieco do powiedzenia na jej temat.

Ciepło jego ciała. Dłoń błądząca w okolicy obojczyków. Oddech łaskoczący ucho. Ile w tym uczucia, ile rozczarowania, ile nostalgii za czymś, co przeminęło.

Wiem o wszystkim.

Przez jej usta przemyka grymas. Pewnie, że wie. Nie byłby sobą, gdyby znów nie uderzył w jej najczulszy punkt. Gdyby nie starał się nakłonić do uwierzenia w szczerość swoich intencji. Gdyby... nie podjął desperackiej próby odzyskania tego, co utracił na zawsze.

Jej zaufania.

A ona nie byłaby sobą, gdyby nie zaserwowała mu tego, czego on tak bardzo w niej nie lubi. Gdyby nie zaczęła przypominać napiętej struny. Gdyby nie zignorowała przyspieszonego bicia serca. Gdyby nie wstrzymywała powietrza aż do utraty tchu. Gdyby nie była obojętna na jego obecność. Głucha na wszystko, co ma jej do powiedzenia.

Wykapana nieznajoma.

Zabijająca Ninę w Ninie.

To bez znaczenia.

Jakież więc musi być jej zdziwienie, gdy on jednym niecierpliwym szarpnięciem sprawia, że stają twarzą w twarz. Jaki chichot losu, gdy zamiast uwolnić ją od swojego towarzystwa, nadal przyciska do tej nieszczęsnej barierki. Prawdziwa tragedia, gdy zamiast uraczyć kolejnym gorzkim słówkiem, chwyta za podbródek. Zaczyna taksować wzrokiem. Kalkulować na jak wiele może sobie pozwolić, żeby jej nie spłoszyć. Bez końca doszukiwać się w czekoladowych tęczówkach oznak słabości, mimo dręczącego przekonania, że nie odnajdzie w nich nic prócz zimy.

To ma znaczenie.

Już nie.

Nie mogąc dłużej słuchać tych bzdur, otacza dłońmi jej twarz. Dla niej to kolejne z nędznych podejść ukierunkowanych na do jej zmiękczenie, dla niego – próba pokazania jak bardzo mu na niej zależy. Gdy ona po raz kolejny zagryza drżące wargi, on nie daje za wygraną. Pyta z wyrzutem:

Które z nas próbujesz ukarać, co?

Czegóż innego mógł się po niej spodziewać? Lodowatego wzroku? Dyplomatycznego milczenia? Chłodu... pod palcami? A niech to. Pobieżnie omiata wzrokiem jej cienką sukienkę.

Idiota.

Natychmiast zdejmuje swoją skórzaną kurtkę i otula nią jej ramiona. Jest lodowata. Jego dłonie pozwalają sobie zostać tam o parę chwil dłużej niż wymagałaby tego jakikolwiek rodzaj troski. Ten gest nie spotyka się z jej aprobatą.

Czyżby przez przypadek przyszło mu odkryć kolejną z wielu twarzy Niny Welch? A może zawsze miał ją przed oczami, tylko był ślepcem? Jest tak opanowana i dumna, jakby kilka chwil temu wcale nie zamierzała popełnić samobójstwa. Zwłaszcza wtedy, gdy przyparta do muru podaje mu jak na tacy wyczekiwaną odpowiedź:

Bądź sobą. Już nie musisz niczego udowadniać ani... się starać. Oczekujesz prawdy? Więc ją dostaniesz. Oto i ona: straciłeś mnie na zawsze, Adrien.


/


Święta racja. Nie musi. Nigdy nie musiał. Trzeba było pozwolić jej odejść. Wepchnąć do taksówki. Zadbać o to, żeby wsiadła do tego cholernego samolotu i życzyć wymarzonego, żałośnie porządnego i nudnego życia. Utwierdzić w przekonaniu, że spaliła za sobą wszystkie kruche mosty. Że nie ma już do czego wracać.

Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz