♪ arcade fire – we used to wait
Niczym stara, zdarta płyta. Papieros za papierosem. Kilka nędznych słów rzuconych na wiatr. Uśmiech pokerzysty. Umysł zamknięty na cztery spusty. I ona. Niezapisana jak wszyscy diabli. Tyleż samo kochana, co znienawidzona. Jedna z wielu popapranych miłości jego życia, za to jedyna, której zawdzięcza lwią część swej goryczy. Kochanka i wróg. Uśmiech od losu i zmierzch marzeń. Jedyny namacalny dowód na szaleństwo Wielkiego Benjamina. Jedyna, która posiada moc stwarzania wszystkiego tego, czego on sobie zażyczy. Nowej historii jego życia.
Jego wzrok sam wędruje na biurko. I choć jest po brzegi zapisana, to nadal tak samo piękna... Cóż z tego, że pewnego dnia trafi tam, gdzie i on? Że spocznie na cmentarzysku idealistów? Że utonie w odmęcie ludzkich zachcianek i kłamstewek? Wyląduje w brudnym koszu.
Blondyn z czułością przesuwa palcem po kartce. Co z tego, pytam? Zatrzymuje go na literce N. Czy nie lepiej cieszyć się chwilą? Liczyć zyski, a nie straty? Oczywiście. To twój czas, Alexandrze... Wejdź w moją skórę. Choć raz w życiu przekonaj się, jak to jest być kimś wielkim! Kreatorem rzeczywistości. Wszystko co tylko musisz zrobić, to wykorzystać go odpowiednio.
Przez jego usta przemyka niczego nie obiecujący uśmieszek. Pół błogi, pół gorzki. Stanowiący doskonałe panaceum na wszelkie bolączki. Te duchowe i te materialne.
Tego ranka cały świat należy do niego. Papieros w zębach nadaje mu jakiejś niespotykanej dotąd nonszalancji – tej, o którą nigdy dotąd nie prosił. A jaśniejące dobrym humorem oczy - animuszu, który prędzej czy później okaże się brzemienny w skutkach – wyda plony jego geniuszu.
Kolejny piekielnie mocny ląduje za uchem.
Ward czuje się taki passe. Taki wyobcowany. Może odrobinę nowatorski. Absolutnie zdegustowany domniemaną niechęcią całego globu do swojej osoby. Ze stanowczym naciskiem na niechęć, żywioną przez tą, której imię zaczyna się na jedną z tych cudownych liter.
Blondyn ani myśli odrywać wzroku od kartki z której wylewa się zapowiedź jego prywatnej wendetty. Odruchowo zaczyna śledzić wzrokiem jej treść. Robi coś jeszcze. Pozwala się ogarnąć zadumie. Biedactwo. Jak bardzo poruszy ją kolejna niedoskonałość, którą w nim odkryje? Jak mocno złamie los, na który on sobie zasłużył? Czy zdoła mu jeszcze kiedykolwiek zaufać? Czy dotrze do niej, że ludzie się nie zmieniają? Że Levine jest niczym innym, niż iluzją i chwilową zachcianką? Jak długo zajmie jej zrozumienie tego, że została stworzona nie dla niego, a dla... Benjamina Warda?
Bełkot pijanego pisarzyny błyskawicznie urasta do rangi pięknej symfonii słów – genialnego i bohaterskiego planu zwycięzcy.
Witaj, kochanie. Znów się spotykamy. Śpisz? Wiem, że nie. Po tym co ci zrobiłem, już nigdy nie zaśniesz. Przynajmniej... nie powinnaś.
Nie, uwierz mi, wcale nie piszę tego z dumą. To naprawdę druzgocące, że musiałem posuwać się do tych żałosnych półśrodków. Wspominałem już, jak za tobą tęskniłem? Nie? Naprawię to. Słowo.
Ja, niżej podpisany, czuję się zobligowany do dopisania zakończenia tej marnej historii. Wiem, że potrafię to zrobić. Jestem pisarzem, do cholery. Napisałem ciebie, napiszę i jego. Zrozum wreszcie, że tylko ja jeden potrafię sprawić, że ta historia nabierze kształtu - będzie łamać serca i porywać umysły. No dobrze wyglądać... na kartce papieru. Sama przyznaj, papierowa dziewczyno, czymże jest książka bez odpowiednio melodramatycznego zakończenia? A może lepiej byłoby zapytać: czymże ja bez niego jestem? Tak, na taką właśnie odpowiedź liczyłem. Jestem niczym. I dobrze wiesz, że ci to udowodnię. Z wyrazami miłości, twój na zawsze,
CZYTASZ
Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINA
RomanceNina Welch nigdy nie przegląda się w oczach innych w obawie przed tym, co mogłaby w nich dostrzec. Adrien Levine unika luster - nie potrzebuje ich, bo przecież doskonale wie, z kim na do czynienia. Nieważne, jak mocno by się starała i tak nie wyjd...