#47 już niedługo

37 6 93
                                    

♪ rachel yamagata – elephants (instrumental)


To uczucie, gdy twoje serce staje na moment po to, by zaraz niebezpiecznie przyspieszyć. Chwila, w której uświadamiasz sobie, że wcale się nie przesłyszałeś. I kolejna, w której dociera do ciebie przewrotny sens jej słów. Twoja lewa brew nieproszona wędruje go góry. Półuśmiech wraca tam, gdzie jego miejsce. Ale usta nakazują ci milczeć. Zupełnie jakby, na przekór wszystkiemu przez co razem przeszliście, usilnie starały się dowieść, że Nina Welch jest ostatnią osobą, na której ci zależy.

Podarujesz jej odrobinę nadziei? Poczęstujesz szczyptą nieufności? Czy może kurczowo uczepisz się tych czterech, absolutnie nieadekwatnych do sytuacji, słów? Nie byłbyś przecież sobą, gdybyś nie zrobił tego wszystkiego naraz, prawda?


/


Nie było nas.

Jej i Warda, doprecyzowując. Wokół ust bruneta pojawia się głęboka zmarszczka. Wyraz ni to tęsknoty za dawnymi czasami, ni to wyuczonej maniery. Kiedy po raz ostatni pomyślał o swoim przyjacielu? Jeszcze zanim, czy zaraz po tym jak odbił mu narzeczoną? Powinien odczuwać wstyd? Być może. Ale nie potrafi. Zrobił to raz, zrobiłby drugi. Cóż. Adrien krzyżuje ramiona i zatrzymuje sugestywne spojrzenie na jej plecach. Może i na na amen zatrzasnął szufladę z napisem przeszłość, ale przyszłość nadal stoi przed nim otworem.

Wystarczy tak niewiele.

Zaledwie słowo.

Tutaj.

W Londynie. Nina wyjechała na dobre. W najbrzydszej kawiarni świata. Benjamin zwykł przecież odwiedzać ją każdego ranka. Tuż obok. Komu pierwszemu przestało zależeć? Adrienowi, bo zamiast spojrzeć łaskawszym okiem na nieśmiałe próby Benjamina wyraźnie zmierzające do zawrócenia go na właściwą drogę, bezceremonialnie go odepchnął? Samemu Wardowi, który z biegiem czasu odpuścił sobie ratowanie przyjaciela po to, aby z ulgą sprowadzić go do roli niesfornego kelnera? Ninie, ponieważ zdecydowała się nie oglądać wstecz i nie tracić czasu na coś, co nie miało prawa bytu?

Czas był bez znaczenia. Liczyły się intencje. Wielkie słowa. Małe gesty. Całkowity brak ich obu. Państwo Ward wspólnie dołożyli cegiełkę zwieńczającą dzieło. Przedziwny trójkąt zamienili na prawdziwe bycie razem, tylko we dwoje. Czy może raczej zrobił to Walter Welch, owładnięty furią ojciec Niny?

Dziś to już nieistotne.

Przyjaciele. Levine w zamyśleniu przygładza niesforne kosmyki. Jak mogli? Zamiast, niczym ślepca, prowadzić go za rękę, każde, z większym lub mniejszym żalem, poszło w swoją stronę.

To oczywiste.

I jakże idiotyczne w odbiorze.

Pod wpływem suchego śmiechu, który, ni stąd ni zowąd, wstrząsa jego ciałem, Nina niemal podskakuje. Ignorując znajome ciarki odwraca się i obdarza go spojrzeniem, które on zachłannie podchwytuje. Zupełnie jakby to właśnie na nie czekał. Jest słodkie i kojące. A jednocześnie w pewien sposób rozczulające oraz obezwładniające. Ni mniej ni więcej, takie, jaka zwykła ostatnio bywać sama Nina. Nie to, co jego własne. Odrobinę wyniosłe i gniewne. Jak nic innego posiada moc obdzierania jej ze złudzeń.

Ach, moja naiwna dziewczyno. Wygląda na to, że jesteś nie tylko uparta, ale i całkowicie lekkomyślna.

Wymarzona.

Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz