#17 mówiłaś, że mnie kochasz [16+]

111 14 40
                                    

♪ amy winehouse - tears dry on their own

Julie Rizzo z rozmarzeniem dotyka warg. Na dłużej zatrzymuje na nich palce. Z uśmiechem patrzy w lustro. Jej wyśmienity humor mąci tylko ta mała, biała karteczka przyczepiona do brzegu ramy. Postanawia przyjrzeć się jej bliżej. Bez skrupułów zdziera ją i z obrzydzeniem bierze w dwa palce. Tak jak się spodziewała. Cóż za nietakt! Cóż za dosłowność! Odcisk krwistoczerwonych ust i wymowne: Mam nadzieję, że masz ochotę na powtórkę? Wiesz kto. Głupia szarada.

Rizzo wykrzywia swoje blade usta w słabym uśmiechu. Przez chwilę niezdecydowanie miętosi papierek w palcach, ale jedynie po to, żeby odruchowo zamknąć go w garści. Jeden celny rzut i świstek ląduje w kuble na śmieci. Czyli tam, gdzie jego miejsce. Woli wierzyć, że to dzieło Jenny Joyce, nie zaś jej. Jedynej, niespełnionej i do bólu cukierkowatej fascynacji Levine'a. Nie mieszka wszak sam. I niby co z tego, że młody Welch nie liczy sobie więcej niż siedemnaście lat? Chłystek ma przecież dobrego nauczyciela.

Rizzo już o niebo spokojniejsza, uśmiecha się z przekąsem. Nauczyciela. Czarny ręcznik powoli zsuwa się na podłogę, odkrywając jej szczupłe, jeszcze nieskażone życiem ciało. Julie z zadowoleniem patrzy w lustro. Płaski brzuch, wąska, ale kobieca talia, umiarkowanie szerokie biodra. Odrzuca włosy do tyłu. Zerka na siebie z ukosa.

Idealna kopia.

Rzednie jej mina. Kopia Niny Welch. I tylko kopia. Gdyby nie zdecydowała się nią zostać, najpewniej on nigdy nie zwróciłby na nią uwagi. Zmieniła wszystko. Ufarbowała swoje śliczne blond włosy na tę banalną, pretensjonalną gorzką czekoladę. Po znalezieniu kilku zdjęć starannie ukrytych na samym dnie jego szuflady, zaczęła nawet uśmiechać się tak samo, jak ona. I nosić podobne ciuchy. Zrobiłaby o wiele więcej. Musiałby tylko chcieć. A tak... została kalką. Niezbyt dokładną, trochę drażliwą i bardzo emocjonalną. I wbrew pozorom, nie mającą za wiele wspólnego z oryginałem.

Julie uśmiecha się z ulgą. Adrien lubi mnie za to jaka jestem, a nie jaka staram się być. Uspokojona, podnosi z podłogi wygnieciony top. Naciąga jeansy. Zwichrza palcami wilgotne włosy. Chce jeszcze chwycić kardigan, ale zatrzymuje się w pół drogi. Brutalna prawda wdziera się do jej umysłu. Jest nikim więcej, niż panienką na telefon Adriena. Przysiada na brzegu wanny. Słysząc głośne trzaśnięcie drzwi wyjściowych, podrywa się na równe nogi. Dopada ją zwątpienie.

Jej ciałem wstrząsa przeciągły szloch. Wyszedł. I to z własnego mieszkania. Jakie to do niego podobne. Jakie oczekiwane. Spędzić noc z Julie Rizzo i porzucić ją bez słowa.

Odkręca kurek. Nie zamierza płakać. Nie przez niego. Ochlapuje twarz. Ponownie patrzy w lustro. Nie jest słaba. Raczej odrobinę zagubiona. Przeciera oczy. Make up znika gdzieś w odpływie. Niedbale związuje włosy w kok i bierze z umywalki duże, złote kolczyki. Waży je w dłoni. To chyba jedyna rzecz, która została po dawnej Julie. Ich noszenia nie mogła sobie odmówić.

Podejmuje decyzję. Ten głupi kawałek metalu będzie tym, który przywróci stuprocentową Julie Rizzo. Ma niezawodny plan. Krótki i rzeczowy. Po pierwsze, niepostrzeżenie zwędzić złotą kartę swojego brata. Po drugie, zapisać się do fryzjera i na nowo utlenić włosy. Po trzecie, iść na zakupy. Po czwarte, ściągnąć tę żałosną maskę pozoru. Na zawsze. No i po piąte. Najważniejsze. Wziąć to, co jej się należy. Adriena Levine'a. Co tam ciało! Ona chce jego duszy. Chce nią zawładnąć. Zawłaszczyć ją. Zamieszkać w niej na zawsze. Wyrzucić stamtąd pannę Welch.

Z niechęcią sięga pamięcią do zamierzchłych czasów, tych, w których to urocza Nina rządziła w mieście. Czternastoletnia wówczas Julie znała ją jedynie z opowieści swojego starszego brata. Umiała opisać ją w aż trzech słowach. Najmądrzejsza, najładniejsza i rozchwytywana. Oficjalnie, działająca w samorządzie szkolnym, biegająca z Wardem na manify i angażująca się się w pomoc potrzebującym. Nieoficjalnie, spędzająca trzy noce w tygodniu na domówkach organizowanych przez różowowłosą Chloe, będąca w stanie wypić kilka piw nie upijając się przy tym ani trochę, wreszcie, uśmiechająca się słodko do Benjamina i flirtująca gdzieś w kącie z Adrienem. Mała zakłamana Nina. Była swoistym fatum. Zwłaszcza dla Domenica, który w rywalizacji o uwagę Adriena zawsze przegrywał z nią w przedbiegach. Uwielbiała przyciągać uwagę i mieszać w głowie Wardowi i Levine'owi. Cóż więc takiego się stało, że wyjechała, jako dusza towarzystwa, a wróciła jako zahukane niewiniątko?

Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz