#42 [I] przepraszam, czy my się znamy? [16+]

86 7 78
                                    

♪ the kooks – killing me


To się dopiero nazywa "mieć wejście". Takie, w którym musiało zabraknąć miejsca na choćby cień szelestu, ciche skrzypnięcie drzwi, czy nawet to arcybanalne „cześć". Wejście od początku do samego końca zrobione dosłownie na palcach. Jedynie po to, by nareszcie bez konsekwencji, móc, choć przez minutkę, poobserwować go podczas rutynowych czynności. Patrzeć, jak pochylony nad ladą przerzuca kciukiem kartki jakiegoś notesu. Słuchać ich szmeru i napawać się statusem incognito. I chwilę potem, ze zdziwieniem, stwierdzić, że dziś pracowniczą koszulę zastąpił niezbyt opiętą białą koszulką. Oraz, z nie mniejszym, że jego ciało zdobi znacznie większa liczba tatuaży, niż sądziła. Kiedy do tych kilku malunków zdążył dołączyć jeszcze ten jeden? Trudny do odszyfrowania rysunek ciągnący się przez dużą część jego prawego boku. Jak dotąd, bez wątpienia, skrzętnie ukrywany pod połami koszuli. Teraz też ledwie prześwitujący spod cienkiego T-shirtu.

Welch zadziera wyżej brodę i krzyżuje ręce.

Powinna coś powiedzieć.

Owszem powinna, tylko co i jakim sposobem, kiedy to jej usta już zdążyły zastygnąć na amen?


/


Kiedy ona mimochodem przekręca zamek w drzwiach i jak gdyby nigdy nic wraca do wcześniejszej pozycji, szelest kartek ustaje. Długopis zatrzymuje się tuż nad jedną z nich. Brunetowi cierpnie skóra. Jasna cholera, znów się pomylił. Będzie siedział nad tymi papierzyskami aż do samego zamknięcia, a kto wie, czy i nie dłużej. Spędzi nad nimi wieki, o ile Frankowi nie znudzi się to głupkowate zwiedzanie wszystkich zakamarków kawiarni. Sukcesywnie powtarzane od jakichś dwóch tygodni. Adrien uśmiecha się kąśliwie. Ciekawe, kiedy ten nieszczęśnik zrozumie wreszcie, że został zatrudniony w roli chłopca na posyłki, a nie, jak sądzi, wysłannika sanepidu.

Ciche skrzypnięcie parkietu sprawia, że Levine, który już niemal zdążył zapomnieć o nieproszonym gościu zostaje zmuszony do reakcji. Najpierw unosi prawą brew i ze stoickim spokojem odkłada długopis na ladę. A potem, nie zadając sobie grama trudu, żeby sprawdzić z kim ma do czynienia, w odruchu bezwarunkowym, ciska notes na stół. Ha! Miałby się odwracać? Po co? I tak wie, z kim ma do czynienia. Jest zresztą pewien, że gdyby nie zdecydował się wypuścić tego cholernego notesu z rąk, biedny Drew, jak nic, zostałby, za jego pomocą, posłany do diabła. I na cholerę? Nie szkoda psuć sobie tak miło rozpoczętego dnia?

Jasne, że szkoda.

Brunet, chcąc unormować oddech, stoi tak jeszcze chwilkę i dłońmi podpiera mebel. W tym czasie ona wycofuje się aż pod same drzwi. Czując, że przyszła nie w porę, chwyta za klamkę. Z jej ust nie schodzi nieadekwatny do sytuacji uśmieszek. Rzeczywiście, masz się z czego cieszyć, Nino Welch. Zwłaszcza, kiedy Twoje wielkie wejście szlag trafił.


/


Levine podejrzliwie mruży oczy. Teraz to bawi się w podchody, tak? Zmienił taktykę, czy co? Od niechcenia przeciąga dłonią po twarzy. Tylko kogo w ogóle obchodzi jakiś tam Frank? Dwudniowy zarost nieprzyjemnie kuje go w palce. Ma ważniejsze sprawy na głowie. Od Drewa gładko przeskakuje myślami do panny Welch.

Jak dobrze, że ona nie może teraz go widzieć. Kiedy na samą myśl o niej wszystko leci mu z rąk. Kiedy nie jest w stanie skupić się na niczym innym niż na niej. Kiedy jej imię nawet w cudzych ustach brzmi ckliwie i wywołuje bardzo (nie) pożądany dreszczyk emocji. Mógłby przysiąc, że oszalał. Bo czym innym można nazwać tę chorobę, które inni zwykli nazywać... miłością? To coś, co sprawia, że Adrien Levine czuje się tak samo, jak wtedy, kiedy miał siedemnaście lat, a kobieta jego życia wyjeżdżała z miasta. Tego dnia każda emocja, którą nosił w środku, była pogruchotana na amen. Dziś, po tych kilku latach, posklejane, ale dotychczas uśpione, wracają ze zdwojoną siłą i stają się przyczyną jego wisielczego humoru. Bo co, jeśli ona znów zaserwuje mu powtórkę z rozrywki? Czy i wtedy Chloe będzie tak miła i poskłada go w całość? Czy w ogóle powinien dumać nad czymś, co jeszcze się nie wydarzyło i nie wiadomo czy w ogóle się wydarzy?

Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz