♪ the sundays - wild horses
Uśmiech. Pierwszy. Przelotny. Drugi. O niebo uważniejszy. Trzeci. Bardzo przeciągły. Jego dłoń zgarnia całą pulę. Palce muskają jej nadgarstek. Usta zdają się szeptać: w nosie mam Chloe. Chcę tylko ciebie. Tajemniczo rozkojarzony uśmiech brunetki potwierdza tylko słuszność każdego z jego nieprzemyślanych poczynań, a zalotnie uniesione kąciki ust, dają nadzieję, tak samo ulotną i nieprawdziwą, co ta, którą obdarzyła przed laty tego, który zdawał się najbardziej na nią zasługiwać. Kiedy on zaczyna bawić się ciemnym kosmykiem jej włosów, Chloe spuszcza głowę wykrzywiając usta w gorzkim grymasie.
Kiedy wyszła z łazienki wpadła wprost w jego ramiona. Nie tylko Bóg wie, ile warował pod drzwiami. Chloe także. I całe grono gości również. Nie opierała się jakoś szczególnie, kiedy wskazał palcem w kierunku kawiarnianego baru. Tak, jakby potrzebowała właśnie jego i kolejnego kolorowego drinka.
Na cholerę wróciła?
Pociąga nosem. Ku swojemu rozgoryczeniu stwierdza, że wyczyny tej zdrajczyni ubodły ją nie mniej niż te fałszywego pochlebcy Davisa. I na co on liczy? No bo przecież nie chyba na jej domniemany wianek? Chloe zaczyna krztusić się od nieadekwatnego do okazji śmiechu i zatyka sobie usta dłonią. Odczujesz na własnej skórze skarbie, ile wart jest gniew Chloe Moritz. On znajdzie cię wszędzie i spadnie na ciebie niczym grom z jasnego nieba. Przysięgam! – sarka i wykonuje gwałtowny obrót. Wpada w czyjeś ramiona. Aż za dobrze wie w czyje. Niewdzięcznik. Że też musi łazić za nią krok w krok, pilnować i wyjmować z dłoni każdy kieliszek szampana. Głupkowaty śmiech przeplata się ze zgrozą i bezsilnością. Nie chce, żeby ktokolwiek oglądał ją w takim stanie. A już pewno nie on. Wściekła na cały świat podnosi morderczy wzrok.
– Uważaj, blondynko. Nie zamierzasz chyba roznieść tego przyjęcia w drobny mak z powodu tak błahego, jakim jest panna Welch? Na litość boską! Oddaj mi to... – kolejny kieliszek zostaje bezceremonialnie wyrwany z jej palców i ląduje daleko poza polem jej widzenia. Dokładnie na stoliku, tuż za jego plecami.
Skwaszona mina blondynki mówi wszystko, co powinien wiedzieć. Przez chwilę bacznie przygląda się jej zaszklonym oczom, po to by po chwili zamknąć ją w mocnym uścisku i wyszeptać do ucha:
– Walić, Levi'ego. I tę małą rozwydrzoną księżniczkę. Oni nie zasługują na twój żal. Dlatego chcę, żeby coś do ciebie dotarło. Ten wieczór jest twój. Nie pozwól im go zepsuć. Taka noc zdarza się tylko raz w roku, jeśli nie raz w życiu... – urywa, kładzie dłoń na ramieniu dziewczyny i ostrożnie odkleja jej policzek od niepokojąco wilgotniejącej klapy granatowej marynarki. Z rosnącym niezadowoleniem, przyrzekając Davisowi w myślach rychłe porachunki, bierze twarz Moritz w dłonie i z zachowawczym uśmiechem rzuca mające ją chyba podnieść na duchu: – Wszystkiego najlepszego, Chloe... – kiedy na moment podnosi głowę, wyłapuje pewne zbyt zaabsorbowane i przepełnione niepewnością, świeżo oderwane od Davisa, spojrzenie.
Gdyby Nina nie była Niną mógłby przysiąc, że z jej strony jest ono czymś więcej niż tylko chwilowym kaprysem. Gdyby była tą, którą mógłby pokochać, do głowy mu by nie przyszło, żeby zakładać się z Domeniciem. Ale pierwszą jest, a drugą nigdy nie będzie. I chwała jej za to! Uśmiecha się pod nosem i najzwyczajniej w świecie ją ignoruje. Słyszy cichy jęk zawodu. Przenosi wzrok na swoją najlepszą przyjaciółkę. Wzdycha i kciukiem ściera z jej policzka resztki łez. Właśnie tak. Tego wieczora całą swoją uwagę zamierza podzielić wyłącznie pomiędzy Chloe i Julie, ze szczególnym uwzględnieniem tej pierwszej.
– Dlaczego ona jest taka podła?
Adrien znacząco unosi brew i w zamyśleniu wplata palce w jasne włosy dziewczyny, a ona odruchowo opiera się o jego bok i wsuwa swoją drobną dłoń pod jego ramię.
![](https://img.wattpad.com/cover/72786127-288-k728557.jpg)
CZYTASZ
Zagubiona w deszczu [ZAKOŃCZONE, NIEWIELKA EDYCJA] | INTO DUST Series #1 NINA
RomanceNina Welch nigdy nie przegląda się w oczach innych w obawie przed tym, co mogłaby w nich dostrzec. Adrien Levine unika luster - nie potrzebuje ich, bo przecież doskonale wie, z kim na do czynienia. Nieważne, jak mocno by się starała i tak nie wyjd...