8

1K 51 0
                                    

-Jak to jak? Ona chodzi na gitarę, co nie?

-No tak-odpowiedział mu Artur.

-To weź ją w to miejsce, gdzie znikasz na kilka godzin z gitarą-mówił Jeremi.

-Jeżeli będzie chciała-odpowiedział cicho.

-Dobra ogarnij się, bo ona zaraz przyjdzie-rozkazał starszy z braci.

Ja szybko weszłam do pokoju, gdzie siedziała reszta ekipy. Trochę byli zdziwieni, ale nawet nie zapukałam.

-Hejka wszystkim-powitałam ich radośnie, choć w mojej głowie roiło się pełno myśli.

-Hej-odpowiedzieli. 

Zaczęłam wszystkich przytulać, a do pokoju wszedł obiekt moich myśli. Muszę pogadać z dziewczynami, wyżalić się i poprosić o radę. Przez jakąś godzinę byłam ,,nieobecna". Przyszedł czas na spacer. Uważałam to za dobry pomysł, ale obok mnie szedł Artur, a moje serce biło mocniej. Tylko co w tym było dziwnego? Moje serce takie było, nie z powodu strachu o rozmowę. Ja coś czułam, takiego w środku i nie wiem co to.

-Ostrzegam was że o 16:00 muszę iść, bo dzisiaj jadę na gitarę-powiedziałam.

-I kiedy wracasz?-zapytał Artur.

-J-jutro-jąkałam się patrząc w jego głęboko niebieskie oczy. Zadzwonił mój telefon-Przepraszam.

Odebrałam połączenie od Natalii.

Rozmowa:

-Halo? Natka?

-Hej-odpowiedziała dziewczyna.

-Mogłabyś się spotkać? Wiesz dzisiaj piątek...-mówiła.

-O matko! Zapomniałam!-krzyknęłam, a moi przyjaciele się na mnie spojrzeli-Kochana! Rodzice spełnili moje marzenia!

-Nie mów, że masz gitarę!-podniosła głos.

-I to nie wszystko! Dzisiaj jadę do szkoły muzycznej-ona w tym czasie piszczała, a ja odsunęłam telefon od mojego bolącego ucha.

-Gratuluję słońce!-mówiła już uspokojona Natka.

-Dzięki! Jadę tam na noc o 16:00, a teraz jestem z ekipą na mieście-mówiłam.

-Ok, to my się spotkamy w sobotę. Pa, tylko tam nie podrywaj!-śmiała się, a ja razem z nią.


-Możemy iść-powiedziałam ekipie, która podczas tej rozmowy stała jak wryta w chodnik.

-A ja wiem gdzie!-krzyknął Jeremi.

-Gdzie?-krzyknęliśmy chórem i zaśmialiśmy się.

-Nad jezioro!Domino ty wiesz gdzie to jest-mówił.

-Aaaa no tak. O matko, długo tam nie byłem-podniósł głos Dominik.

-Ja tym bardziej-zaśmiał się Jeremi.

Szliśmy jakieś 10 minut i dotarliśmy na piękną polanę z jeziorem. Usiadłam na trawie i rozejrzałam się wokół mówiąc szeptem ,,wow".

-Podoba się?-wyrwało mnie z zamyśleń pytanie Sylwii.

-Bardzo-odpowiedziałam patrząc na taflę wody.

Znów się rozmarzyłam, a ktoś wziął mnie jak pannę młodą i biegł w stronę wody. Czułam zimne ręce i krople wody z nich spływające. Nim się obejrzałam Artur, który mnie niósł wrzucił moją osobę do jeziora, a ja zaczęłam piszczeć. Umiałam pływać, ale jednak chciałam się zemścić. Zanurzyłam się pod wodą i nie wypływałam dość długo. Kiedy zauważyłam, że Artur ,,biega" po wodzie wypłynęłam tuż przed jego niebieskimi oczami. Oplotłam ręce wokół szyi chłopaka i zapytałam:

-Szukałeś czegoś?-zaśmiałam się.

-Ale mi stracha napędziłaś-zawtórował mi.

-Trzeba było mnie tu nie wrzucać-miałam minę obrażonej.

-Oj, nie obrażaj się-przytulił mnie.

Szczerze mówiąc zapomniałam o tym, że są tu inni. Chciałam aby weszli do wody. Dominik, Jeremi i Bartek od razu ulegli pokusie, a Sylonka trzeba był trochę bardziej przekonać. W końcu się udało. Po 2 godzinach zabawy, pływania wracaliśmy do domu. Tym razem chcieli odwiedzić moją posiadłość.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzisiaj wrzucam trochę wcześniej

Komentujcie i gwiazdkujcie, bo mam parę części w zapasie

Kocham was! 

My hero, my love, my ideal... // A.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz