51

635 36 0
                                    

*Sylwia* 

Resztę nocy siedziałam i rozmyślałam. Nie mogłam zasnąć. Za dużo się ostatnio wydarzyło. O godzinie 6:00 ruszyłam do łazienki z ciuchami. W lustrze zobaczyłam odbicie smutnej, załamanej dziewczyny, a nie tej pozytywnie myślącej i zawsze z uśmiechem na twarzy. Może to dlatego, że bardzo bliska mi osoba leży w szpitalu, a mój przyjaciel okazał się łamaczem serc. To już od Mai zależy czy mu wybaczy. Zamalowałam korektorem moje sińce, ubrałam wybrany strój, który oddawał co czułam, czyli czarna bluzka, tego samego koloru spodnie i wczorajszy ,,roztrzepany kok". Na głowę założyłam szara czapkę z daszkiem i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie zwykłe tosty. Po ich zjedzeniu była 7:00, dopiłam swoją herbatę i ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Założyłam czarne vansy, a następnie wyszłam z domu.

-Sylwia, zaczekaj!-usłyszałam głos.

-Sysia? Co ty tak wcześnie wstałaś?-zapytałam odwracając się w jej stronę.

-Myślisz, że mnie nie obudziłaś. Nie mam twardego snu, a ty wyszłaś z domu jak huragan-powiedziała i dopiero teraz się jej przyjrzałam. Miała wygląd trupa co źle wróżyło.

-Widzę, że z tobą nie najlepiej-wyznałam.

-Myślisz, że nie wiem?-spojrzałana mnie-Jedziesz ze mną-stwierdziła i otworzyła samochód.

Pod budynkiem szpitala zamarłam. Nienawidziłam szpitali, a do tego na ławce siedział Domino i Artur. Myślałam, że tam pójdę i ich uduszę. Zaczęłam iść szybkim tempem z zaciśniętymi pięściami. Poczułam złapanie za mój nadgarstek.

-Nie warto-powiedziała Sysia, a ja się uspokoiłam.

Już normalnym tempem szłyśmy w stronę szpitala. Mijałyśmy ławkę.

-Hej-powiedzieli radośnie chłopcy.

Nie odpowiedziałyśmy. Chyba się pogodzili. Miałam ochotę im powiedzieć coś w stylu ,,Tacy radośni jesteście?".

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wybił 1000 !!

My hero, my love, my ideal... // A.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz