23 - Ania Cz. 4

886 28 2
                                    

Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że ta część jest nieco dłuższa niż poprzednie. Inaczej nie mogłam tego podzielić.

UWAGA!

Niektóre fragmenty tej części dla osób 18+! Niepełnoletni, jak zawsze, czytają na własną odpowiedzialność!

*     *    *

Wchodzimy do przestronnego pomieszczenia. Z oddali słyszymy jakieś odgłosy, jakby ktoś kogoś uderzał. Policjanci idą przodem, my za nimi. Kiedy schodzimy na sam dół, widzę tak dobrze mi znane piwniczne drzwi, które w tym momencie są zamknięte.

- Jak się tam dostaniemy? – pytam, niemal nie poruszając ustami.

- W najprostszy możliwy sposób – odpowiada spokojnie policjant.

Następnie podchodzi do drzwi i mocnym kopniakiem je wyważa. Jego kolega wpada razem z nim do środka i z wielkim wrzaskiem powalają niczego się niespodziewającego Potockiego na ziemię.

- To jakaś pomyłka! – krzyczy tamten.

- Pomyłka, tak? Zamilcz! Zgnijesz w pierdlu, za podwójne przestępstwo, śmieciu! Wiesz, co tam robią z takimi jak ty? Nie mają dla takich litości! A teraz się nie szarp, bo będzie jeszcze bardziej bolało. Krystian, co z dziewczyną?

Wszyscy troje podchodzimy do Zosi, która leży w kącie, na zimnej podłodze. Pierwsze, co rzuca mi się w oczy to fakt, iż jest nieprzytomna, poobijana i cała we krwi. Wzdrygam się na ten widok.

- Zosia! – Wiktor podbiega do niej i porywa ją w ramiona. – Zosia, słoneczko... Boże, co ten sukinsyn ci zrobił? Kochanie, już, już wszystko jest dobrze, jesteś bezpieczna.

- Karetka zaraz tu będzie. – Mężczyzna nazwany Krystianem staje obok nas. – Nawet nie chcę myśleć, co on jej jeszcze zrobił. Poczekamy z państwem na pogotowie, a jak pokrzywdzona odzyska przytomność, spróbujemy ją przesłuchać.

- Krystian, nie dzisiaj. – Starszy policjant patrzy na niego surowo. – Dziewczyna będzie w szoku, nie można tak od razu.

- Masz rację. Przepraszam. – Młody się reflektuje, po czym, by się zapewne jakoś zrekompensować, podchodzi do Stanisława i gwałtownym ruchem podnosi go z ziemi.

- Idziemy! – nakazuje ostro. – Żadnych gwałtownych ruchów, bo będzie bolało, pamiętaj.

Wychodzimy przed budynek, gdzie właśnie podjechała karetka, z której wysiedli Adam, Piotr i Góra.

- Artur Góra, pogotowie ratunkowe, co się sta... Cholera jasna!

Patrzy najpierw na policjantów, potem na Potockiego, następnie na mnie, a na końcu na Wiktora z Zosią na rękach.

- Co się... - zaczyna Adam.

- Wszołek, nie teraz – przerywa mu Artur. – Wiktor, połóż ją na noszach. Tylko ostrożnie.

Wiktor kiwa głową, a gdy Zosia bezpiecznie ląduje w karetce, on sam osuwa się na ziemię. Oboje z Piotrkiem podbiegamy do niego.

- Doktorze. Hej, doktorze, wszystko w porządku? – Piotrek chwyta go za rękę.

- Moja... Moja córka... Jak on... mógł... - Wiktor patrzy na nas, blady i zrozpaczony.

- Wiem, wiem, co czujesz – mówię cicho. – Ale teraz musimy jechać do szpitala. Ona cię potrzebuje, słyszysz? No już, chodź, wszystko będzie dobrze. Zosia z tego wyjdzie.

Usiłuję o tym przekonać nie tylko jego, ale też siebie. Pomagamy mu z Piotrkiem wstać i prowadzimy go do karetki. Artur nawet nie protestuje. Tylko po jego twarzy mogę się domyślać, że jest zbyt wstrząśnięty, by w jakikolwiek sposób zaprzeczyć, że karetka to nie taksówka. Zdaję sobie sprawę, że dla nas wszystkich teraz priorytetem jest życie oraz bezpieczeństwo Zosi.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz