56 - Wiktor Cz. 3

655 28 6
                                    

- Jak przesłuchanie? - pytam, postanawiając jakoś rozpocząć tę rozmowę.

- Nie było prosto - odpowiada szczerze policjantka. - To, co Zosię spotkało... Nie jeden by się poddał.

- Przecież tak było - zauważam spokojnie.

- Tak, wiem. Ale nie rozumiesz. Chodzi o to, że ona... Znaczy, że inna osoba na jej miejscu nie dałaby rady przebrnąć przez przesłuchanie, przez pytania, które musiałam jej zadawać. A ona dała radę. Jasne, miała chwile słabości, ale zaraz po nich mówiła dalej i dalej, aż do końca. Jest bardzo silna i dzielna.

- W końcu jest moją córką, więc trudno się dziwić - oświadczam z dumą. - A co z Potockim?

- Na razie siedzi w areszcie, oczywiście twierdzi, że to Zosia go uwiodła, chociaż dobrze wszyscy wiemy, jaka jest prawda.

- Rozumiem.

Przez chwilę trwa niezręczne milczenie. W końcu postanawiam poruszyć temat, który nie daje mi spokoju.

- Monika, posłuchaj mnie... Doceniam to, co dla nas robisz, dla mnie, dla Zosi i dla Ani. To bardzo wiele. Ale... nie chcę, żebyś miała jakieś nadzieje.

- Nadzieje? - Patrzy na mnie zaskoczona. - O czym mówisz?

Odchrząkuję.

- Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię - odpowiadam spokojnie. - Widziałem jak na mnie patrzyłaś dzisiaj, zanim was zostawiliśmy. Dlatego chcę tą sprawę wyjaśnić.

- Wiktor, ale ja...

- Daj mi skończyć, proszę. Niedawno się zaręczyłem. Ania jest moją narzeczoną. Tak, dobrze słyszysz. Właśnie Ania. I jak cię lubię, tak nie chcę, by twoja miłość do mnie zniszczyła relację, jaka jest między mną a Anią, czy między mną a tobą. Bo jeśli przypadkiem zaczniesz nalegać... Nie będzie mowy o dalszej znajomości, rozumiesz?

- Wiktor, ja... - zaczyna. - Przepraszam, ja... ja po prostu myślałam, że...

- Nie - przerywam jej. - Zapamiętaj, że nic poza zwykłą koleżeńską relacją nie będzie nas nigdy łączyć. Chciałem, żebyś dowiedziała się o tym teraz, niż później. A teraz przepraszam cię, ale... muszę iść. Muszę wracać do Ani i Zosi.

- Jasne - odpowiada, wyraźnie przygaszona. - Przepraszam.

- Przeprosiny przyjęte - mówię z uśmiechem. - I nie martw się, na pewno sobie kogoś znajdziesz. Kogoś przystojniejszego ode mnie.

- Obyś miał rację - odpowiada cicho. - Do zobaczenia.

- Na razie - odpowiadam i odchodzę.

- No i jak tam rozmowa z panią starszą sierżant? - pyta Ania trzy minuty później.

- Mam nadzieję, że zrozumiała. - Wzdycham. - Chociaż po jej minie widziałem, że się tego nie spodziewała. Ale cieszę się, że załatwiłem to teraz, niż gdyby później miały wyjść z tego jakieś nieprzyjemności.

- Też tak twierdzę. - Moja narzeczona obdarza mnie promiennym uśmiechem, który sprawia, że mam ochotę zatopić się w jej ustach i nie odrywać się od nich ani na moment.

Z trudem koncentruję się na obecnej chwili.

- To co, Zosiu? Wracamy do domu, czy jedziemy na lody?

- Myślę, że lody - słyszę w odpowiedzi.

- I prawidłowo - oświadcza Ania. - Tak ma być. Bo Lody są najlepsze na chandrę.

- Tak? A ja myślałem, że coś innego. - Mrugam do niej porozumiewawczo, a ona się rumieni.

- O tym porozmawiamy wieczorem - zapewnia mnie z mocą.

- Już się nie mogę doczekać - odpowiadam, szczerząc zęby.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz