Gdy wchodzę do domu, pierwszym, co przykuwa moją uwagę, jest zapach czegoś kuszącego z kuchni.
- Ktoś coś gotuje? – pytam.
- Tak! – słyszę odpowiedź z kuchni. – Chodź, Aniu! Zaraz będzie gotowa kolacja!
Zdejmuję kurtkę i udaję się do kuchni, w której zastaję Zosię stojącą przy patelni, a Wiktora stojącego przy drzwiach i obserwującego ją z uśmiechem.
- Co tam pichcisz, skarbie? – pytam, spoglądając na dziewczynę.
- Pomyślałam sobie, że będziesz głodna jak wrócisz, więc robię omlety – odpowiada z uśmiechem.
Wiktor podchodzi do mnie i bierze mnie w objęcia, a ja przytulam się do niego, wdychając zapach jego perfum.
- Dobrze, że już wróciłaś – mówi. – Tęskniliśmy za tobą. Jak w pracy?
- Ja też za Wami tęskniłam – odpowiadam. – W pracy w porządku. Znaczy... Szczerze? Dzisiaj mi było bardzo ciężko. Nie mogłam się na niczym skupić. Nie wiem, jakim cudem dobrnęłam do końca dyżuru.
- Myślisz o jutrze? – Zosia skręca płomień i podchodzi do szafki, by wyjąć talerze.
- Tak. Pomóc ci? – pytam.
- Nie, nie, Aniu, ty jesteś po pracy, usiądź sobie – protestuje, a ja wzdycham.
Najchętniej bym się czymś zajęła, lecz nie chcę odbierać jej tej przyjemności. Widzę, że sama robi cokolwiek, by nie myśleć o jutrze. Wiktor bierze mnie za rękę i podprowadza do krzesła, na którym siadam z cichym westchnieniem.
- Nie martw się – pociesza mnie. – Wszystko będzie dobrze.
- Oby – mówię.
Parę chwil później Zosia stawia na środku stołu talerz pełen omletów.
- Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy – oznajmia z uśmiechem.
- A ty? – Przyglądam się jej. – Będziesz jeść?
- Nie, nie jestem głodna – odpowiada, siadając naprzeciwko nas.
- Kochanie, musisz jeść – protestuje Wiktor.
- Jak nic nie zjesz, to jutro nam zasłabniesz – dodaję, patrząc na nią z troską.
- Naprawdę nie chcę – upiera się Zosia, a ja przestaję nalegać.
Po minie Wiktora widzę, że chciałby ją dalej przekonywać, ale tylko wzdycha i odpuszcza. Kiedy kończy jeść i odnosi talerz do zlewu, podchodzi do Zosi i obejmuje ją ramieniem.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze – mówi cicho. – Nie martw się, słoneczko.
- Staram się – odpowiada. – Ale to nie jest takie proste. Boję się, że jak go zobaczę, to się zablokuję i nic nie powiem. A przecież muszę mówić, bo inaczej nie zostanie ukarany.
Wstaje i zaczyna spacerować po kuchni. Gdy staje obok mnie, ujmuję jej rękę.
- Zosiu, wiem, że jesteś silna. Obie jesteśmy. I obie musimy dać radę – oświadczam z mocą. – Nie będziesz sama. Będziemy z tobą. Cała stacja będzie z tobą. Piotrek, Martyna, Lidka, Adam, wszyscy.
- Wiem. – Na jej twarzy pojawia się uśmiech. – Wiem o tym i to mnie pociesza. Dziękuję, że jesteście.
- Nie dziękuj – odpowiadamy jednocześnie z Wiktorem.
CZYTASZ
Razem mimo wszystko
FanfictionHistoria jest o lekarzach i ratownikach z serialu Na Sygnale. :) Skupiam się w niej głównie na wątkach prywatnych, ale wezwania też się jakieś zdarzą. Cała opowieść zaczyna się od końca odcinka 162, w którym to Potocki poinformował Wiktora, że Anna...