76 - Ania Cz. 2

634 30 2
                                    

Gdy wchodzę do domu, pierwszym, co przykuwa moją uwagę, jest zapach czegoś kuszącego z kuchni.

- Ktoś coś gotuje? – pytam.

- Tak! – słyszę odpowiedź z kuchni. – Chodź, Aniu! Zaraz będzie gotowa kolacja!

Zdejmuję kurtkę i udaję się do kuchni, w której zastaję Zosię stojącą przy patelni, a Wiktora stojącego przy drzwiach i obserwującego ją z uśmiechem.

- Co tam pichcisz, skarbie? – pytam, spoglądając na dziewczynę.

- Pomyślałam sobie, że będziesz głodna jak wrócisz, więc robię omlety – odpowiada z uśmiechem.

Wiktor podchodzi do mnie i bierze mnie w objęcia, a ja przytulam się do niego, wdychając zapach jego perfum.

- Dobrze, że już wróciłaś – mówi. – Tęskniliśmy za tobą. Jak w pracy?

- Ja też za Wami tęskniłam – odpowiadam. – W pracy w porządku. Znaczy... Szczerze? Dzisiaj mi było bardzo ciężko. Nie mogłam się na niczym skupić. Nie wiem, jakim cudem dobrnęłam do końca dyżuru.

- Myślisz o jutrze? – Zosia skręca płomień i podchodzi do szafki, by wyjąć talerze.

- Tak. Pomóc ci? – pytam.

- Nie, nie, Aniu, ty jesteś po pracy, usiądź sobie – protestuje, a ja wzdycham.

Najchętniej bym się czymś zajęła, lecz nie chcę odbierać jej tej przyjemności. Widzę, że sama robi cokolwiek, by nie myśleć o jutrze. Wiktor bierze mnie za rękę i podprowadza do krzesła, na którym siadam z cichym westchnieniem.

- Nie martw się – pociesza mnie. – Wszystko będzie dobrze.

- Oby – mówię.

Parę chwil później Zosia stawia na środku stołu talerz pełen omletów.

- Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy – oznajmia z uśmiechem.

- A ty? – Przyglądam się jej. – Będziesz jeść?

- Nie, nie jestem głodna – odpowiada, siadając naprzeciwko nas.

- Kochanie, musisz jeść – protestuje Wiktor.

- Jak nic nie zjesz, to jutro nam zasłabniesz – dodaję, patrząc na nią z troską.

- Naprawdę nie chcę – upiera się Zosia, a ja przestaję nalegać.

Po minie Wiktora widzę, że chciałby ją dalej przekonywać, ale tylko wzdycha i odpuszcza. Kiedy kończy jeść i odnosi talerz do zlewu, podchodzi do Zosi i obejmuje ją ramieniem.

- Kochanie, wszystko będzie dobrze – mówi cicho. – Nie martw się, słoneczko.

- Staram się – odpowiada. – Ale to nie jest takie proste. Boję się, że jak go zobaczę, to się zablokuję i nic nie powiem. A przecież muszę mówić, bo inaczej nie zostanie ukarany.

Wstaje i zaczyna spacerować po kuchni. Gdy staje obok mnie, ujmuję jej rękę.

- Zosiu, wiem, że jesteś silna. Obie jesteśmy. I obie musimy dać radę – oświadczam z mocą. – Nie będziesz sama. Będziemy z tobą. Cała stacja będzie z tobą. Piotrek, Martyna, Lidka, Adam, wszyscy.

- Wiem. – Na jej twarzy pojawia się uśmiech. – Wiem o tym i to mnie pociesza. Dziękuję, że jesteście.

- Nie dziękuj – odpowiadamy jednocześnie z Wiktorem.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz