60 - Artur Cz. 1

690 24 2
                                    

- 24S, zgłoś się.

- 24S, zgłaszam się - odpowiadam.

- Macie wezwanie do potrąconego dziecka na pasach. Zgłoszone przez świadków wypadku.

- A coś więcej wiadomo? – pytam.

- Dziecko nieprzytomne, ma urazy zewnętrzne głowy. Nic więcej nie udało mi się dowiedzieć.

- Rozumiem. Przyjąłem. Bez odbioru - mówię i wstaję.

Miałem dzisiaj dyżur w towarzystwie Strzeleckiego i Kubickiej, gdyż Adam miał wolne z powodu opieki nad małym Tadzikiem, a Lidka wzięła kilka dni urlopu. Chociaż, co do tej ostatniej, miałem pewne wątpliwości. Ostatnimi czasy stała się bardzo zamknięta w sobie i małomówna. Nie wiedziałem, co się dzieje, bo sama zainteresowana nie chciała niczego zdradzić, ale było to bardzo niepokojące.

- Doktorze, dojeżdżamy już na miejsce - słyszę głos Piotrka, który wyrywa mnie z rozmyślań.

- W porządku. W takim razie sprzęt i do roboty.

- Wszystko w porządku, doktorze? – pyta Martyna. – Jest pan jakiś nieobecny.

- Kubicka, bądź tak miła i zajmij się tym, co do ciebie należy.

Ona wzdycha, ale nic nie mówi.

- Dzień dobry, doktor Artur Góra, pogotowie ratunkowe, co się stało?

- Było zielone, ta mała zaczęła iść, a ten pijak... wjechał w nią, z rozpędu – odpowiada jakaś starsza pani.

- Skąd wiadomo, że to pijak? – pyta Piotrek.

- Bo tylko pijakom zdarza się jeździć na zielonym świetle – wyjaśnia druga kobieta. – Miał szczęście, że tylko ona była na tych pasach.

- Chyba raczej nieszczęście, skoro ją potrącił – zauważa jakiś brodaty facet.

- drodzy państwo, czy mogliby państwo podyskutować sobie gdzie indziej? – pytam z irytacją. – Chcemy zająć się poszkodowaną, póki jeszcze nie jest za późno.

Oni natychmiast przerywają dyskusję i oddalają się, a my w końcu dostajemy się do dziewczynki.

- Oddech jest, lecz jest nieprzytomna – odzywam się, badając małą. Na moje oko nie może mieć więcej niż sześć lat.

- Co takie małe dziecko robiło samo na ulicy? – pyta Piotrek, a ja mimowolnie się uśmiecham.

- Widzę, Strzelecki, że czytasz mi w myślach. Też się nad tym zastanawiam. Ale tego spróbujemy dowieźć, jak przewieziemy dziecko do szpitala. A tymczasem parametry, wkucie, działajcie, działajcie, bo się na was poskarżę doktorowi Banachowi.

Spełniają moje polecenia.

- Ciśnienie 100 na 60, cukier w normie – mówi Piotrek.

- Saturacja poniżej dziewięćdziesięciu – dodaje Martyna.

- Dobra. Strzelecki, leć po nosze. Trzeba małą zabrać jak najszybciej do szpitala.

- Tak jest, doktorze – mówi Piotrek i znika nam z pola widzenia.

Kiedy dziesięć minut później jesteśmy w drodze do szpitala, cały czas monitorujemy dziewczynkę.

- 24S, zgłoś się.

- 24S, zgłaszam się.

- Wieziemy dziewczynkę, nie mogącą mieć więcej niż sześć lat. Dziecko było zupełnie samo, więc trzeba zawiadomić policję. Niech przygotują stół operacyjny, dziewczynka ma złamanie kończyny dolnej i górnej z przemieszczeniem, jest nieprzytomna, ma przyspieszony oddech oraz niskie ciśnienie.

- Przyjęłam, bez odbioru – odpowiada Ruda, a ja wzdycham.

- Doktorze, na pewno wszystko w porządku? – pyta Piotr.

- Tak, Strzelecki – odpowiadam, może trochę zbyt ostro. – Skup się na drodze.

- Dobrze, dobrze. Będziemy za trzy minuty – uspokaja mnie.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz