- 24S, zgłoś się.
- 24S, zgłaszam się - odpowiadam.
- Macie wezwanie do potrąconego dziecka na pasach. Zgłoszone przez świadków wypadku.
- A coś więcej wiadomo? – pytam.
- Dziecko nieprzytomne, ma urazy zewnętrzne głowy. Nic więcej nie udało mi się dowiedzieć.
- Rozumiem. Przyjąłem. Bez odbioru - mówię i wstaję.
Miałem dzisiaj dyżur w towarzystwie Strzeleckiego i Kubickiej, gdyż Adam miał wolne z powodu opieki nad małym Tadzikiem, a Lidka wzięła kilka dni urlopu. Chociaż, co do tej ostatniej, miałem pewne wątpliwości. Ostatnimi czasy stała się bardzo zamknięta w sobie i małomówna. Nie wiedziałem, co się dzieje, bo sama zainteresowana nie chciała niczego zdradzić, ale było to bardzo niepokojące.
- Doktorze, dojeżdżamy już na miejsce - słyszę głos Piotrka, który wyrywa mnie z rozmyślań.
- W porządku. W takim razie sprzęt i do roboty.
- Wszystko w porządku, doktorze? – pyta Martyna. – Jest pan jakiś nieobecny.
- Kubicka, bądź tak miła i zajmij się tym, co do ciebie należy.
Ona wzdycha, ale nic nie mówi.
- Dzień dobry, doktor Artur Góra, pogotowie ratunkowe, co się stało?
- Było zielone, ta mała zaczęła iść, a ten pijak... wjechał w nią, z rozpędu – odpowiada jakaś starsza pani.
- Skąd wiadomo, że to pijak? – pyta Piotrek.
- Bo tylko pijakom zdarza się jeździć na zielonym świetle – wyjaśnia druga kobieta. – Miał szczęście, że tylko ona była na tych pasach.
- Chyba raczej nieszczęście, skoro ją potrącił – zauważa jakiś brodaty facet.
- drodzy państwo, czy mogliby państwo podyskutować sobie gdzie indziej? – pytam z irytacją. – Chcemy zająć się poszkodowaną, póki jeszcze nie jest za późno.
Oni natychmiast przerywają dyskusję i oddalają się, a my w końcu dostajemy się do dziewczynki.
- Oddech jest, lecz jest nieprzytomna – odzywam się, badając małą. Na moje oko nie może mieć więcej niż sześć lat.
- Co takie małe dziecko robiło samo na ulicy? – pyta Piotrek, a ja mimowolnie się uśmiecham.
- Widzę, Strzelecki, że czytasz mi w myślach. Też się nad tym zastanawiam. Ale tego spróbujemy dowieźć, jak przewieziemy dziecko do szpitala. A tymczasem parametry, wkucie, działajcie, działajcie, bo się na was poskarżę doktorowi Banachowi.
Spełniają moje polecenia.
- Ciśnienie 100 na 60, cukier w normie – mówi Piotrek.
- Saturacja poniżej dziewięćdziesięciu – dodaje Martyna.
- Dobra. Strzelecki, leć po nosze. Trzeba małą zabrać jak najszybciej do szpitala.
- Tak jest, doktorze – mówi Piotrek i znika nam z pola widzenia.
Kiedy dziesięć minut później jesteśmy w drodze do szpitala, cały czas monitorujemy dziewczynkę.
- 24S, zgłoś się.
- 24S, zgłaszam się.
- Wieziemy dziewczynkę, nie mogącą mieć więcej niż sześć lat. Dziecko było zupełnie samo, więc trzeba zawiadomić policję. Niech przygotują stół operacyjny, dziewczynka ma złamanie kończyny dolnej i górnej z przemieszczeniem, jest nieprzytomna, ma przyspieszony oddech oraz niskie ciśnienie.
- Przyjęłam, bez odbioru – odpowiada Ruda, a ja wzdycham.
- Doktorze, na pewno wszystko w porządku? – pyta Piotr.
- Tak, Strzelecki – odpowiadam, może trochę zbyt ostro. – Skup się na drodze.
- Dobrze, dobrze. Będziemy za trzy minuty – uspokaja mnie.
CZYTASZ
Razem mimo wszystko
FanfictionHistoria jest o lekarzach i ratownikach z serialu Na Sygnale. :) Skupiam się w niej głównie na wątkach prywatnych, ale wezwania też się jakieś zdarzą. Cała opowieść zaczyna się od końca odcinka 162, w którym to Potocki poinformował Wiktora, że Anna...