Następnego dnia rano wstaję bardzo wcześnie. Czuję się jeszcze trochę zmęczony, ale nie na tyle, bym nie pamiętał o tym, co mam do załatwienia, o czym nie myślałem w związku z ostatnimi wydarzeniami. Ostrożnie, by nie budzić Ani, wychodzę z domu i udaję się w jedno miejsce. Gdy wracam jakiś czas później, zastaję Anię, w pełni gotową do działania.
- Gdzie ty byłeś? - Wita mnie od progu. - Ja się rano budzę, a ciebie nie ma. Zawału przez ciebie dostanę!
- Ciii, cii, spokojnie, kochanie, nie krzycz - uspokajam ją. - Po prostu musiałem wybyć na miasto.
- Na miasto? O tej porze? Po co, na miłość Boską!
- Musiałem po prostu coś załatwić. - Uśmiecham się do niej. - Nie denerwuj się, skarbie, nie trzeba.
Ona oddycha głęboko.
- Przepraszam, po prostu... strasznie się o ciebie martwię. Jeszcze dobrze nie odpocząłeś po ostatnich wydarzeniach.
- Jakbyś ty wyglądała lepiej - odgryzam się. - - Aniu, proszę, nie panikuj.
Ona w końcu odpuszcza. Gdy pojawiamy się w stacji, wpadamy prosto na Piotrka i Martynę.
- O cześć, dzieciaki - odzywam się.
- Dzień dobry, doktorze, cześć, Aniu - odpowiada Martyna wesoło. - Widzę, że wyglądacie dużo lepiej.
- Tak, zdecydowanie - odpowiada Ania.
- Cieszy nas to bardzo. - Piotrek obdarza nas promiennym uśmiechem.
- Dobrze, dzieciaki, słuchajcie, fajnie się gada, ale... - Urywam, patrzę najpierw na Martynę i Piotra, a później na Annę. - Chodźcie.
Zaskoczeni idą za mną. Gdy znajdujemy się przed stacją, patrzę po nich uważnie.
- Wy, dwoje, jesteście świadkami - oświadczam, po czym klękam przed Anią na jedno kolano.
- Wiktor, co ty... - Patrzy na mnie zaskoczona.
- Aniu, wiem, że ostatnio było ciężko. Bywało różnie między nami. Ale teraz, kiedy to wszystko się unormowało... Chcę być przy tobie, w zdrowiu, w smutku, w chorobie, w szczęściu, w miłości i w radości. Kocham cię, chcę z tobą być do końca życia i o jeden dzień dłużej. Czy zostaniesz moją żoną?
Ona patrzy na mnie, wyraźnie zbita z tropu, a ja nie spuszczam z niej wzroku, czekając na to, co powie.
- Wiktor, ja... - Dostrzegam w jej oczach łzy. - Tak.
W odpowiedzi uśmiecham się, wyciągając pierścionek.
- Cieszę się bardzo, kochanie - mówię, pomagając jej wstać i przytulając ją mocno.
Martyna i Piotrek promienieją szczęściem.
- Nareszcie - odzywa się dziewczyna. - Ileż można było na to czekać?
- No właśnie - dodaje Piotrek. - Cieszę się, doktorze, że się pan w końcu zmobilizował.
- W końcu? Dzieciaki, ja zmobilizowałem się już dawno, tylko okazji nie było. - Patrzę na nich. - A teraz, gdy okazja się nadarzyła, trzeba było to wykorzystać, czyż nie?
- Dokładnie - potwierdza Ania, całując mnie delikatnie.
wiem, czuję, że teraz będzie tylko lepiej.
CZYTASZ
Razem mimo wszystko
FanficHistoria jest o lekarzach i ratownikach z serialu Na Sygnale. :) Skupiam się w niej głównie na wątkach prywatnych, ale wezwania też się jakieś zdarzą. Cała opowieść zaczyna się od końca odcinka 162, w którym to Potocki poinformował Wiktora, że Anna...