69 - Wiktor Cz. 4

611 31 2
                                    

Kiedy pół godziny później pojawiamy się w domu, pierwsze, co rzuca mi się w oczy, to otwarte drzwi.

- Poczekaj, kochanie – mówię cicho. – Zaraz wrócę.

- Nie zostawiaj mnie – protestuje płaczliwie. – Bo on mnie tu znajdzie i co ja wtedy zrobię?

- Nikt cię nie znajdzie – zapewniam ją. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

Po tych słowach wysiadam z samochodu i wbiegam do domu, by się rozejrzeć. Nie dostrzegam jednak niczego niepokojącego. Już teraz rozumiem, co się wydarzyło i ogarnia mnie fala przerażenia. Nie daję jednak tego po sobie poznać. Wracam do Zosi.

- Chodź, słoneczko. – Biorę ją za rękę i pomagam jej wyjść z samochodu. – Wszystko jest w porządku.

- Na pewno? – Patrzy na mnie ze strachem w oczach.

- Na pewno, słoneczko – zapewniam. – Nic ci nie grozi. Chodź.

Wchodzimy do domu. Widzę jak rozgląda się uważnie. Boże, ona naprawdę myśli, że on tu był.

- Nikogo nie ma – oświadcza po dłuższej chwili, a na jej twarzy maluje się prawdziwe zdziwienie.

- Mówiłem ci przecież, że jesteś bezpieczna – odpowiadam. – Chodź, teraz coś zjesz, a potem pójdziesz się położyć i postarasz się zasnąć, dobrze?

Ona w odpowiedzi kiwa głową, a ja wzdycham. Ile jeszcze będzie musiało upłynąć czasu, by w końcu zrozumiała, że nic jej nie grozi? Moje biedne, kochane słoneczko...

*     *      *

Prawie 4000 i 550 gwiazdek, a ja nie wiem, kiedy to się stało. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Bardzo, bardzo dziękuję. Dajecie mi ogromną motywację i siłę do kontynuacji. Dziękuję, że Was mam. :)

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz