59 - Zosia Cz. 3

678 27 4
                                    

- Już wszystko dobrze. – Gładzi mnie po plecach, a głos ma tak kojący, że czuję, iż lada moment się rozpłaczę. – Teraz musimy wygrać walkę z Potockim i będzie wszystko dobrze. Głowa do góry.

- Wiem – odpowiadam. – Cieszę się, że tata cię poznał. Naprawdę. Dzięki tobie stał się znowu radosny i wesoły.

- A ja dzięki niemu – odpowiada z uśmiechem.

- Co dzięki mnie?

Obie podskakujemy, słysząc znajomy głos.

- Tata! – wołam, zrywając się na równe nogi.

Chwilę później czuję jak mocno mnie przytula, chowając w swoich silnych, opiekuńczych ramionach.

- Znowu miałaś koszmary, słoneczko? – pyta, przyglądając mi się z troską.

- Tak, niestety – odpowiadam. – Ale nie martw się, już jest dobrze. Ania się mną zaopiekowała.

- Właśnie widzę. – Przenosi wzrok na swoją przyszłą żonę. – Dziękuję ci, kochanie.

- Drobiazg – odpowiada.

Podchodzi do nas, a tata przyciąga ją do siebie. Stoimy tak przez chwilę, ciesząc się ze swojej wspólnej obecności.

- No więc co dzięki mnie? - pyta, nadal trzymając nas w objęciach.

- Nie za dużo chciałbyś wiedzieć przypadkiem? - odpowiada Ania pytaniem.

- Ależ skąd - oświadcza i uśmiecha się.

- Tato, nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - podchwytuję.

- Ale czasem ta ciekawość może doprowadzić do bardzo interesujących wniosków - mówi. - Ale oczywiście nie wnikam. Jestem grzecznym doktorem Wiktorem Banachem.

- Ty i grzeczny... - Ania patrzy na niego, mrugając. – Akurat co do tego, mam pewne wątpliwości.

Parskam śmiechem. Tak słodko wyglądają, kiedy się przekomarzają.

- Wszystko w porządku? – pyta tata po jakimś czasie, kiedy siedzimy w kuchni i pijemy świeżo zrobioną herbatę.

- Tak, teraz już tak – odpowiada Ania. – Mam ciebie, Zosię, niczego więcej do szczęścia nie potrzebuję.

- A ty, słoneczko, jak się czujesz? – Tata patrzy teraz na mnie.

- Zdecydowanie lepiej – odpowiadam, zgodnie z prawdą. – Wiem, że razem damy sobie radę. Muszę w to wierzyć, bo w przeciwnym razie zwariuję i wyląduję w pokoju bez klamek.

- O nie, kochana, do tego nie dopuścimy – odzywają się jednocześnie, a ja czuję, że kąciki ust same drgają w uśmiechu, bez mojej ingerencji.

Co ja bym bez nich zrobiła? Nie mam pojęcia, ale wiem, że rozmowa z Anią dała mi bardzo wiele. Więcej, niż jestem gotowa sama przed sobą przyznać.

- Dziękuję – mówię, patrząc jej w oczy.

Ona odwzajemnia spojrzenie, a tata dyskretnie o nic nie pyta. Po jego minie jednak widzę, że domyśla się, o czym wcześniej rozmawiałyśmy, ale specjalnie nie wnika w szczegóły, za co jestem mu wdzięczna.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz