Nie myśląc nad tym, co robię, dobiegam do niej i łapię ją od tyłu.
- Zostaw! – krzyczy, a jej głos niesie się echem po okolicy. – Puść mnie, w tej chwili!
- Ani myślę – odpowiadam. – Nie zamierzam pozwolić ci się zabić.
Powoli odwraca się w moją stronę i w końcu widzę w jej spojrzeniu jakieś iskierki.
- Dlaczego? – pyta. – Dlaczego tak o to zabiegasz?
- Powiedziałem ci przecież – odpowiadam. – Ale w porządku, powtórzę jeszcze raz. Bo mi na tobie zależy i uważam, że twoje problemy można rozwiązać inaczej. Są różne sposoby na radzenie sobie z sytuacjami, ale na pewno nie takie. Proszę, zaufaj mi. Chociaż raz to zrób i nie rób niczego głupiego. Przecież jesteś mądrą dziewczyną. Mądrą i inteligentną. To, co chcesz zrobić, nie jest w twoim stylu.
Widzę jak patrzy na mnie uważnie. Jej wyraz twarzy powoli się zmienia, marszczy brwi. Odnoszę wrażenie, że rozmyśla nad czymś intensywnie.
- A pomożesz mi? – pyta w końcu. – Pomożesz mi się pozbierać?
- Tak – zapewniam ją gorliwie. – Ale teraz daj mi rękę i pozwól się sprowadzić na dół.
Powoli odwraca wzrok. Wciąż stoi na krawędzi balustrady, a ja nieco z tyłu. Wystarczy, że zrobi krok w przód i zacznie spadać. Widzę jak wyciąga ręce w przód, jakby chciała unieść się i odlecieć. Boże, czy ona oszalała? W jej oczach dostrzegam rozpacz, desperację, może nawet rezygnację. Wiem, że teraz nie mogę zrobić nic. Że teraz wszystko zależy od niej samej. Że nie mogę próbować jej po raz kolejny zatrzymać. Zaciskam mocno dłonie w pięści, wciąż nie spuszczając z niej wzroku. Błagam w myślach, by tego nie robiła. By nie wykonywała tego ostatecznego kroku. Przecież wszystko można jeszcze uratować, naprawić...
- Nie!
Krzyk wyrywa się z moich ust, zanim zdążam go powstrzymać. Widzę jak przez mgłę jej stopy odrywające się od podłoża, jak szybuje w dół z zawrotną prędkością. Boże, niech ją ktoś na dole łapie! Nie myślę nad tym, co robię. Teraz najważniejsze jest, by jej pomóc, uratować ją przed śmiercią. Zbiegam po drabinie na dół. Gdy znajduję się już na ziemi, widzę Wiktora, Piotra i Martynę klęczących przy Lidce, a w oddali bladą postać Weroniki.
- Nie udało mi się... - Patrzę po wszystkich. – Nie udało mi się jej zatrzymać. Myślałem, że... Ale ona to zrobiła...
- Artur, spokojnie – słyszę głos Wiktora, ale dociera on do mnie z oddali. – Ona z tego wyjdzie. Jej stan jest bardzo ciężki, ale wyjdzie z tego. Artur, słyszysz?
Nie odpowiadam. Wszystko mi się rozmazuje. Nie widzę nic. Ogarnia mnie ciemność.

CZYTASZ
Razem mimo wszystko
أدب الهواةHistoria jest o lekarzach i ratownikach z serialu Na Sygnale. :) Skupiam się w niej głównie na wątkach prywatnych, ale wezwania też się jakieś zdarzą. Cała opowieść zaczyna się od końca odcinka 162, w którym to Potocki poinformował Wiktora, że Anna...