74 - Artur Cz. 3

513 19 2
                                    

Gdy wracam do Weroniki, widzę, że nadal siedzi przy Lidce, wpatrując się w nią uważnie.

- Już jestem - odzywam się cicho, nie chcąc jej przestraszyć.

Odwraca się do mnie i uśmiecha się niepewnie.

- Cieszę się bardzo - odpowiada, ale nie słyszę w jej głosie entuzjazmu.

- Martwi się pani, prawda? - pytam, chcąc jakoś pociągnąć rozmowę.

- A pan by się nie martwił? - odpowiada pytaniem. - Nawet nie zdążyłam jej powiedzieć, że jest moją siostrą.

Krzywi się boleśnie.

- Minęły dwa tygodnie, a nadal się nic nie zmieniło. Dlaczego ona... Po jaką cholerę ona skoczyła? Co jej to dało? Teraz leży tu, podpięta pod tą pikającą aparaturę i... Boże, ja już nie mogę tego znieść. Nie mogę znieść tego czekania, tej niepewności. Nikt przecież nie potrafi mi nic powiedzieć.

- Naprawdę rozumiem, co pani czuje - odzywam się, przysiadając na krzesełku po drugiej stronie. - Zanim w stacji pojawiła się Lidka... Pracowała tutaj wcześniej pewna ratowniczka, Renata. Bardzo... W pewnym momencie zaczęło mi na niej bardzo zależeć. Ale niestety, nie zdążyłem jej tego powiedzieć. Zmarła na skutek krwiaka. Nie dała rady przeżyć. Nawet nie zdążyłem się z nią pożegnać.

Milknę na moment, patrzę uważnie to na Weronikę, to na nieprzytomną Lidkę.

- Jak się Lidia pojawiła w stacji... Na początku nie bardzo się potrafiliśmy polubić. Była bardzo... Miałem wrażenie, że zawsze ma rację, że zawsze musi postawić na swoim. W wielu przypadkach oczywiście miała rację i gdyby nie ona, nie raz popełniłbym wielki błąd. Zdałem sobie sprawę, że mi na niej zależy dopiero niedawno, jednak sam przed sobą nie chciałem... Albo nie chciałem, albo nie umiałem się do tego przyznać.

„Po co ja jej to wszystko mówię? - przebiega mi przez myśl. - Co mnie podkusiło? Przecież to nie jest istotne. Ona nie musi wcale o tym wiedzieć".

- Chce pan mi przez to powiedzieć, że oboje jesteśmy na tym samym wózku?

- Tak mniej więcej - odpowiadam. - Po prostu... teraz musimy czekać na cud. Mówić do niej dużo. Podejrzewam, że nas słyszy. Nawet gazetę przyniosłem, żeby poczytać Lidce nowinki ze świata. Niech pani pójdzie odpocząć.

Przyglądam się jej uważnie.

- Może ktoś się znajdzie, kto panią do domu podrzuci. Nie powinna pani w takim stanie sama wracać.

- Dziękuję, poradzę sobie. - Dziewczyna uśmiecha się. - Ja wiem, że pan to się tak tylko o mnie z obowiązku martwi.

- Że co proszę? - Jestem tak zaskoczony jej słowami, że omal nie wypuszczam gazety z ręki.

- To, co powiedziałam - odpowiada. - Ja dobrze wiem, że pan mnie nie lubi. Że... Że nie przypadłam panu do gustu.

- Bez przesady. - Usiłuję jakoś z tego wybrnąć. - Po prostu... Trochę może się z panią nie polubiłem, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by to zmienić.

Uśmiecham się do niej niepewnie.

- Po prostu nie spodobało mi się, jak się pani zaczęła szarogęsić w moim gabinecie. Nie lubię, jak ktoś robi coś, na co nie zezwalam.

- Musi mi pan wybaczyć. Mam po prostu taki charakter i nic na to nie poradzę. Ale postaram się na przyszłość zmienić.

- Mam taką nadzieję - odpowiadam. - A teraz naprawdę, radzę pani pójść odpocząć. Sam bym panią odwiózł, ale jak widać, nie jestem w najlepszej formie, a nie byłoby za ciekawie, gdyby szef stacji i lekarz pogotowia spowodował wypadek na prostej drodze zaraz koło szpitala.

Oboje zaczynamy cicho chichotać, co trochę rozluźnia atmosferę pomiędzy nami.

- Dobrze, doktorze, odpocznę - zapewnia mnie dziewczyna, po czym odwraca się i wychodzi, zostawiając mnie z nadal nieprzytomną Lidką.

*     *     *

To za 4505 wyświetleń. Dziękuję!

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz