22 - Ania Cz. 3

842 29 2
                                    

Po jakimś czasie oboje podskakujemy, słysząc dzwonek do drzwi. Biegniemy w tamtą stronę. Gdy Wiktor jako pierwszy je otwiera, dostrzegamy dwóch policjantów.

- Udało nam się namierzyć miejsce pobytu porywacza i dziewczyny – oznajmia jeden z nich.

- Nareszcie! – mówimy jednocześnie.

- Rozumiem, że możemy jechać z wami? – pytam.

- Tak, oczywiście, ale pod warunkiem, że będą się państwo trzymać z tyłu.

Oboje kiwamy głowami i wychodzimy za policjantami. Na miejscu znajdujemy się pół godziny później, a ja o mało nie mdleje na widok tego, co widzę.

- czemu ja na to od razu nie wpadłam? – pytam cicho, patrząc na Wiktora.

- Ale na co? – Spogląda na mnie zdezorientowany. – Aniu, dobrze się czujesz? Blada jesteś jak płótno.

- Ja... Tak. Po prostu... Wiktor, to jest nasze stare mieszkanie – wyjaśniam, a on kiwa głową ze zrozumieniem.

- Pamiętają państwo o umowie? – pyta starszy z policjantów. – Najpierw my, potem wy.

- Jasne – odpowiadam, usiłując zachować spokój, chociaż powrót do tego miejsca przywołał we mnie wspomnienia, o których wolałabym nie pamiętać.

Ledwo wysiadamy, z daleka słyszę czyjś rozpaczliwy krzyk, który momentalnie się urywa.

- Zooośkaaa! – Wiktor wyrywa się do przodu, ale szybko zostaje przytrzymany przez jednego z policjantów.

- Niech pan nie będzie taki wyrywny – ostrzega. – Jak pan pójdzie przodem, to cały nasz plan weźmie w łeb.

- Ale panie, tam jest moja córka! – Wiktor wciąż się wyrywa.

- Uspokój się. – Podchodzę do nich. – Wiktor, proszę, kochanie, wiem, co czujesz, ale w ten sposób jej nie pomożesz.

On w końcu przestaje się wyrywać, jednak wiem, że gdyby mógł, pognałby tam, ani na moment się nie zatrzymując. Sama chętnie zrobiłabym to samo, lecz powstrzymuje mnie myśl, że w ten sposób na pewno Zosi nie pomogę.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz