Na miejsce wezwania docieramy dwadzieścia minut później.
- Piotr Strzelecki, pogotowie ratunkowe, dzień dobry, co się stało?
- Moja żona... Dziewczyna... Narzeczona... Znaczy przyjaciółka... Znaczy... Ona ma takie silne skurcze... Niech państwo nam pomogą. - Mężczyzna patrzy na nas.
Jest blady i przerażony.
- Żona, dziewczyna, narzeczona, przyjaciółka, czy może kochanka? – pytam, nie mogąc się powstrzymać.
- Niech pan sobie nie żartuję. Ona naprawdę cierpi.
- Przepraszam – reflektuję się, uśmiechając się do Martyny, która mruga powiekami, starając się nie roześmiać.
- Dobrze, już idziemy, niech pan prowadzi - mówi po chwili.
On kiwa głową, po czym biegnie przodem, a my za nim. Kobietę potrzebującą znajdujemy w pokoju, zwiniętą w kłębek na łóżku.
- Dzień dobry, nazywam się Piotr Strzelecki i jestem ratownikiem. Może mi pani powiedzieć, co się dzieje?
- Skurcze... Mam... silne... skurcze...
- Co ile minut? - pyta Martyna. - Spokojnie, zbierzemy parametry i zaraz wszystko będzie jasne.
- Co dziesięć, tak mniej więcej - odpowiada kobieta cicho.
- Rozumiem. Na szczęście wygląda na to, że wszystko jest w porządku. - Patrzę na nią poważnie. - Pójdę teraz po nosze i zabierzemy panią do szpitala.
- A czy ja... mogę jechać z wami? - pyta mężczyzna.
- Niestety nie - odpowiada Martyna spokojnie. - Karetka to nie taksówka, nie wie pan o tym?
- Pani wybaczy, ja... po prostu strasznie się o nią boje.
- Dobrze, rozumiem, spokojnie. Piotruś, idź po te nosze.
- Pędzę, lecę, Martynka - odpowiadam i wybiegam z pokoju.
Wracam z powrotem pięć minut później.
- Zabieramy pacjentkę. A pan, dobrze radzę, jak pan nie ma prawa jazdy, to niech pan pojedzie taksówką.
- Dobrze, dziękuję bardzo. - Mężczyzna patrzy na mnie z wdzięcznością, po czym oddala się, by zadzwonić po taksówkę.
CZYTASZ
Razem mimo wszystko
FanfictionHistoria jest o lekarzach i ratownikach z serialu Na Sygnale. :) Skupiam się w niej głównie na wątkach prywatnych, ale wezwania też się jakieś zdarzą. Cała opowieść zaczyna się od końca odcinka 162, w którym to Potocki poinformował Wiktora, że Anna...