51 - Adam Cz. 6

553 24 2
                                    

Następnego dnia, kiedy pojawiam się w szpitalu, widzę, że Lidka wychodzi z oddziału intensywnej terapii.

- I co z tą małą? - pytam, patrząc na nią.

- Wyjdzie z tego - odpowiada zmęczonym głosem. - Już jest dużo lepiej. Naprawdę, przyjechaliśmy w ostatniej chwili.

- A coś więcej wiadomo? - pytam.

- Chyba tak, Góra właśnie rozmawia z policją w swoim gabinecie. Siedzą tam już chyba pół godziny.

- A ty jak się czujesz? Blada jesteś.

- Nic mi nie jest - mówi. - Najważniejsze, że z dziewczynką wszystko będzie dobrze.

Wzdycham, patrząc na koleżankę z troską. Poświęcenie, jakiego dokonała, było naprawdę bardzo szlachetne. W końcu po dziesięciu minutach Góra wraz z dwoma policjantami pojawia się o bok nas.

- No i co, doktorze, co? - pytam.

- Spokojnie, Wszołek. Zaraz się wszystkiego dowiecie, tylko zawołam doktor Reiter - uspokaja nas, jak zawsze opanowany Góra. No dobra, prawie zawsze, bo teraz wyglądał na bladego i wstrząśniętego.

Po dwóch minutach doktor Anna pojawia się przy nas, też wyglądając na zmęczoną. Czyżby obie z Lidką czuwały przy tej biednej istotce na zmianę?

- Ta dziewczynka, którą uratowaliście, nazywa się Laura Stępień, ma siedem lat i tydzień temu uciekła z domu dziecka - wyjaśnia młody policjant.

- Co takiego? - Lidka patrzy na niego, wyraźnie wzburzona. - Chce mi pan powiedzieć, że dziecko uciekło tydzień temu, a opiekunowie nie zgłaszali jego zniknięcia?

- Niestety tak. - Policjant wygląda na naprawdę skruszonego. - Wiedzą państwo, pojechaliśmy tam wczoraj i... zastaliśmy istny horror. Opiekunowie, z tego, co udało nam się ustalić, bardzo często stosowali wobec dzieci przemoc.

- Dlatego Laura uciekła. - Anna kiwa ze zrozumieniem głową. - Wszystko jasne.

- No i wiadomo, skąd ślady pobicia - dodaję cicho.

- Co z nimi dalej będzie? - pyta Lidka.

- Pracownicy domu dziecka, wraz z jego dyrektorką zostali zatrzymani do czasu wyjaśnienia sprawy, a dzieci trafiły do szpitali.

- A później? - dopytuje dziewczyna. - Przecież jak zostaną wypisane, muszą gdzieś trafić.

- Udało nam się znaleźć kilkanaście rodzinnych domów dziecka, które zajmą się dziećmi, jak tylko zakończy się ich okres rekonwalescencji, włącznie z małą Laurą - wyjaśnia policjant.

- Rozumiemy. Bardzo państwu dziękujemy. - Na twarzy Lidki pojawia się ulga.

- Taka nasza praca - odpowiada policjant. - Ale panią oraz pani kolegę prosiłbym na komendę w celu złożenia dodatkowych zeznań. Pana również, doktorze.

- Pojawimy się po dyżurze - zapewniam.

- Wszołek, o tym, kiedy pojawimy się na komendzie, jak i o innych sprawach, decyduję ja. - Góra spogląda na mnie groźnie, odzyskując opanowanie. - Teraz pojedziemy złożyć zeznania, a potem odwieziemy Chowaniec do domu.

- Co takiego? - Lidka robi wielkie oczy. - Doktorku, czy doktorek zmysły postradał?

- Nie, Chowaniec. Jesteś zmęczona, musisz odpocząć. Miałaś ciężką noc, nikt nie powinien pracować w takim stanie. Pani doktor, pani też powinna odpocząć.

- Mnie nic nie jest, niech się pan nie martwi. - Ona uśmiecha się. - Za dwie godziny kończę dyżur. Obiecuję, że jak go skończę, to od razu pojadę do domu porządnie się wyspać.

- No, i bardzo dobrze. Słyszałaś, Chowaniec? To się nazywa profesjonalizm - oświadcza Góra, patrząc na Lidkę.

- Dobrze, doktorku, już dobrze, przecież nic nie mówię. - Dziewczyna wzdycha z rezygnacją.

- Jedźmy lepiej na tą komendę, zanim nam Lidka ze zmęczenia nie padnie - dołączam się do dyskusji. - Wie pan, doktorze Góra, jak ona padnie, to na pana wypadnie rola jej reanimacji, gdyby się przypadkiem zatrzymała.

- Dlaczego akurat na mnie, Wszołek? Patrzy na mnie zdziwiony.

- No... nie wiem, tak tylko powiedziałem - odpowiadam, mrugając do Lidki, która w odpowiedzi posyła mi mordercze spojrzenie.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz