Kiedy wychodzę przed szpital, wpadam na Nowego. Góra zatrudnił go jakiś czas temu. Dobry był z niego chłopak, chociaż strasznie niezdarny. Potrafił się potknąć o własne nogi.
- O, cześć, Nowy – witam go pogodnie.
- Dzień dobry, doktorze – odpowiada. – Dobrze, że pana widzę.
- A stało się coś? – Przyglądam mu się uważnie.
- Ja... Ten... Znaczy... Bo byłem na chwilkę w bazie i... - Urywa, jednak po jego minie widzę, że nie ma dla mnie za wesołych wieści.
- Mów, o co chodzi? – ponaglam go.
- Myślę, że powinien sam pan tam pojechać – odpowiada, a ja wzdycham z irytacją.
Czy naprawdę jest mu tak trudno powiedzieć, o co chodzi? Mnie by zaoszczędził nerwów i stresu, gdyby oświecił mnie, co się stało.
- Nowy, błagam cię, nie grajmy w żadne gierki – odzywam się.
- Ale ja nie gram z panem w żadne gierki – obrusza się chłopak. Po prostu...
W tym momencie drzwi szpitala otwierają się i staje w nich Artur.
- O, już cię wypuścili? – pytam go. – Wiesz, jak nas wystraszyłeś?
- Powiedziałem, że nie chcę dłużej leżeć. Nic mi nie jest. Zemdlałem, jasne, ale nic mi się nie stało. Lidka jest w dużo gorszym stanie.
- Co ci w ogóle odbiło, żeby włazić tam na górę? Możesz mi to wytłumaczyć? – Patrzę na niego.
- Wiktor, nie dramatyzuj. A ty jakbyś się zachował, gdyby to chodziło o Ankę albo zośkę? No jak? Mam ci przypomnieć, co było, jak się Zosia zatruła dopalaczami?
- Nie, dziękuję, nie musisz. – Wzdycham, powracając pamięcią do tamtych wspomnień. – Chyba nigdy tego nie zapomnę. Bałem się, że ją stracę.
- Ale jej nie straciłeś. – Artur podchodzi do mnie i kładzie mi rękę na ramieniu.
- Wtedy nie, ale teraz...
Urywam, słysząc dźwięk własnej komórki.
- Przepraszam cię, Artur, muszę odebrać – mówię, wyciągając telefon z kieszeni.
Mrugam powiekami, trochę zaskoczony tym, kto do mnie dzwoni.
- Basia, co się stało?
- Doktorze, wiem, że jeszcze ma pan dyżur, ale...może pan przyjechać do stacji? Bo... przyszła Zosia i...
- Zosia? Nie kończ. Zaraz będę – przerywam jej i rozłączam się.
- Co się stało? – Artur patrzy na mnie.
-Zośka przyszła na bazę. Nie wiem, co się stało, ale... muszę lecieć.
- Jasne, leć – odpowiada Artur. – Jakby było jakieś wezwanie, wyślę Strzeleckiego i Kubicką, się nie martw.
- Dzięki – mówię, po czym ściskam go krótko za dłoń i odchodzę.
CZYTASZ
Razem mimo wszystko
Fiksi PenggemarHistoria jest o lekarzach i ratownikach z serialu Na Sygnale. :) Skupiam się w niej głównie na wątkach prywatnych, ale wezwania też się jakieś zdarzą. Cała opowieść zaczyna się od końca odcinka 162, w którym to Potocki poinformował Wiktora, że Anna...