07 - Martyna

1.1K 38 2
                                    

Szczerze mówiąc, boję się reakcji Wiktora, ale wiem, że muszę do niego zadzwonić. Pewnie szaleje z niepokoju.

- Doktorze... - zaczynam niepewnie.

- Martyna, co się stało? - pyta. - Ania się tak nagle rozłączyła...

- No bo niedawno wróciliśmy z wezwania i... Doktorze, przywieźliśmy Zosię - wyrzucam z siebie niemal na jednym oddechu.

- Że co takiego? Co się stało? Zaraz tam będę.

- Teraz pojechała na blok operacyjny. Wezwał nas świadek zdarzenia. Sprawca uciekł z miejsca wypadku, samochód ją potrącił. Lekarze walczą o jej życie. Sambor, Anna... Nie jest najlepiej. Ma pękniętą śledzone, przebite płuco, obrzęk mózgu, złamaną rękę i nogę, nie było z nią żadnego kontaktu, w dodatku dwa razy nam się w karetce zatrzymała.

Gdy kończę mówić, po drugiej stronie zalega długa, niedająca się wytrzymać chwila milczenia.

- Wszystko w porządku, doktorze? - pytam z niepokojem.

Słyszę w odpowiedzi jak odchrząkuje w ten swój charakterystyczny dla siebie sposób.

- Tak, jasne - mówi. - Zaraz... Za niedługo przyjadę.

- Dobrze. Tylko niech pan na siebie uważa, doktorze - przestrzegam go.

- Wszystko będzie dobrze, Martynka, nie martw się - uspokaja mnie, po czym zakańcza połączenie.

- I jak to przyjął? - Piotrek kładzie mi rękę na ramieniu.

- A jak miał to przyjąć? - odpowiadam pytaniem na pytanie. - Jest wstrząśnięty. Mam nadzieję, że sobie krzywdy nie zrobi w drodze do szpitala.

- Nasz doktorek jest silny. Da radę, nie takie rzeczy przechodził.

- No niby wiem, tylko... Kurczę, Piotrek, on ma strasznego pecha. Najpierw Ania mu się o mało nie zabiła i to przez nieporozumienie, którego... którego nikt się nie spodziewał, teraz Zosia została potrącona przez samochód... Kurde, chyba za dużo jak na jednego człowieka, nie uważasz?

- Masz rację, Martynka. Ale jak to mówią? Nieszczęścia chodzą parami.

- Właśnie widzę. - Wzdycham cicho. - Jeśli on się kiedyś nie wykończy, to będzie cud.

Piotrek nic nie mówi. Oboje idziemy do kuchni zrobić sobie herbaty. Mijają minuty, a ani wieści na temat Zosi, ani Wiktora, ani nawet żadnego kolejnego wezwania. W końcu po jakimś czasie, gdy wychodzimy na korytarz, widzimy naszego doktora biegnącego w naszą stronę.

- Wiecie coś? - pyta na nasz widok.

- Niestety nic - odpowiada Piotrek. - Operacja nadal trwa.

- Gdzie Góra?

- W swoim gabinecie.

- Idę tam do niego - mówi Wiktor, po czym znika nam z oczu.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz