Szczerze mówiąc, boję się reakcji Wiktora, ale wiem, że muszę do niego zadzwonić. Pewnie szaleje z niepokoju.
- Doktorze... - zaczynam niepewnie.
- Martyna, co się stało? - pyta. - Ania się tak nagle rozłączyła...
- No bo niedawno wróciliśmy z wezwania i... Doktorze, przywieźliśmy Zosię - wyrzucam z siebie niemal na jednym oddechu.
- Że co takiego? Co się stało? Zaraz tam będę.
- Teraz pojechała na blok operacyjny. Wezwał nas świadek zdarzenia. Sprawca uciekł z miejsca wypadku, samochód ją potrącił. Lekarze walczą o jej życie. Sambor, Anna... Nie jest najlepiej. Ma pękniętą śledzone, przebite płuco, obrzęk mózgu, złamaną rękę i nogę, nie było z nią żadnego kontaktu, w dodatku dwa razy nam się w karetce zatrzymała.
Gdy kończę mówić, po drugiej stronie zalega długa, niedająca się wytrzymać chwila milczenia.
- Wszystko w porządku, doktorze? - pytam z niepokojem.
Słyszę w odpowiedzi jak odchrząkuje w ten swój charakterystyczny dla siebie sposób.
- Tak, jasne - mówi. - Zaraz... Za niedługo przyjadę.
- Dobrze. Tylko niech pan na siebie uważa, doktorze - przestrzegam go.
- Wszystko będzie dobrze, Martynka, nie martw się - uspokaja mnie, po czym zakańcza połączenie.
- I jak to przyjął? - Piotrek kładzie mi rękę na ramieniu.
- A jak miał to przyjąć? - odpowiadam pytaniem na pytanie. - Jest wstrząśnięty. Mam nadzieję, że sobie krzywdy nie zrobi w drodze do szpitala.
- Nasz doktorek jest silny. Da radę, nie takie rzeczy przechodził.
- No niby wiem, tylko... Kurczę, Piotrek, on ma strasznego pecha. Najpierw Ania mu się o mało nie zabiła i to przez nieporozumienie, którego... którego nikt się nie spodziewał, teraz Zosia została potrącona przez samochód... Kurde, chyba za dużo jak na jednego człowieka, nie uważasz?
- Masz rację, Martynka. Ale jak to mówią? Nieszczęścia chodzą parami.
- Właśnie widzę. - Wzdycham cicho. - Jeśli on się kiedyś nie wykończy, to będzie cud.
Piotrek nic nie mówi. Oboje idziemy do kuchni zrobić sobie herbaty. Mijają minuty, a ani wieści na temat Zosi, ani Wiktora, ani nawet żadnego kolejnego wezwania. W końcu po jakimś czasie, gdy wychodzimy na korytarz, widzimy naszego doktora biegnącego w naszą stronę.
- Wiecie coś? - pyta na nasz widok.
- Niestety nic - odpowiada Piotrek. - Operacja nadal trwa.
- Gdzie Góra?
- W swoim gabinecie.
- Idę tam do niego - mówi Wiktor, po czym znika nam z oczu.

CZYTASZ
Razem mimo wszystko
FanficHistoria jest o lekarzach i ratownikach z serialu Na Sygnale. :) Skupiam się w niej głównie na wątkach prywatnych, ale wezwania też się jakieś zdarzą. Cała opowieść zaczyna się od końca odcinka 162, w którym to Potocki poinformował Wiktora, że Anna...