78 - Ania Cz. 4

640 26 6
                                    

- Co się stało, tato? – Zosia podbiega do niego i podprowadza go do krzesła.

- Dzwonili z policji – mówi cicho.

- No i co? – pytam, czując, że udziela mi się jego panika.

- Nie będzie rozprawy – oświadcza.

Obie z Zosią patrzymy po sobie, po czym jednocześnie osuwamy się na ziemię.

- Jak... Jak to nie... nie będzie? – pyta dziewczyna cicho.

- Co ty mówisz? – dodaję.

- Potocki trafił do szpitala – wyjaśnia Wiktor. – Z tego, co mi przekazano, został pobity przez kolegów z pod celi.

- Coo? – wołamy jednocześnie.

Zaczynam się zastanawiać, która z nas jest bardziej blada, ja, czy ona.

- No tak. – Wiktor patrzy na nas. – Podobno walczy o życie. Dzisiaj rano weszli do jego celi ochroniarze i znaleźli go skatowanego do nieprzytomności.

- A skąd pewność, że to koledzy z pod celi? – pytam, nadal będąc w głębokim szoku.

- Tak mówią – wyjaśnia. – Ale bardziej konkretnych szczegółów nie znam. Prosili, żebyśmy przyjechali na komendę.

- Trzeba zawiadomić pozostałych – odzywa się Zosia cicho, wstając z kolan. – Przecież oni o niczym nie wiedzą.

- To ja zadzwonię do Góry – oznajmia Wiktor i wychodzi, zostawiając nas same.

Kiedy spoglądam ukradkiem na dziewczynę, widzę, że nadal jest blada.

- Kochanie, dobrze się czujesz?

- Szczerze? – odpowiada pytaniem.

- Jak zawsze szczerze.

- Nie – stwierdza prosto. – Wkurza mnie to. Ostatnim razem, jak była rozprawa, to... to on uciekł policjantom, a teraz... teraz go pobili i na dodatek nie wiadomo, czy z tego wyjdzie. Nie, żeby mi wybitnie na tym zależało, no ale... Prawda jest taka, że chciałabym mieć to za sobą. Chciałabym zamknąć ten rozdział, a przez to wszystko nie mogę.

- Wiem, że jest to dla ciebie trudne. – Staję obok niej i obejmuję ją ramieniem. – Dla nas wszystkich jest to szokująca sytuacja. Ale wierzę, że sobie poradzimy. Już nie raz bywało różnie i za każdym razem wychodziliśmy z opresji prawie bez szwanku. Wiem, że tym razem również wszystko ułoży się jak najlepiej. Grunt to się nie poddawać, mimo wszystko.

- Dziękuję. – Zosia przytula się do mnie, a ja klepię ją pocieszająco po plecach.

- Nie dziękuj – odpowiadam z uśmiechem. – A teraz przygotuję coś do jedzenia, bo przecież od wczoraj nic nie jadłaś.

Ona z westchnieniem wyswobadza się z moich objęć i siada przy stole, splatając dłonie na kolanach.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz