Następnego dnia wstaję wcześnie. Gdy wchodzę do kuchni, widzę tam zarówno Anię, jak i mojego tatę.
- Hej wam – mówię cicho. – Jak przed rozprawą?
- Dobrze – odpowiada Ania spokojnie, chociaż po jej twarzy widzę, że jest spięta.
- Jadę z wami – oświadczam.
- Zosiu, słoneczko, nie wiem, czy to jest dobry pomysł. – Tata patrzy na mnie uważnie. – Powinnaś być w tym czasie w szkole.
- Ale chcę was wspierać. A w szkole? Jak w szkole będę, nic nie zrobię, a nie będę się potrafiła na niczym skupić. Więc lepiej będzie, jeśli z wami pojadę.
- No... dobrze. – Wiktor wzdycha. – Skoro się tak upierasz... Ale ja i tak uważam, że to nie jest pomysł, który by należał do dobrych.
- Nie bój się, tato, nic mi się nie stanie – uspokajam go.
Gdy godzinę później pojawiamy się w sądzie, widzę Potockiego i mimowolnie odwracam wzrok. Ten człowiek ma coś w sobie, co sprawia, że nie można na niego patrzeć. Nie mam pojęcia, jak kiedyś mogłam być mu wdzięczna za uratowanie życia.
- Wiktor i Anna, nasza nowa para. Jak miło was widzieć – odzywa się tym swoim charakterystycznym głosem.
- Stanisław, dobrze ci radzę, daruj sobie te odzywki, bo zapłacisz za nie surowo – odpowiada Ania.
- Tak myślisz? Mylisz się, kochanie. Ja zawsze wychodzę obronną ręką.
- Nie w tym przypadku.
Przysłuchuję się tej rozmowie, trochę zaniepokojona.
- Tato, myślisz, że on... że on naprawdę w końcu trafi za kratki?
- Kochanie, powiedziałem ci przecież, że dowody są niezbite. Czego chcieć więcej?
- Nie wiem – odpowiadam. – Ja po prostu się martwię.
- Wie, słoneczko, ale niepotrzebnie. Na pewno wszystko będzie dobrze. – Tata przytula mnie, a ja kiwam głową.
CZYTASZ
Razem mimo wszystko
FanfictionHistoria jest o lekarzach i ratownikach z serialu Na Sygnale. :) Skupiam się w niej głównie na wątkach prywatnych, ale wezwania też się jakieś zdarzą. Cała opowieść zaczyna się od końca odcinka 162, w którym to Potocki poinformował Wiktora, że Anna...