37 - Piotr Cz. 6

630 22 2
                                    

Adam z westchnieniem chowa radio z powrotem.

- A jak on z tego nie wyjdzie? - pyta Martyna, co sprawia, że na moment odwracam wzrok od Góry i patrzę na nią.

- Nasz doktorek? - pytam. - Nasz doktorek jest silny, odważny i nieustraszony.

- Chyba mylisz lekarzy - zauważa Adam.

- Adaś, przyjacielu, nie wątp w doktora Górę. Bo jeszcze cię usłyszy i pożałujesz tych słów.

- Spokojnie, nie usłyszy. - Lidka odwraca się do nas, ani na moment nie wstając z kolan. - On na nic nie reaguje. Niestety.

Wszyscy troje klękamy obok nich i czekamy na zbawienie, w kompletnej ciszy. Po jakimś czasie słyszymy sygnał nadjeżdżającej karetki.

- Wolniej się nie dało? - Lidka podrywa się i biegnie w tamtą stronę.

Parę chwil później wraca, prowadząc za sobą Nowego, Kędziora i Sambora.

- Cześć, młodzieży, co tu się porobiło? - Sambor podchodzi do nas i uważnie patrzy na doktora.

- No... nie wiemy właśnie. Nie wiemy, od ilu godzin tu tak tkwi. Nic nie wiemy - staram się wyjaśnić całą tą sytuację. - Gdybym nie wpadł na to, że on może tu być... Nawet nie chce myśleć, jakby to się mogło skończyć.

- Dobrze, rozumiem. Chłopaki, dawajcie nosze, trzeba Artura zabrać do szpitala.

Gdy dziesięć minut później odjeżdżają, Adam patrzy na nas.

- Musi być naprawdę źle, skoro przyjechał Sambor. Wychodzi na to, że naprawdę nie mają lekarzy. W przeciwnym razie by do tego nie doszło.

- Jakoś się specjalnie temu nie dziwię. Wiktor przy córce, Ania też go zmienia co jakiś czas, oboje nie są w stanie tego wszystkiego pogodzić - stwierdza ponuro Martyna. - A na dokładkę Góra i kolejny dramat. Niedługo cała stacja wymrze.

- Masz rację, Martynka, całkowicie się z tym zgadzam. - Wzdycham, po czym wszyscy udajemy się do stacji, a stamtąd moim samochodem do szpitala.

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz