66 - Wiktor Cz. 1

675 24 4
                                    

- Boże, Lidka, Artur? - Ania patrzy na mnie zaskoczona.

- Jak widać - odpowiadam. - Z czego Lidka jest w dużo gorszym stanie. Chciała się zabić.

- Za... Zabić? - Jej oczy otwierają się jeszcze szerzej. - Jak to... zabić? A Artur? Co mu odbiło?

- Jakby ci to... - Spoglądam na nią. - Chciał się zabawić w rycerza, czy w kogoś takiego. W każdym razie, jak ona skoczyła, on zszedł za nią i zemdlał, chyba zszoku.

- Chowaniec... - słyszymy nagle i oboje odwracamy się w jego stronę.

- A nie mówiłem? - pytam.

- O Matko... Dobra, Lidka prosto na badania, Artur to samo. Dzięki za karty.

Patrzy na mnie i wzdycha.

- Wszystko w porządku? - pytam ją, patrząc jej w oczy z wyraźnym niepokojem.

- Tak, tylko... - Znowu wzdycha. - Zosia. Porozmawiamy później. Teraz muszę się zająć pacjentami.

- Wiem, wiem. - Kiwam głową ze zrozumieniem.

Dobrze rozumiałem, co chciała mi przekazać. Od tych feralnych wydarzeń Zosia nadal budziła się po nocach i mimo, że chodziła na spotkania do psychologa, niewiele to pomagało. A przecież do rozprawy było tak niedaleko... Nie wiedziałem, czy Zosia sobie poradzi. A jeżeli jakimś cudem da radę jeszcze raz o wszystkim opowiedzieć przed sądem, to ile ją to będzie kosztowało? Przez cały czas staraliśmy się jej nie spuszczać z oka, ale było to trudne w takim dniu, jak dzisiejszy. Oboje mieliśmy dyżur i w obecnej sytuacji żadne z nas nie mogło wrócić do domu.

*     *   *

To w nagrodę za wyświetlenia. :)

Razem mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz